☆★Rozdział 13★☆

310 19 15
                                    

Megatron nie czekał aż go zaatakuje, tylko ruszył mi na spotkanie. Wyprowadziłem cios w głowę Megatrona, ale uchylił się i trafił mnie pięścią w brzuch. Nie pozostałem mu dłużny i oddałem mu cios. Nie tracąc czasu zadałem mu cios z pół obrotu. Megatron zachwiał się ale nie przewrócił. Wyjął swojego shotguna i zaczął strzelać do mnie. Rzuciłem się na niego chcąc powalić go na ziemię i wytrącić mu broń z ręki. Nagle poczułem ostre szarpnięcie i niesamowity ból w lewym ramieniu! Ten skur...... wyrwał mi rękę! Wściekły chwyciłem go prawą dłonią za gardło i z całej siły uderzyłem jego głową o ziemię. Megatrona trochę zamroczyło, nie zwlekając przywaliłem mu z pięści w ryj. Megatron po chwili otrzeźwiał, zepchnął mnie z siebie i wstał na nogi. Zaczęliśmy wymieniać się ciosami. W pewnym momencie Megatron odsłonił się. Nie zamierzałem zmarnować takiej szansy. Błyskawicznie chwyciłem swój miecz i jednym ciosem od ciąłem Megatronowi łeb. Nie mogłem uwierzyć że zabiłem mojego największego wroga. Głowa Megatrona potoczyła się i zatrzymała prawie na samym środku sali. Wszyscy walczący zatrzymali się i ze zdumieniem patrzyli na łeb Megatrona. Wszystkie autoboty zaczęły wrzeszczeć z radości i wznosić okrzyki zwycięstwa. Decepticonom natomiast jakby ktoś podciął skrzydła. Część z nich próbowała uciec ale zostali powstrzymani przez moich przyjaciół. Reszta pokornie złożyła broń i dali się skuć jako jeńcy. W tym momencie do sali wszedł Ratchet z ledwie żywym Knockout'em. Zaraz podbiegłem do nich aby sprawdzić jak poważne są obrażenia Knockout'a. Nie zauważyłem że w całym tym zamieszaniu Starscream podkradł się do głowy Megatrona, chwycił ją pod pachę i uciekł nie zauważony przez nikogo. Nie traciliśmy czasu na świętowanie, tylko od razu część autobotów wraz z żołnierzami odstawiła uwięzionych decepticonów do więzienia. Ja z resztą chłopaków pozbieraliśmy całą broń i wróciliśmy do domu. Na miejscu Ratchet od razu zajął się rannym Knockout'em, który był w kiepskim stanie. Cała reszta zaczęła robić przygotowania do imprezy na cześć naszego zwycięstwa. Zrobiliśmy grilla, zamówiliśmy też pizzę i oczywiście kupiliśmy całe morze alkoholu. Sara była szczęśliwa z naszego powrotu i wcale nie przeszkadzało jej że chłopacy na imprezie trochę przesadzili z procentami. Oczywiście musiała co jakiś czas zaglądać do Hope ale malutka na szczęście spała jak aniołek i w ogóle nie przeszkadzały jej hałasy dobiegające z podwórza. Ja byłem bardzo szczęśliwy i wreszcie mogłem być spokojny o bezpieczeństwo moich ukochanych i przyjaciół. Żałowałem trochę tego co uczyniłem, bo w końcu Megatron był moim bratem. Zdaję sobie sprawę że on stał się taki zły bo spotkało go wielkie nieszczęście. Megatron stał się taki zgorzkniały po tym jak zabito mu żonę i uprowadzono jego córkę. Przyznaję z ciężkim sercem że to wszystko była też po części moja wina. Nie zapewniłem im bezpieczeństwa gdy Megatrona nie było, a napadli na nas łowcy głów. Jednak przeszłości nie da się już zmienić. Mogę tylko żałować tego co się stało.

(Scarlet Pov)

Minęło 15 ziemskich lat od kiedy uprowadzili mnie łowcy głów. Była przetrzymywana w najgorszym więzieniu we wszechświecie, o ile tą śmierdzącą norę można nazwać więzieniem. Teraz jednak dzięki moim odkrytym zdolnością teleportacyjnym udało mi się stamtąd uciec. Od razu skierowałam się na mój rodzinny Cybertron. Nie byłam jednak w najmniejszym stopniu przygotowana na to, co tam zastałam. Cała planeta wyglądała jak po wybuchu bomby jądrowej. Przerażona i ze łzami w optykach wędrowałam po gruzach mojego dawnego domu. Nie było tam żadnego żywego transformera. Wędrowałam po tych ruinach już dobre parę godzin gdy znalazłam sprawną kapsułę. Uruchomiłam ją a kapsuła automatycznie ustawiła cel podróży na jakąś pustynię na planecie zwaną Ziemią. Nie wiele myśląc zamknęłam kapsułę i wystartowałam. Po długiej podróży wylądowałam na Ziemi. Ostrożnie wyszłam z kapsuły i rozejrzałam się dookoła. Okazało się że wylądowałam faktycznie na jakieś pustyni, ale zauważyłam w oddali jakieś góry. Na razie postanowiłam odpocząć po podróży i nie oddalać się od kapsuły. Upłynęły może 3 ziemskie godziny gdy usłyszałam jakiś hałas. Spojrzałam w niebo i zauważyłam nadlatujący myśliwiec. Wylądował tuż obok kapsuły i transformował się w Starscreama, mojego przyjaciela z dziecięcych lat. On za to nie rozpoznał mnie w ogóle.

-Kim jesteś i co tu robisz?-warknął wściekły.

-Nie poznajesz mnie? Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. To ja, Scarlet, córka Megatrona! Nie poznajesz mnie?

-To niemożliwe! Scarlet porwali łowcy głów wiele lat temu i ślad po niej zaginął.

-To prawda.Porwali mnie i przetrzymywali w swoim więzieniu. Udało mi się dopiero teraz uciec, gdy stałam się dorosła i ujawniły się moje zdolności do teleportacji.

-To niesamowite! Nawet nie wiesz jak się cieszę!-wykrzyknął i porwał mnie w objęcia

-Ja też się cieszę że cię widze ale opowiedz mi ci się stało. Byłam na Cybertronie i to co tam zastałam mnie przeraziło. Wiem że moja matka nie żyje ale co się stało z Megatronem?

-To długa historia. Usiądź i wszystko ci opowiem.

Upłynęło sporo czasu zanim Starscream opowiedział mi wszystko co się wydarzyło. Wiedziałam że mój ojciec miał zapędy do rządzenia wszystkimi ale nie spodziewałam się, że tak to wszystko się potoczy. Byłam wściekła na Optimusa za to co zrobił Megatronowi. W końcu pochodzili z jednej planety a on wolał stanąć w obronie jakichś nędznych ludzi. Obiecałam sobie, że zemszczę się na Autobotach i tych ich człowieczkach. Starsceam zabrał mnie do swojej nowej kryjówki i pokazał mi głowę Megatrona nad którą pracował aby odtworzyć i ulepszyć mojego ojca. Pomagałam mu ile tylko mogłam a w wolnym czasie opracowywałam plan ataku na Autoboty. Starscream powiedział mi że Optimus zakochał się w człowieku i nawet ma dziecko. Myślę że ich strata bardzo boleśnie by dotknęła Prime'a. Moja zemsta będzie okrutna i nie zawaham się przed niczym aby osiągnąć swój cel.

(Sara Pov)

-Saro pora jechać do miasta na przymiarkę-zawołała moja mama

-już idę mamo-odkrzyknęłam i nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Mój ślub z Optimusem miał się odbyć już za klika dni i wszyscy byli zajęci przygotowaniami do ceremonii. Miałam właśnie jechać z moją mamą na ostatnią przymiarkę sukni i zamówić bukiety oraz tort. Byłam bardzo przejęta ale moja matka wpadała wręcz w histerię. Osobiście było mi wszystko jedno jaki kolor będą miały serwetki na stole albo jaki kształt będą miały kieliszki do wina. Ważne że biorę ślub z ukochaną osobą i że będą przy tym najbliższe mi osoby.

Pobyt w mieście zakończył się sukcesem , to znaczy wszystko załatwiłyśmy i nawet moja mama była zadowolona i chyba wreszcie się uspokoiła.

W końcu nadszedł ten wielki dzień. Na szczęście pogoda dopisała i było piękne słońce. Ceremonię zaplanowaliśmy na łące obok domu wujka. Były ustawione krzesła dla gości, piękny ołtarz i wszędzie mnóstwo kwiatów. Nie mogłabym sobie wymarzyć piękniejszego ślubu. Optimus czekał już przy ołtarzu razem z księdzem a mnie poprowadził wujek William. Byłam bardzo wzruszona ale widziałam że nie tylko ja byłam w takim stanie. Moja mama cały czas ocierała sobie oczy chusteczką podobnie jak ciocia. Nawet Bee był wzruszony. Hope grzecznie spała w wózeczku koło mojej mamy i chyba w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje wokół. Byłam bardzo przejęta i ledwie słuchałam tego co mówi ksiądz. W końcu nadeszła chwila gdy wypowiadaliśmy przysięgę małżeńską i wymieniliśmy się obrączkami. To było niesamowite patrzeć na Optimusa podczas gdy on mówi że będzie mnie kochał i szanował do końca życia i że nigdy mnie nie opuści. Wiedziałam że nigdy nie będę żałować tego mimo że jestem jeszcze taka młoda. Wiem że moje rówieśniczki bawią się i chodzą na randki z różnymi chłopakami, ale ja nigdy w życiu nie zamieniłabym się z nimi. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Po zakończeniu ceremonii udaliśmy się na przyjęcie weselne. Impreza udała się wspaniale. Tańczyłam chyba ze wszystkimi, chociaż najwięcej czasu spędziłam oczywiście na parkiecie z moim mężem. Nie spodziewałam się że on potrafi tak wspaniale tańczyć. Okazuje się że Optimus potrafi ciągle mnie zaskakiwać. Na przyjęciu nie brakowało niczego: jedzenia i picia było pod dostatkiem, obsługa fantastyczna a orkiestra grała tak, że nogi same rwały się do tańca. Wszystkim podobało się przyjęcie i każdy świetnie się bawił. Po imprezie pożegnaliśmy się ze wszystkimi, spakowaliśmy walizki i polecieliśmy wraz z Hope na nasz miesiąc miodowy na Karaiby. Zaraz po przybyciu i załatwieniu pokoi w hotelu udaliśmy się na plażę. Przed nami ukazał się wspaniały widok: błękitne fale oceanu, złocisty piasek i mnóstwo palm sprawiło, że poczuliśmy się jak w raju. Mogłabym spędzić tu całe swoje życie.

Niespotykana Miłość TOM 1 [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz