☆★Rozdział 1★☆

657 41 4
                                    

Zaczął się wrzesień. Lekko chłodny wiatr zwiewał liście z gałęzi drzew. W San Francisco, mieszkam ja, Sara Luise. Normalna osiemnastolatka która właśnie zaczyna ostatnią klasę ogólnika. Wstałam dość wcześniej i wyjrzałam za okno, które było zaraz obok mojego łóżka. Przyjemnie zimny wiatr rozwiewał moje jasno rude włosy a dla mnie piękna pogoda sprawiała że w moich ciemno zielonych oczach pojawiały się iskierki zachwycenia. Zawsze kochałam jesień jaki i zimę, bardziej niż wiosnę i lato. Nistety z mojego wpatrywania się w stary dąb na naszym ogrodzie przerwała mi mama, pękająca w moje drzwi.

- Skarbie, wstałaś już? Chodź na śniadanie i uszykuj się do szkoły.

Czy ona zawsze będzie mnie tak traktować? Jak małe dziecko. Niestety bez marudzenia wstałam uszykowałam torbę do szkoły i zgarnęła swoje ubrania. Przebrałam się, załatwiłam to ci miałam w toalecie i udałam się na dół na śniadanie. Jak zwykle; mój brat w pół żywy po imprezie patrzył pusto w jedzenie, a na śniadanie typowo jajecznica z bekonem do tego chleb. Ach codzienność.

Po skończonym śniadaniu, pożegnałam mamę oraz tego lenia Jacoba i wyszłam z domu do szkoły. Droga do mojej szkoły nie była długa więc bezproblemu zrobiłam sobie spacer. Po moim dotarciu do. szkoły od razu zaczęły się lekcje, powędrowałam do swojej klasy i czekałam aż lekcje się zaczną. Czyli świetnie, ominęłam apel. Ah te pierwsze lekcję roku, czyli przedstawienie się, przedstawienie regulaminu... jakby nikt go nie znał i początkowe "luźne" lekcje. Co mogę powiedzieć, raczej każdy z nas to przeżył, tą nudę początku roku. Do szkoły na 8:00 do 16:00...osiem godzin zmarnowane, a mogłam je wykorzystać lepiej, no ale cóż jeśli chcę dostać chociaż w jakimś stopniu dobrą pracę to muszę skończyć tą szkołę i nie marudzić.

Po całym dniu w szkole,czekała mnie miła niespodzianka. Przed moją szkołą czekał mój wujek brat mojej mamy, kapitan William Lennox. Nie widziałam go już chyba z rok.

- Wujek? Co ty tu robisz?- spytałam zdziwiona.

- A byłem w okolicy, więc stwierdziłem że was odwiedzę. W końcu to już więcej niż rok gdy ostanio się widzieliśmy.-odparł.

- Tak to prawda...

Wywiązała się między nami rozmowa. Okazało się że wujek był już u mamy i Jacoba, przy okazji wujek opieprzył Jacoba że ciągle chodzi na imprezy. I dobrze mu tak, może teraz mój kochany braciszek się ogarnie. Przez dobre kilkanaście minut gadaliśmy co u mnie, jak się czuję. Trochę śmiania, trochę smutku. W końcu wujek stwierdził że przedstawi mi swoich znajomych z wojska, stwierdził też że na pewno mi się spodoba to spotkanie. Tak więc wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy jakieś 20 kilometrów, na jakiś opuszczony teren. Był tam dość stary budynek a raczej to co z niego zostało, czyli gołe ściany i okna oraz drzwi zabite dechami. W jechaliśmy na teren budynku, który właściwie dziwnie przypominał opuszczony szpital, i za jechaliśmy go od tyłu. Z tyłu budynku stały już auta. Wysiadliśmy z auta wujka i stanęliśmy przed autami.

-Dobra panowie, możecie się jej pokazać.

Spojrzałam na wujka pytającym wzrokiem. Auta przed nami zaczęły się transformować w dziwne i ogromne roboty, szybko schowałam się za wujkiem a ten tylko się zaśmiał. Już po minutach, wielkie roboty spojrzały na nas.

-Saro,poznaj Autoboty.

Niespotykana Miłość TOM 1 [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz