Listopad

522 116 12
                                    

Listopad przybliżał nas do prawdy. Przyglądaliśmy się naszym zranionym duszom i skazom, które na nich widniały. Przyglądaliśmy się każdemu pęknięciu i zadrapaniu, czemuś co robiliśmy sobie nawzajem. Nie chcieliśmy słuchać rad innych. Wierzyliśmy, że poradzimy sobie sami. Jednak problemy narastały, a my powoli otwieraliśmy oczy budząc się z letargu. Niestety nadal byliśmy bojącymi się prawdy szczeniakami. Woleliśmy kłamać w żywe oczy. Udawać, że wszystko trzyma się kupy. Lecz nawet to przestawało działać, a ja zaczynałam czuć pustkę.

— Kocham cię. — Dlaczego mówiłam to po tym wszystkim co mi zrobiłeś? Czy już wtedy wiedziałeś, że moje słowa nic nie znaczyły? Czy ja to widziałam? Spojrzałeś na mnie przelotnie.

— Ja ciebie też, Hanne. — Boże, jakim zaślepionym dzieciakiem wtedy byłeś. Nie spostrzegłeś, że gdzieś pośród tych jedenastu miesięcy zgubiliśmy swoje uczucia do siebie. Sądziłeś, że nie zauważę jak bardzo twoje słowa były podobne do moich. Tak samo puste i żałosne. A z każdym dniem było jeszcze gorzej i kiedy nawet do ciebie zaczęło docierać, że coś nie gra, szykowałam się na najgorsze.

A teraz, zastanawiam się, czy gdybyśmy dojrzeli prawdę wcześniej, coś by się zmieniło. Być może potrafilibyśmy spojrzeć sobie w oczy z tym samym uczuciem, które łączyło nas jeszcze tak niedawno. Jest za późno, to pewne. Bo nie łączy nas już nic, nie patrzymy na siebie i nie uśmiechamy się tak jak dawnej. W końcu dotarło do nas wszystko, co tak skutecznie wyrzucaliśmy ze swoich głów. Szkoda, że zajęło nam to aż tyle czasu. Czasu, który przepadł bezpowrotnie.

Papierowe Kwiaty | A.wellinger ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz