first verse

104 8 29
                                    

  I found a love for me
Darling just dive right in, and follow my lead
Well I found a girl, beautiful and sweet
I never knew you were the someone waiting for me  

*******

Zaczęło się spokojnie, tak jak nikt by się tego nie spodziewał.

A w szczególności ja.

Siedziałem oparty plecami o płot, czując pod palcami świeżo skoszoną trawę i wsłuchiwałem się w ciche śpiewanie ptaków, które roznosiło się po całym osiedlu. Wiedziałem, że moja siostra zaraz wybiegnie z domu i będzie mnie szukać, tak było zawsze, nieprzerwanie od dwóch tygodni.

Bo od tego czasu w naszej okolicy, zawsze o siedemnastej trzydzieści, na spacer ze swoim psem wychodził młody Rosjanin. Wysoki, nadzwyczaj szczupły, ale po jego twarzy można było powiedzieć, że ma nie więcej niż jedenaście lat. 

Nie mogłem oderwać od niego wzroku, z ukrycia śledziłem każdy jego krok, to z jakim uporem próbował wskazać zwierzakowi odpowiednią drogę. Na jego jasnej twarzy było tak wiele emocji, iż za każdym razem byłem pod tak ogromnym wrażeniem, że traciłem oddech na kilka sekund.

W swojej kryjówce byłem bezpieczny, nikt nie był w stanie mnie tu znaleźć, gdyż całą moją postać zasłaniał ogromny różany krzew. Byłem więc biernym obserwatorem, lecz chyba bardziej trafnym jest określenie biernego widza.

Gdyż dla mnie, wszystko co się wiązało z tym młodym Rosjaninem, było sztuką. 

Pogrążony w swoich myślach, bezwiednie utrzymywałem mój wzrok w miejscu, w którym był on. W każdym razie tak mi się zdawało. 

Nagle dotarło do mnie, że zniknął. 

JAKIM CUDEM

Gwałtownie zerwałem się z miejsca, omal nie nadziewając się na jedną z gałęzi wiszących przede mną. Odgarnąłem spadające mi na czoło włosy i wytężyłem najmocniej jak umiałem swój wzrok. 

To jest niemożliwe. 

Nieprzerwanie od dwóch tygodni, codziennie tak samo.

Stanąłem w miejscu, w którym przed chwilą był chłopak. Rozglądałem się na wszystkie strony, byleby tylko dowiedzieć się, gdzie mógł pójść. Z każdą mijającą sekundą, z każdym kolejnym pustym kawałkiem przestrzeni, traciłem nadzieję na to, że go jeszcze dziś zobaczę. Zrezygnowany usiadłem na ziemi, podciągając kolana do mojej twarzy. Byłem teraz na widoku, moja siostra zapewne zaraz mnie znajdzie i siłą zmusi do powrotu do domu. Nie chciałem tam wracać, chciałem choć jeszcze przez moment patrzeć na jego jasną twarz. 

 - Nie wiedziałem, że na mnie czekasz.

Wzdrygnąłem się przestraszony i gwałtownie podniosłem głowę, by omal nie zderzyć się czołem z ustami chłopaka. Całym moim ciałem zaczęły wstrząsać drgawki kiedy jego drobna dłoń dotknęła mojego ramienia i powoli przesuwała się w stronę nadgarstka. Przełknąłem ślinę i kiedy nasze palce się splotły, uniosłem swoje ciało z ziemi. 

Stałem teraz dosłownie przed nim, pewnie z najbardziej idiotycznym wyrazem twarzy na świecie. Nie mogłem przestać obserwować jego twarzy, będąc tak blisko niego to było jak nieprawdopodobna okazja, którą chciałem wykorzystać najlepiej jak umiałem. Jednak jego ogromne niebieskie oczy wciąż wpatrywały się w moje, z tym pięknym błyskiem, jaki widziałem zawsze z daleka. 

Ze zbyt daleka.

Jednak po chwili wyraz jego twarzy się zmienił.

Chłopak uniósł swoją głowę i przez moment mogłem dostrzec na jego ustach przelotny uśmiech. Położył dłonie na biodrach i z lekko znudzoną, jednak nadal uśmiechniętą miną, otworzył swoje usta.

Czemu tylko nie wydobyło się z nich żadne słowo? 

Uśmiechnąłem się nieśmiało i już chciałem odejść, by nie pomyślał sobie, jak ogromnym idiotą jestem, stojąc sobie tutaj i bezkarnie na niego patrząc, lecz on złapał moje ramię i zapytał:

 - Naprawdę na mnie czekałeś?

Moje serce w tym momencie pękło odrobinkę. Z drugiego końca świata dało się słyszeć jego rosyjski akcent. Ale moment, czemu on mnie o to pyta?

 - Uh...? - Nerwowo zacząłem drapać się po głowie.

Co ja mam mu odpowiedzieć? Tak, czekałem na ciebie, bo uwielbiam patrzeć na twoją jasną twarz, no już to widzę.

Chłopak pokręcił głową, lekko się przy tym śmiejąc.

 - Jestem Aleksy. - Wyciągnął ku mnie swoją dłoń. - A ty?

 - Kai - odpowiedziałem lekko drżącym głosem, chwytając jednocześnie jego dłoń.

Aleksy uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem, jaki widziałem w swoim życiu i objął moją szyję swoimi chudymi ramionami. Zaskoczony całą tą sytuacją, nie byłem w stanie w żaden sposób zareagować. Stałem więc jak ten kołek, jednocześnie modląc się, by Aleksy nie wziął mnie za skończonego dziwaka.

Chłopak puścił mnie tak szybko jak objął, lecz ja nadal czułem ciepło jego ciała na swojej szyi.

 - Przyjdź jutro o tej samej godzinie co zawsze, spacer z Tanakim będzie przyjemniejszy we dwóch - rzucił chłopak, mrugając i kładąc mi rękę na ramieniu.

Zbyt szczęśliwy z powodu tego wszystkiego, zdążyłem tylko pokiwać głową, a Aleksego już nie było, biegł w kierunku, z którego dochodził krzyk po rosyjsku i szczekanie psa.

Na moment jednak się odwrócił, i pomachał do mnie, a jego usta układały się, jakby mówił "jutro". Podniosłem do góry dłoń i bez dotychczasowego stresu i przejęcia, po prostu trzymałem ją w górze z uniesionym kciukiem.

Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy.

A teraz wiem, że miałem ku temu powód, gdyż to był dopiero początek.

perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz