fifth verse

24 3 0
                                    

  I found a love, to carry more than just my secrets
To carry love, to carry children of our own
We are still kids, but we're so in love, fighting against all odds
I know we'll be alright this time
Darling just hold my hand, be my girl, I'll be your man
I see my future in your eyes

~~~~~~

Otwierał i zamykał oczy, jakby nie był do końca pewny, co zrobić. Obserwowałem go już ponad dziesięć minut, cały czas będąc w podziwie nad jego idealnie odbijającymi światło włosami, zaróżowionymi od ciepła policzków, wargami lekko rozchylonymi, proszącymi się o to, by składać na nich niezliczoną ilość pocałunków. 

Zrobiłbym to. Chciałem to zrobić. 

Ale nie mogłem. 

Aleksy leżał w łóżku ponad tydzień od powrotu ze szpitala, codziennie usiłując z niego wyjść, lecz ilekroć podnosił głowę, prawie automatycznie tracił równowagę i ostrość widzenia, dlatego postawiłem mu ultimatum: albo nie próbuje wstać i wtedy będę z nim spał, albo robi to co chce, a ja wracam do swojego domu i przychodzę tylko wtedy, kiedy będę mógł. 

Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że w życiu nie dotrzymałbym warunków drugiej umowy, jednakże gdy to mówiłem, byłem tak poważny, że Aleksy wręcz zaprzestał zadawania tych samych pytań, które mnie irytowały, bym tylko został przy nim.

Mam zamiar zostać z nim zawsze, takie drobnostki nigdy by mnie przed tym nie powstrzymały. 

Jednakże kim bym był, gdybym nie wykorzystywał słabości Aleksego?

Jednakże, teraz mimo wszystko było inaczej. Aleksy był inny.

Opatrunek na jego szyi nie był już tak duży, tak jak wtedy, gdy pierwszy raz go ujrzałem w szpitalu, lecz nadal nie pozwalał na zbyt wiele. Wszystko musiało się zagoić bez żadnych zakłóceń, żeby nie wystąpiły teraz, ani w przyszłości, żadne powikłania. I tak już teraz wiadomo, że głos Aleksego nie będzie brzmiał w stu procentach tak samo jak wcześniej, kula miała swój udział także w naruszeniu części strun głosowych, przez co już nigdy miałem nie usłyszeć tego cudownego rosyjskiego akcentu w jego pełnej okazałości.  

Najgorszym był jednak fakt, iż sam Aleksy już nie chciał mówić w ojczystym języku. 

Próbowałem go do tego nakłonić poprzez godzinne mówienie do niego tylko i wyłącznie po rosyjsku, żeby wpadł w pułapkę i odpowiadał mi dokładnie tak samo. Nie udało mi się i już nawet sam nie mogłem słuchać siebie, nie mówiącego po angielsku. Czasami słyszałem jego płacz, może nie był to szloch, a pojedyncze łzy, lecz ich powód był zbyt oczywisty.

Uważał, że to byłoby złe. Że kaleczyłby swój piękny język.

A ja nie miałem żadnego sposobu, by go do tego przekonać. Że to nieprawda. Że w jego ustach ten język tak czy tak będzie piękny, nie ważne co.

Mogłem po prostu być przy nim, bo skoro moje słowa do niego nie docierały, niech chociaż robiły to moje gesty.

Spojrzałem ponownie na jego twarz. Teraz już nawet nie próbował się podnieść czy chociażby otwierać oczu. Poddał się, lecz pozwalałem mu na to. Poddał się, lecz nie przeszkadzało mi już to, bo najważniejsze było jego zdrowie.

- Idę na chwilę na dół, Aleksy. Wrócę za dziesięć minut. - Ucałowałem jego czoło i delikatnie odgarnąłem z niego włosy, przez co teraz na całą jego twarz padały słabe promienie słoneczne. Słońce i jego blask nigdy go nie denerwowały, on wręcz pochłaniał energię z nich płynącą, napełniał się nią. W przeciwieństwie do mnie, lecz dla niego byłem w stanie codziennie chodzić na spacery tylko i wyłącznie po to, by Aleksy mógł powiedzieć, że dobrze się czuje.

perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz