Kapitel 30

1.2K 82 0
                                    

Pov.Karolina.

Ta moja ostatnia wpadka się już nigdy w życiu nie powtórzy. Przyrzekam , że już nigdy nie wezmę alkoholu do ust. Raz – kac morderca , dwa – przez ostatni wybryk musiałam się tłumaczyć.

O dzisiejszym konkursie mogę śmiało powiedzieć , że był udany. Zarówno dla Polaków jak i dla Niemców. Kamil był pierwszy , a kolejne trzy miejsca zajmowali Niemcy , zaczynając od Andreasa , który był drugi. Było duże zamieszanie i zostałam poproszona o pilnowanie 'czyiś' nart. Totalnie byłam zdezorientowana i siedziałam tam pilnując tych nart jak pies przywiązany na łańcuchu do budy. Wszyscy biegali , zbierali swoje rzeczy i dodatkowo udzielali wywiadów , a ja pilnowałam nart. Jak się okazało w trakcie ceremonii były to narty Wellingera , a ten debil wziął nie swoje narty. Będzie to miało dzieci ?

Po ceremonii , razem z Markusem i Wankiem wpadliśmy w falę śmiechu. Naszym obiektem śmiechu był Wellinger , który próbował zatuszować podmianę nart. Niby nie ma w tym nic śmiesznego , ale jeżeli są to narty jednego z Japończyków to jest to śmieszne. Wellinger nawet tutaj nie ma łatwego życia.

- O jejku , nie obrażaj się. – powiedziałam klepiąc go lekko po plecach. Moja blondi nadal siedziała do mnie tyłem co trochę mnie irytowało. Andi odkąd pamiętam nigdy nie lubił żartów z własnej osoby , ale kiedy on się z kogoś śmiał zawsze było super. – Jesteś debilem. – dodałam , kierując się do drzwi wyjściowych pokoju. Milimetry dzieliły moją dłoń a klamkę gdy Wellinger postanowił jednak coś zrobić. Przytulił mnie tak bardzo mocno , że nie mogłam się poruszyć.

- Przepraszam cukiereczku... - mruczał kołysząc nas delikatnie na boki. Po raz kolejny Niemiec udowodnił mi , że jest słodkim chłopczykiem i na niego nie da rady się gniewać. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano... Chwilę się z nim podroczyłam , a kiedy chłopak już naprawdę tracił energię , przyjęłam jego przeprosiny.

Jutro z samego rana mieliśmy opuścić Zakopane , i naszym kolejnym przystankiem jest Willingen. To po tamtejszych konkursach będę musiała wrócić do Monachium na nie określony czas. Nie powiedziałam jeszcze o tym nikomu bo uznałam ,że to nic poważnego i nim się obejrzą znów będę im truć głowy swoją obecnością.

Wieczorem , około godziny ósmej kiedy wszyscy byliśmy po kolacji wzięłam się za pakowanie walizki. Towarzyszył mi Wellinger , który uznał , że mi pomoże. Fakt , pakowanie to zdecydowanie najgorsza rzecz , ale w moim przypadku nie było tak źle. Miałam do wpakowania dosłownie kilka ubrań jednak towarzystwo chłopaka znacznie umiliło mi ten czas. W sumie to dobrze , że ze mną jest. Pomimo iż nie lubiliśmy się i w gruncie rzeczy nadal tak jest to Andreas jest jedyną osobą , która wie o mnie najwięcej prócz mojej rodziny.

- Dlaczego my się tak nie lubimy ? – spytałam nagle odrywając wzrok od błękitnej walizki.

- Kto ci powiedział , że cię nie lubię ?

- Wellinger , ty głupi chłopaczku. – zaśmiałam się.

Freunde || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz