Kapitel 3.

2.1K 116 9
                                    

Pov.Karolina

Sobotnia impreza ewidentnie uderzyła mi na mózg gdyż dziś – w poniedziałek nie musiałam iść do szkoły.Rozglądając się dookoła zauważyłam braku kilku moich rzeczy. Pomimo ogromnego kaca , który trzymał mnie już drugi dzień zbiegłam szybko na dół. Tak jak się domyślałam moja walizka stała obok drzwi.

- O co chodzi ? – spytałam widząc mamą krzątającą się po kuchni.

- Wyjeżdżasz. – odparła obojętnie. – Podziękuj ojcu i przy okazji Kamilowi.

Tyle mi wystarczyło aby ich pokochać jeszcze bardziej! Uwolnili mnie od tej wrednej babki z chemii! Chwała wam moja najwspanialsza rodzino! Jedyne co mnie smuci to to , że muszę gdzieś wyjeżdżać. Nie mogłabym tego czasu spędzić w domu przed telewizorem ? Na prośbę mamy przebrałam się i przeglądnęłam walizkę i z mamą nigdy nic nie wiadomo. Godzinę później na podjazd podjechało czerwone ferrari Roberta. I on mieszał w tym palce ? No robi się ciekawie...

Z tego co mi powiedział w samochodzie miał dopilnować abym bezpiecznie wsiadła do samolotu. To bardzo miłe z jego strony. Siedząc już w samolocie wsadziłam słuchawki do uszu i wsłuchałam się w piosenkę , która kiedyś podbiła moje serce.

🛩🛩🛩

4 godziny i 54 minuty. – dokładnie tyle musiałam się kisić w samolocie. Uwierzcie , byłam prze szczęśliwa kiedy zaciągnęłam się świeżym , zimnym powietrzem. Zaraz po wylądowaniu pojechałam pod hotel , gdzie czekał już na mnie Kamil. Jak zawsze wesoły i pełen optymizmu.

- Jak zawsze z uśmiechem. – zaśmiałam się.

- I ty też powinnaś się uśmiechnąć. Przed tobą najcudowniejsze miesiące w cały twoim życiu.

Oby tak było kuzynie. Kamil oprowadził mnie po całym hotelu a na koniec wręczył klucz do pokoju , który znajdował się tuż obok jego. Niestety Kamil nie mógł mnie do niego odprowadzić tak więc musiałam iść sama.

- A kogóż to moje piękne oczy widzą ? – usłyszałam ten sam denerwujący głos.

- Andreas ? A co ty tutaj robisz ? – spytałam zaskoczona. Zawsze dziwiłam się dlaczego Andreasa nie ma przez okres zimowy a tu proszę , Andi lata.

- Każdy ma jakieś pasje. – zaśmiał się. – A ty ? Co tutaj robisz ?

- W sumie to nie wiem. Mój kuzyn załatwił mi tutaj pobyt. – westchnęłam. Blondyn uśmiechnął się i dalej ciągnął rozmowę. Tak , jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Nie był tym samym Wellingerem co w szkole. Był nadzwyczaj miły i bardzo uśmiechnięty. Zdecydowanie wolałam tę wersję. Czy nie może już być taki na zawsze ? Wszystkim żyłoby się lepiej.

I niestety Wellineger musiał iść na trening. Pożegnałam się z nim i weszłam do swojego pokoju. Mieliśmy być tutaj tylko trzy dni także nie opłacało mi się wypakowywać wszystkich rzeczy. Waliło ode mnie na kilometr , więc wzięłam czyste , ciepłe ubrania i przebrałam się.

Wieczorem zostałam 'zaproszona' do pokoju mojego kuzyna abym bliżej poznała jego przyjaciół. Było mi to obojętne , bo i tak prędzej czy później poznałabym ich. Chłopaki byli bardzo mili i bardzo... Śmieszni. Szczególnie Piotrek. Urodzony śmieszek. Coś czuję , że to będą bardzo udane miesiące. Zarówno Maciek jak i Piotrek i Dawid to bardzo otwarci ludzie. Gorzej jest z resztą kadry. Są w podobnym wieku tak jak ja , a zachowują się jak naburmuszone panienki. Żal.

Freunde || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz