#2 Kawa

4.1K 255 145
                                    

Obudził mnie dzwonek telefonu. Mama. To było do przewidzenia. Teraz przynajmniej przez parę pierwszych miesięcy będzie codziennie sprawdzać czy przypadkiem coś mi się nie stało. Normalka.

Po przeprowadzonym przez moją rodzicielkę wykładzie na temat "Obce miasto, to niebezpieczne miasto" zrobiłam sobie miskę płatków z mlekiem. Dzisiejszy dzień miał być dla mnie dniem odpoczynku i relaksu. Miałam pochodzić po centrum Seulu i pozwiedzać okolicę.
Nie zwlekając już dłużej, zarzuciłam na siebie czarny płaszcz, który dostałam od taty. Przypomniało mi się o karteczce, którą wczoraj w barze lotniskowym zostawił Jimin. Wzięłam ją, tak na wszelki wypadek.

Na zewnątrz było dość chłodno. W tempie ekspresowym znalazłam się przy wejściu jednej z miejscowych kawiarni. Wyglądała na bardzo przytulną. Zamówiłam sobie herbatę, bo kawy nie znoszę. Nie rozumiem jak coś tak gorzkiego może smakować ludziom. Nawet jeśli w kubku masz 1/5 kawy i resztę mleka, to nadal smakuje obleśnie...
Usiadłam na jednej z ogromnych, puszystych kanap w rogu, zdjęłam płaszcz i z kieszeni wyciągnęłam rzekomy numer do Jimina. Przez jakąś chwilę bezsensownie wpatrywałam się w skrawek kartki od czasu do czasu biorąc łyk herbaty. Nie wiedziałam w sumie co powinnam z tym zrobić. Może to po prostu zwyczajny fejk, ale z drugiej strony - czy chłopak fatygowałby się z wymyślaniem jakiegoś przypadkowego numeru tylko po to, żeby zażartować sobie z losowo poznanej dziewczyny na lotnisku? Biłam się z myślami. Niby taka błachostka, a ile z tym nerwów... Dobra, a co mi szkodzi. Wybrałam numer. Dzwonię. To był chyba najbardziej stresujący telefon w moim życiu, no, może nie aż tak stresujący jak rozmowy z mamą o ocenach z matmy w pierwszej klasie gimnazjum.
Chwilę po naciśnięciu zielonej słuchawki usłyszałam za sobą czyjś dzwoniący telefon. Kiedy się odwróciłam ujrzałam nie kogo innego jak Jimina spijającego właśnie piankę ze swojego cappuccino. Super. Wpadłam w panikę i szybko się rozłączyłam. Niestety zdążył się zorientować, że jakaś śmieszna osóbka przed nim zachowuje się jak spłoszona sarna.
Spojrzał w moją stronę i chyba się zaśmiał, nie wiem, byłam w za wielkim szoku żeby mój mózg mógł w tym momencie cokolwiek przetworzyć.
Jimin wstał, wziął kawę i kurtkę, po czym zaczął zmierzać w moją stronę. Dobry Boże.

- Oh, kogo ja tutaj widzę~. Mogę się dosiąść? - puścił do mnie oko.

- Hm, jasne. - odwróciłam szybko wzrok lekko speszona całą sytuacją.

Usiadł naprzeciwko mnie. Zauważył karteczkę ze swoim numerem leżącą obok mojego kubka.

- Widzę, że znalazłaś moją wiadomość. - wziął łyk kawy - Czekałem aż zadzwonisz.

- Czekałeś? - zdziwiło mnie to, w końcu na lotnisku rozmawialiśmy jakieś dziesięć minut.

- Tak, chyba nigdy jeszcze nie spotkałem osoby, która nie zaczęłaby piszczeć i rzucać się po spotkaniu ze mną. - w sumie fakt. Ja tylko miałam wewnętrzną padaczkę, ale mniejsza - Z resztą, miło mi się z Tobą rozmawiało, więc nie chciałem urywać kontaktu od tak.

Dziwnie mi było rozmawiać z osobą, z którą spotkanie jeszcze kilka dni temu było dla mnie czymś zupełnie nierealnym, a teraz siedzimy sobie w kawiarni, w centrum Seulu, popijając kawkę i herbatkę, siedząc na wygodnej kanapie.

- Nawet nie wiesz jak trudno było mi się zdobyć na ten telefon... - lekki rumieniec wkradł mi się na twarz.

- Nie martw się, nie gryzę. - uśmiechnął się uroczo - Mogę poznać Twoje imię?

- [Y/N]. Miło mi~. - powiedziałam uprzejmie i podałam mu rękę.

- Mi także. - odwzajemnił uścisk dłoni - Jesteś w Seulu pierwszy raz?

- Tak, jak juz Ci wczoraj wspominałam, mam tutaj warsztaty artystyczne. Dokładniej - plastyczne. - czułam się coraz bardziej swobodnie - To dla mnie duża szansa na rozwój w tym kierunku.

- Wow, artystka. - przyjrzał mi się z zainteresowaniem - Skąd jesteś?

- Moja mama to Polka, a tata to Amerykanin, ale mieszkamy w Polsce. To takie małe państwo w Europie. - pewnie nie miał pojęcia co to jest "Polska", ich "światowe" trasy koncertowe obejmowały głównie Japonię i USA.

- To pewnie niezły kawał drogi. - jego ciekawość widocznie rosła - Zostajesz na długo?

- Zależy. - nie potrafiłam sklecić jakiegoś dłuższego zdania, bo nadal byłam lekko roztrzęsiona - Na chwilę obecną mam zapewniony rok. Jeżeli mi się tu spodoba to prawdopodobnie zostanę na dłużej, bo po zakończeniu tych warsztatów mam do wyboru kontynuowanie ich w Polsce lub dalej w Korei.

- Rozumiem~. Musisz mieć wielki talent. - jego uśmiech był rozczulający - Nie chcesz może przejść się po mieście? Chętnie pokażę Ci parę fajnych miejsc. Co ty na to?

I tak miałam to dzisiaj zrobić, a w jego towarzystwie będzie o wiele milej.

- W sumie, czemu nie. - uśmiechnęłam się do niego i wzięłam ostatni łyk herbaty.

Zabrał mnie do kilku świetnych kawiarni w okolicy i pokazał śliczne miejsca niedaleko mojego hotelu. Dowiedziałam się, w którym miejscu chłopcy nocują. Jimin opowiedział mi kilka historii z ich ostatniej trasy koncertowej. Było naprawdę miło.

Na sam koniec odprowadził mnie pod mój "dom".

- Dzięki, teraz przynajmniej się tutaj odnajdę. - faktycznie, czułam się dużo pewniej.

- Nie ma za co, jakbyś jeszcze miała czas i ochotę, to znasz mój numer. - uśmiechnął się szeroko - W ogóle, to jutro mamy z chłopakami grilla w ramach odstresowania się po trasie. - złapał się za kark lekko zakłopotany - Nie chciałabyś wpaść?

Jeszcze jutro miałam wolny cały dzień, a nie ustaliłam jeszcze co będę robić.

- Pewnie, że bym chciała. - ucieszyłam się na samą myśl o tym wydarzeniu. Wow. Grill z BTS.

- To widzimy się jutro, spodziewaj się mnie rano.

- Rano? - przecież ja śpię do dwunastej, halo.

- Tak, muszę poznać Cię z chłopakami.

Teraz dotarło do mnie co się właściwie stało. Poznam skład jednej z najpopularniejszych koreańskich grup popowych. Kolejny lekki atak padaczki w środku.

- Ah, no tak... - krzyczałam w środku - Jeszcze raz dzięki za wszystko.

- Cała przyjemność po mojej stronie~. - ukłonił się lekko - To do jutra.

W tej chwili stać mnie było tylko na pomachanie do niego ręką. To i tak dobrze, że zrobiłam cokolwiek. Miałam niezły mętlik w głowie.

W pokoju, zapisałam sobie jego numer w kontaktach, a karteczkę podarłam i wyrzuciłam. Tak dla świętego spokoju.

Nachodziłam się dzisiaj trochę, może nie były to jakieś ogromne liczby kilometrów, ale dla mnie - osoby o formie wskazującej poziom "-1" - był to dystans śmierci.
Przynajmniej było wesoło.
Po całym dniu spędzonym z Jiminem padłam jak kawka...

「I need you, girl」/ jimin x reader (dropped)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz