#4 Lunch

3.4K 206 81
                                    

Budzik. Dzisiaj zaczynały się moje warsztaty. Od momentu wybudzenia się czułam stres. Nigdy nie byłam na niego odporna, zawsze reagowałam bólem brzucha - tak było i tym razem. Zadzwoniłam do mamy, która dodała mi nieco otuchy. Kazałam jej przekazać uściski dla taty i brata. Bardzo za nimi tęskniłam.

Wstałam z łóżka, odwiedziłam łazienkę i ubrałam się - schludnie i elegancko. Trzeba było wywrzeć dobre pierwsze wrażenie. Bez pośpiechu zjadłam nieduże śniadanie. Miałam jeszcze trochę czasu.
Brałam ostatni kęs kanapki, kiedy mój telefon zawibrował. SMS.

Jimin
"Trzymam za Ciebie kciuki, będzie dobrze!"

Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Moje serduszko zaczęło bić szybciej i wypełniło się radością. Teraz nic już chyba nie mogło mi zepsuć tego dnia.

Zgarnęłam szybko plecak i wyszłam z hotelu. Szkoła, do której miałam chodzić była tylko kilka budynków dalej. Przeszłam kilka kroków i poczułam, jak na moją głowę zaczynają spadać krople. Deszcz. No dobra, to nie koniec świata. Przyspieszyłam, a deszcz zaczynał padać coraz mocniej.
Kiedy znalazłam się już w środku, byłam cała mokra, a burza rozpętała się na dobre.

Do rozpoczęcia warsztatów zostało jeszcze piętnaście minut. Osuszyłam się trochę i weszłam do sali, w której było już nieco innych osób. Rozejrzałam się i dopiero w tym momencie zauważyłam jak piękny jest budynek, w którym się znajduję. Był bardzo futurystyczny, ale miał w sobie coś, co sprawiało, że można było czuć się w nim bardzo przytulnie. W rogu klasy stały sztalugi, ładnie ułożone w rządek. Wszędzie było pełno zieleni - kaktusów, kwiatów i niewielkich krzewów.
Zajęłam miejsce przy oknie, usiadłam sama. Nie znałam tam nikogo, a nie jestem dobra w nawiązywaniu nowych znajomości. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i spojrzałam przez okno, po którym powoli spływały krople deszczu.

- Hej, mogę? - usłyszałam obok siebie głos. Był to jakiś chłopak. Dosyć wysoki brunet. Wzrokiem wskazywał na miejsce obok mnie.

- Tak, wolne. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.

Nie wyglądał na Koreańczyka, musiał przyjechać tu z jakiegoś innego kraju.

- Widzę, że koleżanka też nie stąd. - moja teoria się potwierdziła - Jestem Rylie. Rylie Roberts. Przyjechałem ze Stanów. - podał mi rękę.

- [Y/N]. Polska. - odpowiedziałam, podając mu swoją dłoń. Byliśmy jedynymi osobami na warsztatach, które nie pochodziły z Korei. Poczułam się lepiej. Przynajmniej nie będę siedziała sama.

Do klasy wszedł Pan Profesor. Przedstawił się jako JaeWoo Jung. Był średniego wzrostu mężczyzną po trzydziestce, ubranym w elegancki, czarny garnitur.
Przywitał się z nami i przedstawił nam materiał, jakim będziemy zajmować się przez cały rok. Opisał w skrócie przebieg lekcji i sposób ich prowadzenia. Przedstawił rozpiskę zajęć, którą następnie rozdał każdemu z nas. Zajęcia miały odbywać się od poniedziałku do piątku, w różnych godzinach. W poniedziałek zaczynaliśmy o 10.00 rano, we wtorki i środy o 9.00, a w czwartki i piątki o 8.00. We wszystkie te dni do domu mieliśmy wracać o godzinie 14.00.
Pan JaeWoo rozmawiał z nami jeszcze przez dłuższą chwilę, wyjaśniając niektóre sprawy, po czym powiedział, że dziś zakończymy na lekcji wprowadzającej i pozwolił nam wszystkim udać się do domów.

Spakowałam notatki i byłam gotowa do wyjścia, kiedy usłyszałam za sobą wołanie.

- Ej, poczekałabyś może? - to Rylie, szedł w moją stronę - Jest 12.00. Nie masz ochoty gdzieś wyjść? - na lunch z Jiminem byłam umówiona dopiero o 15.00, więc czemu nie.

「I need you, girl」/ jimin x reader (dropped)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz