Rozdział 1

1.2K 19 3
                                    

- Cassi wstawaj! Wstawaj! - jak każdego ranka Lucy krzyczała mi do ucha. Nie miałam innego wyboru niż wstać, bo ona nie odpuści.

- Lucy do cholery jasnej zamknij się! - krzyknęłam rzucając w nią poduszką. Ta poduszka zniszczyła jej fryzurę na co się naburmuszyła. - Poza tym jest sobota - przypomniałam sobie.

- Tak, ale Niall do ciebie przyszedł - oznajmiła, a ja podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku drzwi gdzie stał rozbawiony chłopak. Dla jasności Niall to ciacho z drugiej klasy, podoba się wszystkim dziewczynom i mi też. Jestem tu miesiąc, ale już zdążyłam się z nim zakumplować. Jednak było to takie spotykanie na przerwach, gadanie na imprezach, nic więcej. Nigdy nie był u mnie w pokoju ani ja u niego.

- Fajny numer pokoju - prychnął.

- Przestań - jęknęłam spadając na materac. - Po co przyszedłeś?

- Chodźmy zrobić coś szalonego.

- A ciebie co tchnęło?

- Nic, jest weekend, a zero sprawdzianów, esejów, wykładów i prac domowych. Więc.. pora wykorzystać ten czas.

- Ze mną?

- Po to tu przyszedłem.

- To ja zostawię was samych - oznajmiła Lucy szczerząc się i wychodząc.

- Wkurwia mnie - odparł.

- Mnie też, a ja z nią mieszkam - wywóciłam oczami. - To... co szalonego robimy?

- Na co masz ochotę? - usiadł obok mnie zabawnie poruszając brawami.

- Niall...

- Może na początku cię przebiorę? - chwycił za skrawek mojej koszulki i podniósł lekko do góry.

- Od kiedy masz takie zapędy erotyczne? - spytałam z kpiną.

- Od zawsze, ty mnie jeszcze nie znasz. To co... - teraz podniósł tą piżamę tak, że było mi widać kawałek piersi.

- Nie dzięki - wyrwałam się mu. - Uprawiam seks tylko z osobą która jest ze mną w związku.

- To może byśmy spróbowali - przysunął się do mnie.

- Nie... - lekko go odepchnęłam. - Nie jestem taka łatwa.

- A jak jesteś pijana?

- Niall nie, albo coś robimy lub idziemy, albo wychodzisz. Przykro mi, ale na to co chcesz się nie zgodzę - postanowiłam.

- Ja chciałem jechać skakać na bungee z tobą.

- Naprawdę?! Już się ubieram! - krzyknęłam uradowana wstając z łóżka i zaczynając szukać czegoś do ubrania. Wyciągnęłam czarne rurki z małymi dziurami i wysokim stanem. Do tego krótki top w kolorze pudrowego różu. I oczywiście bieliznę, dzisiaj kremową z koronką, a stanik z małym push-upem.

- Przepraszam, muszę do łazienki! - do pokoju wbiegła Lucy trzymając się za brzuch i mając rękę na ustach. Wyglądała jakby miała zwymiotować. Popędziła do łazienki i zamknęła drzwi na klucz. Wywóciłam oczami.

- Wszystko z nią w porządku? - spytał Niall.

- Ta, te wymioty ma od około dwóch tygodni, zaczyna mnie to irytować. A teraz wyjdź, bo muszę się przebrać.

- Idź do łazienki - wyszerzył się.

- Ha, ha. Niall naprawdę wyjdź. Nie mam ochoty świecić ci gołym tyłkiem.

- Ale mi to nie przeszkadza.

- Nie wyjdziesz?

- Nie - wyróciłam oczami i odwróciłam się do niego tyłem i zdjęłam koszulę nocną. Przyłożyłam stanik do piersi, ale nie mogłam go z tyłu zapiąć. Nagle poczułam czyjeś ręce, które dotykają moich pleców. - Pomogę - odparł i zwinnie zapiął mi biustonosz. Następnie założyłam top i wskoczyłam pod kołdrę, aby się bezpiecznie przebrać. - No ej!

- Pomarz sobie! - wytchnęłam mu język i założyłam majtki.

- Nie dasz popatrzeć?

- Nie... - pokiwałam głową i wciągnęłam na swoje nogi rurki. Założyłam jeszcze stópki, superstray, bluzę i kurtkę z chustą, byłam gotowa. Niall wziął swoją kurtkę. - To my wychodzimy! - krzyknęłam do wymiotującej Lucy. Wyszliśmy z pomieszczenia, a następnie z internatu.

- Pojedziemy samochodem - oznajmił.

- Masz prawko?

- No, a jak? - w tej chwili kluczykami otworzył czarne audi.

~/○\~

- Boisz się mała? - spytał mnie Niall, gdy oboje byliśmy przpinani do uprzęży.

- Nie - odparłam zgodnie z prawdą. - Zawsze chciałam skoczyć na bungee, nigdy jakoś nie przydażyła się okazja, a ty,  skakałeś?

- Z trzy razy, ale teraz to jest największa wysokość.

- Nie zapytałam, ile metrów?

- Siedemdziesiąt.

- Ile?! Człowieku ja skaczę pierwszy raz w życiu?!

- Czyli jednak się boisz...

- Tak!

- Rezygnujesz?

- Co to, to nie i ja skaczę pierwsza - odparłam.

~/○\~

Jestem już na górze i mogę skakać, o nie... teraz mnie obleciał strach. Na dole stał Niall i pracownicy, tylko on oczekiwał na mój skok. Ale co jeśli się coś urwie, albo zaplącze mi się na szyi?

- Pani skacze czy zjeżdżamy?  Bo stoimy tu już parę minut - oznajmił gościu, który wjechał na górę ze mną.

- Już, już - rzuciłam i spojrzałam w dół.

- Cassi dasz radę! - z dołu usłyszałam krzyk Nialla, to mnie zmotywowało, skoczyłam. W moim brzuchu poczułam tak jakby pustkę, dziwne ukłucie. Zimny wiatr uderzył mi w twarz, a sama chciałam już być na dole i mieć pewność, że ta lina się nie urwała. W końcu poczułam szarpnięcie i to, że lecę do góry, a następnie znów lecę w dół. To powturzyło się kilka razy, w końcu zostałam spuszczona na miękki materac i odpięto mi uprzęże. W tym czasie zobaczyłam jak Niall już wjeżdża do góry. Gdy tam się znalazł od razu skoczył co mnie bardzo zdziwiło. Po kilku minutach oboje byliśmy wolni. - I jak się skakało?

- Świetnie - skłamałam.

- To może jeszcze raz?

- Nie mam pieniędzy - wymigałam się pokazując mu język. - Co teraz robimy? Wracamy do internatu?

- To chodźmy na obiad, w pobliżu jest dobra, włoska restauracja.

- Już obiad?

- Jechaliśmy tu dwie godziny, zanim dojedziemy to miną dwie i pół. Jest trzynasta.

- To idziemy, trochę pieniędzy mi jeszcze zostało.

- O nie, to ja zapraszam na randkę.

Jestem TwojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz