Be our guest

11 0 0
                                    


Zeszłam po szerokich, długich i zakręconych schodach, gdzie balustrada była pozłacana i ozdobiona błyszczącymi się kryształkami. Ciemny dywan okrywał stopnie, a kiedy schodziłam, czułam się jak królewna. Prawie zapomniałam o całym tym porwaniu, gdy charakterystyczny śmiech zapełnił całe pomieszczenie.

Wychyliłam się w lewo, skąd miałam idealny widok na długą, białą kanapę ze stolikiem i nowoczesnym telewizorem.

-Głodna?- porywacz się wyjawił i pokazał nieprzyjemny uśmiech. - Już myślałem, że tam zdechniesz.

Zignorowałam jego uwagę i zeszłam na dół. Szybko znalazłam otwartą kuchnię, która była dosłownie naprzeciwko, i usiadłam na końcu białego stołu. Jedzenia nie było, więc dumnie podniosłam głowę i schowałam ręce pod stół. Podniosłam brew, nie ukazując żadnych emocji.

-No? I gdzie moje obiecane jedzenie?- zapytałam, nawet nie patrząc na klauna, który prawdopodobnie się uśmiechał.

-A może małe "dziękuje"?

Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Na moje nieszczęście, zielonowłosy przysiadł się do stołu i machnął ręką. Jak na zawołanie, starszy facet w garniturze przyszedł z jedzeniem na talerzach. Pachnący przyprawami stek został podany pod mój nos, a ja podziękowałam kamerdynerowi skinięciem głową.

Nie jadłam w życiu niczego lepszego! Dokładnie zrobiony posiłek ucieszył mój żołądek. Upieczone ziemniaczki, idealnie przyprawiony stek i lekka surówka... Pycha!

-Układ jest taki- odezwał się klaun, przeżuwając mięso. - Będziesz pod moją kontrolą przez dziesięć dni. Tylko dziesięć. Potem sama zdecydujesz czy zostaniesz.

-Czy zostanę?- prychnęłam - Czy zostanę?- powtórzyłam wściekle.

Klaun kiwnął głową, jakby potwierdził jakiś zakład.

-Jeśli spróbujesz uciec, to gorzko pożałujesz... No i ta twoja babcia.- zagroził, pouczając mnie palcem.

Zniżyłam wzrok, czuwając, jak złość pulsuje mi w żyłach. Zaczęłam się pocić. Co mnie wzięło żebym poszła do jakiegoś klubu? I to sama? To wszystko moja wina!

-Zgoda.- wyplułam słowa, prosto w jego obrzydliwą twarz.

Klasnął w ręce uradowany, i ponownie wziął się za obiad. Cała ta rozmowa odebrała mi apetytu. Bojąc się wstać, siedziałam prosto jak na damę pozostało, i wpatrywałam się w przestrzeń. Myślałam o babci. Zrobiłabym wszystko, żeby ją uchronić. Tylko ją miałam. Tylko ona ze mną wytrzymała, kiedy inni się odwrócili.


-Skąd masz ten pierścionek?- zapytał, pokazując na mój prawy palec.

-Nie twój interes, trupie- odpowiedziałam, czego od razu pożałowałam.

Trup pojawił się koło mnie momentalnie, łapiąc mnie za szyje i patrząc głęboko w moje oczy.

-Jeszcze raz tak mi odpowiesz, to pożałujesz- zagroził mi.

Zatrzęsłam się ze strachu i szybkością klauna. Walczyłam z łzami, które z całej siły chciały się wydostać na zewnątrz.

-Prze-przepraszam- wyszeptałam.

-Grzeczna dziewczynka!- poklepał mnie radośnie po policzku. -No a teraz opowiedz mi o tym pierścionku.

Spojrzałam ostatni raz w jego tęczówki, po czym wzięłam głęboki oddech i skierowałam wzrok do przodu, gotowa odpowiedzieć na jego pytanie. Musiałam grać w jego obrzydliwą grę.


-Ja w sprawie zwolnienia się z lekcji!- uśmiechnęłam się do kobiety za blatem.

Nie mając ochoty na kolejną, nudną wypowiedz nauczycielki francuskiego, sama napisałam zwolnienie od mamy, podrabiając jej podpis.

-Momencik- uśmiechnęła się fałszywie kobieta, znikając za drzwiami.

Stałam, nucąc pod nosem moją ulubioną piosenkę, zerkając w co popadnie. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos nieznajomego chłopaka, który siedział pod ścianą niedaleko mnie.

-Ej!- wyszeptał brunet o jasnych oczach. -Złóż to.- Pokazał na kartkę którą trzymałam Rozejrzałam się dookoła, upewniając się że to do mnie. -Złóż to.

-Przecież nie jestem głucha.- odgryzłam się. -Niby po co?

-Żeby ta babka się nie zorientowała, że to fałszywe zwolnienie. -wytłumaczył.

-Ale to jest prawdziwe zwolnienie.- skłamałam zirytowana, przeciągając sylaby.

Brunet się zaśmiał. Rozejrzałam się czy kobieta nie wraca, a kiedy się upewniłam że jeszcze jest w pokoju obok, machnęłam brunetowi żeby się uciszył.

-A skąd jesteś taki pewny?- podniosłam brew do góry.

-Jakby była od mamy, to od razu byś złożyła kartkę i schowała do kieszeni.- powiedział jakby to było oczywiste.

Wymigował to, co miałam zrobić. Nie chcąc przyznać mu racji, dyskretnie złożyłam zwolnienie tak, żeby jasnooki tego nie zauważył. Na moje nieszczęście, chłopak to zobaczył i zaśmiał się krótko.

-Jestem Jack!- wyciągnął do mnie rękę, którą pewnie ujęłam.

-Audrey.- przedstawiłam się.

-Miło było poznać. No, obowiązki wzywają!- wstał i udał się do otwartego pokoju dyrektora. W otwartych drzwiach stał srogo wyglądający facet, zapewne jego opiekun.

-Na razie!- pożegnałam się.

Brunet odwrócił się do mnie i wesoło pomachał, za co został pociągnięty za koszule przez faceta. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kobieta w końcu raczyła wrócił i poprosiła o złożoną karteczkę. Podałam jej zwolnienie, i kiedy położyłam ręce na blat, zauważyłam ładny, srebrny pierścionek na palcu wskazującym. Zdziwiłam się, bo nigdy go nie widziałam ani nie nakładałam. Nie zwracając większej uwagi na kobietę, dwa słowa powtórzyły mi się w głowie;

"Jestem Jack!"

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 17, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Why So Serious? II JokerWhere stories live. Discover now