IX. |Maraton cz.2|

1.2K 105 0
                                    


- Daleko jeszcze?

- Ta.

- Nadal?

- Ta.

- Jak bardzo?

- Ta.

- ..Jak bardzo?

Cisza. Najwyraźniej chłopak wypracował sobie jedną jedyną odpowiedź i innych nie miał zamiaru udzielać. Ale co Ci szkodzi? Cóż..

- A jak daleko?

- Bardzo.

- Aha! Jak bardzo?

- Bardzo.

- Ile?

- Bardzo.

Mrugnęłaś szybko,krztusząc się powietrzem. W końcu zrezygnowałaś i po prostu poprawiłaś bagaż oraz wypadający z niego pusty zwój,który zawsze miałaś obowiązek ze sobą zabierać. Znajdując sobie zajęcie,którym było kopanie kamyka spuściłaś głowę. Sama nie byłaś pewna o co chodziło w tym śnie. Że niby najpierw wkurzona i pełna energii szukałaś czerwonej kupy,a potem bezradna umierałaś w ramionach kogoś,kto Cię niósł? Aż głupie. Prawda? Prawda. Prawda..?

Nagle stanęłaś. Czyżbyś wyczuła obecność jakichś wrogów? O ile w ogóle te osoby były do Was w taki sposób nastawione.. Gaara najwyraźniej się tym specjalnie nie zainteresował,chociaż widziałaś,że lustruje wzrokiem wszystko naokoło. Ah,czyli jednak. Wiadome było to,że jeżeli transportowaliście coś ważnego,nie obyłoby się bez przeszkodzenia w tym przez wroga. Nie żeby coś,ale byłaś lekko'uczulona' na takie sytuacje.

Jako iż ogólnie zbliżaliście się powoli do celu,występowało wszędzie coraz więcej większych i dobrze rosnących roślin. Po drzewach można by było się już spokojnie przemieszczać,jednak i tak były trochę daleko od siebie,czym ryzykowało się upadkiem. Mimo tego na niebie pojawiało się coraz to więcej chmur,czasami powiewał nawet mocniejszy wiatr od tego na co dzień w tych okolicach. Usłyszałaś szelest ze swojej prawej strony,odwracając natychmiastowo głowę i odruchowo kładąc rękę na jednym z kunaiów. Twój towarzysz jednak w tej chwili już zupełnie to zignorował,nawet się nie zatrzymując.Więc jakby co,to udasz,że nagle sobie upadłaś i umarłaś. W sumie,nie dążyło to jednak do niczego.. Podeszłaś nieco bliżej,tym samym mogąc minimalnie zobaczyć to co jest za małym murem z krzewów. Szybko schowałaś wyciągniętą przez ten czas broń i przedarłaś się na jego drugą stronę,zrywając odrobinę bandaże u dołu.


3 os. pov.


Mogłoby się wydawać,że zniknięcie dziewczyny wcale Gaarą nie poruszyło,lecz widać było jak zwolnił swój krok i przejechał wzrokiem obie strony. Dlaczego tam poszła?On przecież wiedział. Wiedział,że nie spotkają nikogo zagrażającemu ich życiu choćby odrobinę po drodze. Skąd? Ano..

- Hej,Gaara..!

|Kolor|włosa nie była pewna,czy zawołanie go po imieniu nie zdenerwuje go trochę. Chociaż,dlaczego by miało? Akurat przez wypowiedzenie to przez nią? Tamten tym razem stanął w miejscu,patrząc na nią bokiem. Wymachiwała do niego wolną ręką,niosąc coś.. kogoś na na swoich plecach. Gdy podeszła bliżej,mógł spostrzec,że był to chłopiec w wieku około 6-7 lat. Na nodze miał założony bandaż. Nie był on nowy ale też nie taki,by się już do tego nie nadawał,więc.. Po chwili obserwowania można było także zauważyć,że |Imię| nie ma owiniętej ręki,którą trzyma dzieciaka. Wszystko było wiadome.

- Nie wiem skąd..

Nie słuchał jej,nie miał po co.Chciała go ze sobą targać,to proszę. Ruszyli ponownie.


- ..to dlatego. Także..

- Nie obchodzi mnie to.


Reader pov.


Ot,no i to było tyle. Bo czemu nie? Mimowolnie się uśmiechnęłaś. Noboru,bo tak przedstawił się Ci chłopiec niepewnie wcześniej,ze zmęczenia choć nie chciał przymykał oczy. Nic takiego mu nie było,przynajmniej tak się wydawało. Tak czy inaczej,wypadek potrzebował na razie tylko jako takiego usztywnienia bandażem. Nie chciał Ci dużo powiedzieć,lecz to nie było ważne. Imię,wioska i powiedzenie co go boli,to w zupełności wystarczyło. Tak,prawda,nie lubiłaś dzieci w tym wieku,lecz widząc go jakby to zanikło na dłuższą chwilę i cieszyłaś się,a byłaś nawet z siebie lekko dumna.


Podniosłaś głowę go góry,gdzie było widać już mury Konohy.

|| Gaara x Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz