TOM
Nie wiem na czym polegało to łączenie, o którym mówił Harry, ale już po chwili poczułem jak ogromne pokłady mocy napływają do mojego ciała. Było to trochę dziwne uczucie czuć w sobie obcą energię, ale tylko dzięki temu mogłem powstrzymać tą dwójkę Gryfonów. Stary Drops nieźle ich przeszkolił, pomyślałem patrząc na nich z wściekłością. Tak naprawdę to nie na nich byłem zły tylko na Zakon Feniksa. To on wyzwalał w dzieciach te moc, która powodowała, że ich duszę były coraz bardziej niszczone. Ani Ron ani Hermiona nie mieli wyboru, ponieważ to wszystko zaczyna się zaraz po narodzinach i trwa do osiągnięcia pełnoletności. Inna sprawa, że ten proces nie jest nie do zatrzymania, pomyślałem ponuro zastanawiając się jednocześnie jakim zaklęcie ich potraktować. Nie chciałem ich zabijać, ponieważ wbrew wszystkiemu co o mnie mówiono, nie byłem potworem i nie używałem zaklęć niewybaczalnych bez potrzeby. Poza tym Harry nigdy by mi tego nie wybaczył. Pomimo tego, że to zdradzili to i tak wciąż byli jego przyjaciółmi. Nawet jeżeli by mnie nie powstrzymał to i tak uwarzałby mnie za zabójce Rona i Hermiony, a tego nie chciałem. Zależało mi na zaprzyjaźnieniu się z nim, a nie zrobieniu sobie z niego wroga. Nie dość, że było to dla mnie niebezpieczne, to na dodatek gdyby Harry stanął przeciwko mnie to nasz świat - i nie tylko nasz- zostanie zniszczony.
~Spytaj się Mikel'a jakim zakleciem mogę ich potraktować. Tak żeby nic im nie zrobić, ale żeby stracili przytomność~powiedziałem do Harrego, uważnie przyglądając się dwójce moich przeciwników, którzy już wyszli z szoku i znów coś zaczęli mruczeć. ~Szybko!~Mówi, że jest jedno, które może ich pokonać ~ odezwał się w mojej głowie Harry.
~Jakie?!~krzyknąłem, a w mojej głowie pojawiły się słowa zaklęcia. Niewiele myśląc zacząłem je recytować i już po chwili poczułem jak wokół mnie robi się coraz cieplej. Nie wiem na czym miało polegać to zaklęcie, ale jak narazie nie pomagało za bardzo. Zaklęcie było bardzo długie, ale jak się okazało było bardzo skuteczne. Już po chwili Ron i Hermiona byli coraz bardziej czerwieni i wyglądali jakby się gotowali od środka. Pierwsza padła Hermiona, a tuż za nią Ron. Przez chwilę wpatrywałem się w nich zaskoczony, ale już po chwili wylądowałem na ziemi. Cholera, pomyślałem słabo kiedy się nogi pode mną ugieły. Za dużo mocy z użyłem na te szczeniaki, na dodatek nie poslugiwałem się różdżką co jeszcze bardziej mnie osłabiło. Jak to się stało, że Ron i Hermiona mieli w sobie tak potężne pokłady mocy?! Nawet jeżeli zostali poddani specjalnemu szkoleniu, to nie powinni osiągnąć tak wysokiego poziomu.
~Nic ci nie jest?~spytał zaniepokojony Harry, a ja pokręciłem przecząco głową. Kiedy chłopak znów powtórzył pytanie zrozumiałem, że przecież mnie nie widzi i westchnąłem zrezygnowany. Byłem już naprawdę zmęczony tym wszystkim. Od dziecka pragnąłem wieść normalne, szczęśliwe życie, bez żadnych trosk. A jednak los tak okrutnie mnie ukarał, że prawie codziennie toczyłem jakąś walkę, jak nie z innymi to z sobą samym i tym co mnie wyniszczało. Nie miałem dnia spokoju i to wszystko przez to, że jako jeden z nielicznych w dzieciństwie nie zaakceptowałem pomysłu Dropsa dotyczącego czarodziejów i mugoli. Bo jak mogłem się zgodzić na to by całkiem nas rozdzielić?! Mój ojciec był mugolem tak jak większość moich przyjaciół. Dzięki moim dość rozsądnym argumentom, udało mi się odwieść ministerstwo od tego pomysłu. Niestety ściągnąłem na siebie gniew jednego z najpotężniejszych czarodziejów. Od tamtego czasu byłem nazywany Lordem Voldemortem, a ludzie mnie nienawidzili czekając na pojawienie wybrańca, który miał mnie zabić. Szkoda tylko, że ta przepowiednia nie mówiła prawdy i nie było na tym świecie kogoś komu przeznaczone było mnie zabić. Za długo już żyłem i za dużo wycierpiałem by móc żyć kiedykolwiek szczęśliwie. A przynajmniej tak mi się wydawało.
💕💕💕
HARRYNiepokoiłem się o Toma. Zanim stracił przytomność mogłem wyczuć ogromne cierpienie, które nie opuszczało go nawet na chwilę. Mój ból przy jego był czymś zmupełnie nieznaczący. Co mu takiego zrobiono, myslalem siedząc obok łóżka, na którym ja i Draco położyliśmy Toma po tym jak po niego przyszliśmy. Jeżeli mam być szczery to byłem zaskoczony tym, że nie chciałem sprawdzić co jest z Ronem i Hermioną, tylko martwiłem się o Toma.
-Draco, dlaczego Tom nie zabił Rona i Hermiony? - spytałem, ponieważ to pytanie dręczyło mnie od bardzo dawna.
-Sam nie wiem- powiedział wzruszając ramionami. - To znaczy wiem, ale jest to tylko pół prawda. Myślę, że on nie chciał byś go zninawidził, ponieważ tylko razem współgrając będziecie mogli uratować świat. Ale jego prawdziwym powodem jest wiara we wszystkich ludzi. Nie ważne co dany człowiek zrobił, on i tak widzi w nim dobro i chce go uratować za wszelką cenę. Poza tym on nie jest potworem. Zostań z nim, a ja pójdę do Mikela- dodał. Skinąłem głową na znak, że się zgadzam i spojrzałem na śpiącą twarz Toma. Nawet we śnie zdawał się być bardzo smutny, jakby nie było na tym świecie radości, a przynajmniej nie dla niego. Patrząc tak na niego czułem jak z każdą chwilą serce wali mi coraz szybciej i zanim zdołałem pomyśleć co robię, dotknąłem jego policzka. Jego skóra była tak cudownie miękka i gładka w dotyku, ale i upiornie zimna. Zupełnie jak u trupa, pomyślałem, a następnie szybko przyłożyłem dwa palce w do miejsca gdzie powinienem wyczuć puls. Na szczęście był łatwo wyczuwalny. Z westchnieniem ulgi znów usiadłem przy nim i chwyciłem go za rękę. Kto by pomyślał, że nasze przeznaczenia połączął się w ten sposób. To ten człowiek przez tyle lat mojego życia robił wszystko, żebym tylko mógł przeżyć, a ja nie okazałem mu nawet krztyny wdzięczności.
-Dziękuję - szepnąłem do niego, ale on dalej smacznie spał. Obyś chociaż snu miał kolorowe, pomyślałem nachylając się i całując go w policzek. Teraz to ja muszę mu pomóc i nie poddam się tak łatwo.
Akurat w momencie kiedy znów powróciłem do mojej wcześniejszej pozycji, do pokoju wpadł Draco, a jego mina od razu mówiła, że stało się coś złego. Blondyn z natury był blady, ale to jak wyglądał teraz... Brak słów na opisanie takiej bladości.-Co się stało?
-Dzieci... One zostały porwane przez Zakon. Tylko Mikel się uratował! Musimy im pomóc!
Hejcia! Oto koniec! Mam nadzieję, że się spodoba!
CZYTASZ
Na zawsze razem
FanfictionHarr'ego od jakiegoś czasu prześladuje niezwykły pech, czasami ma nawet wrażenie, że wszystko te wypadki są spowodowane przez kogoś. Oczywiście, chłopak całą winę zwala na Voldemorta. Jednak szybko musi zmienić zdanie, kiedy jego najlepsi przyjaciel...