Rozdział 6

56 3 3
                                    

-Tak- zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z jego pokoju...

Wyszłam i już nie odwracałam się za siebie. Usiadłam w fotelu dochodzi godzina 1 w nocy, a ja jestem pełna energii. Po moich długich przemyśleniach wywnioskowałam że ja też go kocham, ale boję się że mnie zrani tak jak poprzednio. Rozryczałam się na samą myśl o tym, nawet nie słyszałam kiedy Cass weszła do pokoju i usiadła na obrotowym krześle naprzeciw mnie.

-Dlaczego płaczesz- spytała z troską w głosie
-Bo uświadomiłam sobie że go kocham ale...- powiedziałam cicho
-Ale co?!
-Ale boję się że mnie zrani tak jak poprzednio, że znowu będę ryczeć, ciąć się i nie będę się do nikogo odzywać
-Ehh ja nie wiem co mam ci powiedzieć ja nie wiem co on tak na prawdę do ciebie czuje
-Nikt nie wie- szepnęłam
-Poczekaj zaraz wracam, ale nie martw się nic mu nie powiem
-No dobrze- powiedziałam ale mogę się założyć że tego nie słyszała bo szybko wyszła z pokoju

Po korytarzu rozszed się głośny trzask drzwi bo chwili drzwi od pokoju Cass otworzyły się a w nich stał Luck trzymał się za włosy i patrzył na mnie a w jego oczach było widać smutek i troskę. Podszedł do mnie i powiedział:

-Nie płacz, proszę- powiedział prawie łamiącym się głosem
-Dlaczego nie mam płakać?- czekałam na odpowiedź lecz zamiast odpowiedzi on podniósł mój podbródek i spojrzał w moje oczy i na usta po czym mnie pocałował.

Całowaliśmy się powoli i z uczuciami, gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie i patrzyłam na niego z lekkim szokiem. Po czym powiedział:

-Nie płacz bo mi naprawdę na tobie zależy- powiedział
-Ale ja nie wiem czy po tym wszystkim co mi zrobiłeś ja będę z tobą?! Rozumiesz?!- krzyknęłam
-Dam Ci czas ale i tak przez ten czas będę się o ciebie starał- powiedział przytulając mnie do swojej klatki piersiowej
-No dobrze- powiedziałam i dałam mu szybkiego całusa w usta i zaczęłam przed nim uciekać do jego pokoju
-I tak cię złapie- krzyknął ze śmiechem na co się Zaśmiałam

Wpadłam do jego pokoju, dosłownie wpadłam bo na jego podłodze leżała bluza którą tam rzuciłam i wpadłam w poślizg, moja jazda na bluzie skończyła się pod łóżkiem, nie mogłam opanować śmiechu tak samo jak Cass która widziała całe te zdarzenie, starałam się być cicho. Po niecałej sekundzie do pokoju wszedł rozbawiony Luck, ale jego śmiech ucichł.

-Gdzie ona jest?!- spytał trzymając powagę, Cass tylko się zaśmiała

Widziałam jak jego noga zbliża się do łóżka więc postanowiłam zadziałać, pociągnęłam go za nogę przez co wylądował na podłodze, wyszłam z pod łóżka i usiadłam na nim po czym zaczęłam się śmiać razem z Cass.

-Tu jestem- powiedziałam śmiejąc się- i kto kogo ma?- pochyliłam się nad nim i szepnęłam
-Ughhhhh...-ohhh teraz będzie udawał obrażonego. Kiedy chciałam z niego wstać on popchnął mnie na łóżko, położyłam się wygodnie dopóki ten kretyn się na mnie nie położył.

^^^^^
Hej hej... Kolejny rozdział wleciał❤
Do zobaczenia w następnym😘❤

Książę... A może jednak frajer?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz