-Wiesz że wyglądasz jak trup?- zauważyłam kiedy klaun ciągnął mnie za sobą.
Ciemny, długi korytarz wydawał się nie mieć końca. Ukradkiem oka próbowałam przejrzeć wzrokiem przez brązowe drzwi które pokazywały się coraz częściej.
Zatrzymaliśmy się przed ciężkimi i starymi drzwiami. Klaun wciągnął mnie do środka i zamknął za sobą drzwi. Ostre, białe światło prawie mnie oślepiło kiedy próbowałam otworzyć oczy.
-Gdzie jestem?- wymamrotałam przecierając oczy.
Nie dostając odpowiedzi, rozejrzałam się dookoła i skapnęłam się że znajduje się w pustym magazynie, gdzie jedynie szare szafki na ścianach ozdabiały pokój.
-Jeśli mnie natychmiast nie wypuścisz, to zacznę krzyczeć.- zagroziłam mu, ale on zdawał się mnie nie słyszeć.
Grzebał po szafkach zadowolony, nucąc jakąś melodyjkę pod nosem. Jego nieuwagę na mojej osobie chciałam wykorzystać i spróbować uciec, lecz na nic moje starania. Drzwi, którymi weszliśmy, były zamknięte na dobre, a ja jedynie robiłam hałas. Nie miałam wątpliwości że mnie usłyszał. W magazynie nie było żadnych okien lub innych drzwi, tylko szafki i dwa krzesła po środku pomieszczenia.
-Ale jestem głupia- wymamrotałam przez zęby, bojąc się co ten trup chciał ze mną zrobić.
-Nie wątpię w to.- Klaun się w końcu obrócił, uśmiechając się psychopatycznie. Trzymał małą buteleczkę z tajemniczym płynem. -Jesteś głodna?
-Nie wiem kim jesteś, albo co ode mnie chcesz, ale jesteś porąbany!- krzyknęłam cofając się do tyłu, kiedy ten się zbliżał.
-Skąd ta powaga Audrey?- udawał skruszonego, po czym wskazał na krzesło.
Bojąc się o własne zdrowie, zrobiłam jak kazał i usiadłam na jednym z krzeseł. Mężczyzna sam zajął drugie krzesło, tak że siedzieliśmy na przeciwko siebie.
-Od kiedy znasz moje imię?- próbowałam ukryć swój strach, ale nie mogłam przestać się trząść.
-Ah ta ta ta ta- pokiwał palcem - Nie za dużo pytań? Nie rób tak bo ci tak zostanie- skomentował mój grymas.
Po chwili milczenia, klaun wyjął z kieszeni marynarki broń. Rewolwer był czarny, ale za to pięknie ozdobiony. Przestraszyłam się... i to bardzo. Zaczęłam się nerwowo rozglądać po otoczeniu, ale jeden, błędny ruch mógłby się okazać porażką. Oglądał broń z takim zachwytem jak dziecko patrzy na nową zabawkę. Wyprostował ramię, wycelował broń na mnie i... przekręcił ją na swoją głowę. Wziął moją dłoń, ignorując moje wyrywanie, i przykleił do pistoletu. Sam trzymał mocno rewolwer, ale spust pozostawił do mojej dyspozycji.
-Przedstawię ci anarchię, hm?- odezwał się intrygującym głosem. -Zrób troszeczkę hałasu, a wszystko zamieni się w chaos. Jestem agentem chaosu... A ty wiesz że to z chaosem jest sprawiedliwe...- pokiwał palcem i głośno odetchnął -Narobiłaś mi wiele hałasu kilka lat temu... o tak... więc JA narobię to samo tobie. BĘDZIEMY KWITA!
Wzdrygnęłam się kiedy krzyknął. Samotna łza zabłysła na moim bladym policzku. Chciałam po prostu do domu! Jak znalazłam się w takiej sytuacji?
-N-nie mam p-pojęcia o co ci... Nie mam pojęcia o co ci chodzi- próbowałam na normalny głos.
-A ja myśle że dobrze wiesz o co mi chodzi- przewrócił oczami udając poważnego. -Ty decydujesz jak ten dzień się zakończy.
Spojrzał na mnie bardzo stanowczo, ale jego usta pokazywały jedynie rozbawienie. Jego oczy. Jego oczy dawały mi powód żebym odpuściła. Moja ręka niebezpiecznie się zatrzęsła, po czym rozluźniła się w dłoni zielonowłosego. Trup, najwidoczniej zadowolony ze swojej roboty, schował broń z powrotem do marynarki. Przetarł moje łzy, o dziwo delikatnie, i głęboko mi się przeglądał.
-Wypij.
Podał mi buteleczkę którą już wcześniej wyjął. Nie mając nic do stracenia, ponownie zrobiłam jak kazał i wypiłam słony płyn. Posłałam mu skeptyczne spojrzenie gdyż nie czułam żadnej różnicy. Jednak po minucie czarne plamy zasłaniały mi widok, a ostanie co słyszałam zanim całkowicie zemdlałam, był den charakterystyczny śmiech.
Nie wiedziałam gdzie się znajdowałam. Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie jedynie biała linia rozświetlała pokój. Kiedy moje oczy się przyzwyczaiły do tej ponurej ciemności, zauważyłam że tak naprawdę znajdowałam się w sypialni. Była tam szafa, wiktoriańska toaletka, komody no i łóżko na którym leżałam. Ściany były ozdobione w ramki, ale zdjęć nie zdołałam zobaczyć. Momentalnie wyszłam z łóżka i sprawdziłam się po całym ciele. Jeżeli ten psychopata coś mi zrobił, to matka rodzona go nie rozpozna!
Rozglądałam się po całym pokoju. Drzwi były zamknięte, więc jedyne co mi pozostało to przeczekanie w tym pomieszczeniu. Podeszłam do bardzo ładnej toaletki, która była biało-złota. Ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam mały, plastikowy kubek z łyżeczką obok. Założyłam że to był jogurt czy coś w tym rodzaju, a kiedy podniosłam kubek, natknęłam się na małą, fioletową karteczkę;
"Kto chce małym być siłaczem, zjada wszystko i nie płacze!Kto się długo bawić chce- ten śniadanie pięknie zje.Kto chce posiąść siłę lwa, ten obiadek je raz dwa.A kto zje też podwieczorek ten wspaniały ma humorek.
-J"
YOU ARE READING
Why So Serious? II Joker
Teen FictionGotham nie był już taki sam jakiego go zostawiłam rok temu. Różnił się od Paryża wieloma rzeczami; wyglądem, pogodą, atrakcyjnością, a nawet zaufaniem między ludźmi. Paryżanie byli o wiele bardziej uprzejmi, o tak. Pogoda była bardziej milsza w Euro...