Gotham nie był już taki sam jakiego go zostawiłam rok temu. Różnił się od Paryża wieloma rzeczami; wyglądem, pogodą, atrakcyjnością, a nawet zaufaniem między ludźmi. Paryżanie byli o wiele bardziej uprzejmi, o tak. Pogoda była bardziej milsza w Europie niż w Ameryce i chodniki bardziej czyste. We Francji witało się kiwnięciem głową, a w Gotham spojrzeniem wspólnego strachu. Strach o własne życie i życie najbliższych, którzy mogli kopnąć w kalendarz wynosząc śmieci lub wyprowadzając psa. Dziwiłam się dlaczego ulice Gotham tętniły życiem nawet późną nocą. I dziwiłam się dlaczego postanowiłam wrócić.
-Ja do pani Bacall.- uśmiechnęłam się lekko do recepcjonistki która jedynie zrobiła grymas na wieść że musi poszukać w komputerze osoby o imieniu Bacall.
Spróbowałam spojrzeć zza blat na ekran komputera, przez co dostałam jedynie karcące spojrzenie kobiety. Po paru sekundach głośno westchnęła łapiąc się za spocony, gruby kark.
-Pani na wywiad?- wymamrotała pod nosem.
-Nie. Jestem jej wnuczką.- wypięłam dumnie pierś wymawiając to zdanie.
Kobieta ponowię zrobiła grymas, po czym pokazała pulchnym palcem na korytarz.
-Na koniec korytarza, drzwi na prawo.- pokierowała mnie.
Skinęłam głową i udałam się w wyznaczonym mi kierunku. Kiedy dotarłam do pokoju 120, który był na końcu korytarza, lekko się zawahałam zanim zapukałam. Nie widziałam się z babcią przez rok. Mama namówiła ją żeby przeniosła się do domu starców, gdzie miało babci być "lepiej", a sama przeprowadziła się pośpiesznie na drugi koniec świata.
Drzwi się same otworzyły, a w nich stała starsza, smukła kobieta z siwymi włosami. W drzwiach stała słynna Lauren Bacall
-Babciu!- rzuciłam się w ramiona kobiety, która radośnie się zaśmiała.
-Moja piękna wnusia!- ucieszyła się do łez -Wchodź, wchodź!
Babcia zaprowadziła mnie do środka i usadziła koło łóżka. Powietrze było uwięzione i zmieszane z zapachem kwiatów. Wnętrze było urządzone typowo jak na wiek babci, a na półkach stały stare fotografie. Kobieta usiadła na łóżko spoglądając na mnie z ukosa.
-Piękna jak po mamusi... No i oczywiście po mnie- zaśmiała się. -Powiedz, co cię tu sprowadza?
-Stęskniłam się- odpowiedziałam szczerze.
-Za czym? Dziecko, nie masz co tu szukać.- zmartwiła się babcia. Zdziwiłam się nagłą zmianą nastroju babci. -Przecież wiesz że tutaj jest niebezpiecznie...
-Nie może być aż tak źle, no nie?- próbowałam rozluźnić atmosferę. -A poza tym, wzięłam prace jako lekarz w szpitalu w mieście. Trochę tutaj zostanę.
Babcia wstała i zaczęła powoli się poruszać w kółko. Musiała się podpierać laską, bo jej nogi nie były już takie jak kiedyś.
-Ale drogie dziecko! Tu jest tak niebezpiecznie.... skończyłaś dopiero dwadzieścia jeden lat...- powtarzała pod nosem.
-Skoro tak tutaj "niebezpiecznie", to pojedź ze mną do Paryża.- zaproponowałam zachęcająco.
-92-letnia kobieta i samolot na drugi koniec świata? Zwariowałaś Audrey...- pukneła się w czoło.
-Raz się żyje, co nie?- zażartowałam, ale tylko ja się zaśmiałam.
Babcia przyglądała mi się uważnie, czuwając nad każdym moim oddechem.
-Obiecaj mi, Audrey, że będziesz na siebie uważała... Gotham nie jest już taki jakiego go zapamiętałaś.- pokiwała palcem.
Wstałam i podeszłam do babci. Przytuliłam ją i głośno powiedziałam;
-Moja filozofia jest taka, że martwienie się na zapas równa się z dwukrotnym cierpieniem.
Wróciłam do domu rodziców gdzie mieszkaliśmy przed przeprowadzką. W pokojach witała pustka a na podłodze rozniósł się lekki kurz. Moje kroki odbijały się echem po ścianach kiedy rozglądałam się co nieco dookoła. Weszłam do garażu, gdzie zastałam mój największy skarb. Momentalnie wsiadłam do mojego byłego samochodu i wsadziłam kluczyki które zawsze wisiały obok tych od domu. Kilkakrotnie przekręcałam kluczyk, a kiedy usłyszałam prawidłowy odgłos, głośno westchnęłam.
-Ha! Nadal działaś, ty skurczybyku!- zaśmiałam się głośno.
Mój śmiech przerwał odgłos zatrzaskujących się frontowych drzwi. Szybko wybiegłam z garażu i skręciłam w lewo. Nikogo nie było. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, szukając sprawcę hałasu. Już miałam zamknąć drzwi, gdy na wycieraczce zauważyłam białą róże i przyczepioną małą karteczkę. Podniosłam kwiat i obróciłam liścik, układając ładne litery w słowa.
"Witam w domu, ma chérie
- J."
YOU ARE READING
Why So Serious? II Joker
Teen FictionGotham nie był już taki sam jakiego go zostawiłam rok temu. Różnił się od Paryża wieloma rzeczami; wyglądem, pogodą, atrakcyjnością, a nawet zaufaniem między ludźmi. Paryżanie byli o wiele bardziej uprzejmi, o tak. Pogoda była bardziej milsza w Euro...