Pov.Karolina.
Fakt , że Andreas był tak dobry i rozpakował mi walizkę bardzo mnie cieszył ale fakt , że grzebał w mojej bieliźnie już nie jest taki fajny. Nakrzyczałabym na niego , ale widząc te idealnie poukładane , posegregowane ubrania nie mogę.
Dzisiejsze treningi było beznadziejne. Wszyscy skoczkowie ćwiczyli na 'siłowni' , a ja musiałam się nudzić. Chyba , że ktoś uważa iż chodzenie od punktu A do punktu B jest interesujące. Jedynym plusem tego chodzenia było to , że mogłam pośmiać się z Wellingera. Ten za żadne skarby nie mógł poradzić sobie z bieżnią. Chłopaki ciągle podkręcali mu tępo . W końcu nie wytrzymał i usiłował zejść , ale skończyło się na przytuleniu podłogi.
- Wellinger , ty głupie dziecko. – zaśmiałam się pomagając mu wstać. Ostatnio coś dopisuje mi poczucie humoru... Kiedy Andreas pojechał tam na górę , ja postanowiłam zrobić mu małego psikusa. Od skoczni do najbliższego sklepu było około dwustu metrów. Pobiegłam tam i kupiłam chińską sztuczną krew , a na drugim stoisku lalkę przypominającą dziecko. Wróciłam z powrotem na skocznię i cichaczem zakradłam się do przedziału Niemców. Szybko znalazłam torbę Wellingera i zabrałam się do pracy. Poćwiartowałam lalkę na kawałeczki , polałam trochę sztuczną krwią i włożyłam mu do torby. Zostało mi trochę ciemno czerwonego płyny więc polałam torbę i odcinek między torbą a drzwiami. Wszystko wyglądało jak z horroru , ale taki był zamysł. Wyrzuciłam pustą fiolkę do kosza i jak gdyby nigdy nic poszłam na skocznię. Akurat wszyscy schodzili ze skoczni , aby przygotować się do serii treningowej. Kilka minut i ktoś by mnie przyłapał... Kiedy zauważyłam , że Andreas kieruje się do szatni Niemców , poszłam za nim. Zostawił uchylne drzwi więc mogłam wszystko nagrać. Zaszokował go widok krwi i podbiegł do swojej torby. Zaczął w niej grzebać i wyciągać pociętą i zakrwawioną lalkę. Piszczał niczym Julia. Wszyscy skoczkowie zlecieli się do szatni Niemców chcąc sprawdzić co się dzieje. Podobnie jak ja leżeli na podłodze i się śmiali.
- Który to ? – zapytał po chwili blondyn mierząc nas wszystkich złowieszczym spojrzeniem. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie.
- Mnie tu nie było. – pisnęłam po czym uciekłam jak najdalej. Za sobą słyszałam jeszcze krzyk blondyna , ale kto by się tym przejmował ? Zaszyłam się w szatni dla Polaków i tutaj siedziałam przez cały trening. Andreas na bank na to nie wpadnie bo znając życie pomyśli , że to za prosta kryjówka i nie będzie mnie tu szukał.
Siedziałam na kanapie ponad godzinę , zanim chłopaki wrócili. Wciąż śmiali się z mojego żartu , ale jakby przyjrzeć się temu wszystkiemu- to nie było śmieszne. A co gdyby dostał zawału ? Sama nie wiem jakbym zareagowała.
Ja: Andi , kochanie...
Ja: To ja...
Ja: To ja przyczyniłam się do twojego stanu...
Ja: Ale to było takie sztuczne...
Ja: I
Ja: W ogóle cię przepraszam misiu pysiu
Wellinger: Kochanie ? Misiu pysiu ? Ma się rozumieć , że mnie przepraszasz ?
Ja; Tak kochanie ! Nie mogę bez ciebie żyć!
Wellinger: Ok.
Ja: Chamski jesteś , ok. ? Ja kochanie a ty OK.!?
Wellinger:❤️️ Mua! Kc ❤️️
CZYTASZ
Freunde || A.Wellinger
Fanfiction2017© " Nieznany: Zagrajmy więc w pewną grę. Prawmy sobie komplementy , udawajmy kłótnie , rozmawiajmy ze sobą często , każdego ranka mówmy sobie „dzień dobry" , a wieczorem „dobranoc" , chodźmy na wspólne spacery , wymyślmy sobie przezwiska , pr...