VII

16 6 6
                                    

Kilka tygodni później

To już jutro! Jutro jedziemy na obóz!
Dostałam kilka listów od opiekunów. Trwa on 15 dni. Będziemy mieszkać w, niestety, czteroosobowych domkach. Ciekawe kogo nam przydzielą. Mam nadzieję, że to nie będzie chłopak. Jeden. Jak będzie dwóch to sobie jakoś poradzimy.

-•-

Jest wieczór. Właśnie skończyłam się pakować. Zaraz ma przyjść do mnie Lucy. Postanowiłyśmy, że będzie dzisiaj u mnie spać, aby rano wcześnie wyruszyć. Dostałam dzisiaj ostatni list od opiekunów. Dowiedziałam się, że każdy z nas ma przydzielony swój własny numer. Mój to 37, a Lucy 36. Mam nadzieję, że będziemy w jednym domku.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Lucy. Jak młoda sarna na łące pobiegłam otworzyć drzwi.

- Luśka! Nareszcie! Miałaś być prawie godzinę temu. - udałam obrażoną i założyłam ręce na piersiach.
- No wiem. Musiałam usłyszeć długie kazanie moich rodziców. Przypominali mi tą sytuację z koloni. Potem przez tydzień musiałam się im tłumaczyć, że nie piłam piwa tylko zostałam nim oblana na imprezie pożegnalnej. Potem znowu było, że jak nauczyciele mogli do tego dopuścić. No sorry. Byliśmy z grupą około 20 roku życia i oni mieli tego jednego dnia pozwolenie na alkohol...- jej żale trwały jeszcze długo, a ja już dawno jej nie słuchałam.

Około godziny 21 już leżałyśmy w łóżkach. Znaczy ona w łóżku, bo przecież nie ma dla mnie wygodniejszego miejsca niż podłoga. Jeszcze do tego strasznie zimna. Nie mam dywanu w pokoju. Jestem straszną alergiczką. Pościeliłam sobie tylko cienki kocyk bo innego nie miałam. A Lucy uparła się, że będzie spać że mną w pokoju, bo dzisiaj oglądała horror i boi się zasnąć. Taa... Dlatego ja nigdy ich nie oglądam.

-•-

Wstałam przed siódmą. O ósmej musimy wyjechać. O trzynastej mamy spotkanie na lotnisku, które jest ponad cztery godziny drogi stąd.

Jak będzie możliwość przeprowadzam się do Aron'a. On ma wszędzie blisko. Oprócz do mnie.

- Luśka wstawaj! Zaraz się spóźnimy!- powiedziałam ściągając z niej kąłdrę.
- Zaraz...
- Nie zaraz! Jest w pół do ósmej!
- Co!? - wiedziałam, że to zadziała. Lucy zawsze chce zrobić wszystko na spokojnie.
- Idź się szykuj. Kanapki zjesz po drodze.

- Oklamałaś mnie!
- Że ja? - dobrze wiem, o co jej chodzi.
- Jest dopiero siedemnaście po siódmej!
- Oj tam. - machnelam ręką. - Znając ciebie i tak ci czasu zabraknie.
- To jest szczegół.

Droga minęła nam bardzo szybko. Jest godzina 12 i prawie jesteśmy na miejscu.

12.30 - jesteśmy już na miejscu. Zaparkowałam samochód, który potem miał być odebrany przez mojego brata. Ciekawi mnie tylko, skąd on ma kluczyki? Mniejsza o to. To jego sprawa. Zaczęłyśmy się przechadzać szukając miejsca spotkania. Zauwazyłyśmy małą grupkę osób, a każda z nich trzymała dużą torbę lub walizkę. Większość osób była mniej więcej w naszym wieku. Było też kilka starszych uczestników i dwie kobiety około czterdziestego roku życia.

Równo o 13 przywitały się, zapoznały nas z regulaminem i sprawdziły listę osób. Gdy byliśmy już wszyscy ruszyliśmy w stronę samolotu.

Wieczorem byliśmy już na miejscu. Będziemy mieszkać w piętrowych domkach. Super! Zawsze chciałam mieszkać na piętrze. Ale nie na ósmym poziomie bloku. Nasze tymczasowe mieszkania znajdują się w małym lasku, a od siebie oddalone są o jakieś 10 metrów. Razem tworzyły duże koło.

Zebraliśmy się na środku łąki, która była w centrum lasku. Jedna z opiekunek zaczęła swoją przemowę.
- Dobry wieczór! Nazywam się Anna Flaw. Będę się opiekować pierwszą połową obozów. Zaraz zostaniecie przydzieleni do czteroosobowych domków. Jak już wiecie, każdy z was otrzymał swój numer. Tak też zostaliście pogrupowani. Domek nr 62 zajmują numery 1, 8, 20 i 28. - dalej nie słuchałam. Gdy zaczęli mówić o nas Lucy szturchnęła mnie.-  Domek nr 104 zajmują numery 36, 37, 71 i 72. To są już ostatnie osoby z mojej części.  Resztą osób zajmie się pani Katherine Nix. A teraz was zapraszam po odbiór kluczy do domków. Każdy budynek ma dwa klucze.

Wszyscy posłusznie  poszli za Panią Flaw. Szłyśmy jako druga para więc szybko moglyśmy wziąć klucze i zająć najlepsze miejsca.

Po odebraniu kluczy pędem ruszyłyśmy w stronę domku. Był on cały z drewna. Wyglądał pięknie. Pobiegłyśmy na górę. Była tam jedna sypialnia z dwuosobowym łóżkiem, nie przeszkadza nam to, łazienka i... i to tyle. Z zewnątrz wyglądał na większy.

Uslyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domku. Zbiegłyśmy ze schodów ledwo trzymając się na nogach. Gdy zobaczyłam, kto stoi w drzwiach sparaliżowało mnie. Tam stało dwóch chłopaków. Z czego jeden był dosyć znajomy. Tak, ja go znam, niestety. Znam go ze szkoły i z ...

MarzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz