Rozdział 2 - Strach

291 14 2
                                    




- Rozumiesz, Rea... - jęknął Malcolm zbolałym tonem.

Próbował mi właśnie wytłumaczyć, dlaczego nie może pójść ze mną na plażę. Jak zwykle. Wieczorem zawsze rozmawialiśmy, ale przez jego obowiązki grupowego tych rozmów było coraz mniej, nad czym ubolewałam. Choć starałam się go zrozumieć i postawić na jego miejscu. Dostało mu się wiele obowiązków, a on i tak zawsze miał ich dużo. Brakowało mi go. Wiem, że ma co robić... ale tęskniłam za nim. Annabeth wyjechała, a z nim spędzałam tak mało czasu, jakby go nie było.

Westchnęłam i odezwałam się po chwili ciszy:
- Rozumiem, Mal. - Uśmiechnął się, gdy skróciłam jego imię. - Masz wiele obowiązków i tak dalej... ale jakbyś mnie szukał, jestem na plaży. Tam gdzie zawsze - dodałam i odeszłam w stronę wymienionego miejsca.

Często mogłam tam pomyśleć. Nad wszystkim. Porozmawiać z bratem, co ostatnio odbywało się coraz rzadziej, ale plaża była urokiem samym w sobie. Nie potrzebowała do tego innych rzeczy.

Usiadłam na suchym piasku i spojrzałam na taflę wody. Słońce powoli znikało, a morze było spokojne.

„Czy u Annabeth też tak było?", zapytałam samą siebie, kiedy myśli powróciły do mojej siostry, jak i przyjaciółki. Czy u niej wszystko dobrze? Czy daje radę? Czy nic jej nie jest? Miałam milion pytań i zero odpowiedzi. Bezsilność i niewiedza, czyli prawdopodobnie najbardziej znienawidzone rzeczy przez dzieci Ateny.

Denerwowało mnie to, że nie wiemy co u nich. Że się z nami nie skontaktowali. A może nawet tego nie spróbowali? Wiem, było to egoistyczne, ale czy oni nie pomyśleli jak wszyscy tutaj się martwią? Choć to oni mają misję, z której mogą nie wrócić... a jeśli nie przeżyją... i...

Szybko potrząsnęłam głową, odganiając się od tego typu myśli i z zamiarem wstania, odwróciłam się. Zamarłam, nie będąc w stanie się podnieść. Jako dziecko bogini mądrości zawsze bałam się pająków, z powodu konfliktu mojej matki z Arachne, którą zamieniła w pierwszego pająka. Tylko, że ja bałam się ich panicznie. Nie tak jak Cam, nie uspokoję się po kilku chwilach. Strach mnie pożera i nie potrafię się ruszyć. Zapominam o tym, że jestem herosem. Zapominam, że potrafię walczyć. Broń wypada mi z rąk, a ja sama, nie mogąc się ruszyć, najczęściej mdleję. A teraz zmierzała w moją stronę armia pająków. Armia? Nie byłam tego pewna. Czy to zmysły postanowiły się ze mnie jeszcze pośmiać, czy naprawdę było ich tysiące? Nie wiedziałam. Zaczęłam szybciej oddychać, ale z każdym oddechem miałam wrażenie, jakby tego powietrza było coraz mniej. Mimo plamek przed oczami, spróbowałam się przyjrzeć stworzeniom. Były spiżowe i wyglądały, jakby były gotowe mnie rozszarpać. Nadciągały falami, a pierwsza z nich była już przy moich nogach. Spróbowałam się ruszyć, na marne. Strach przyćmił mi wzrok, jak i umysł. Zaczęłam się zastanawiać co tu robią mechaniczne pająki. Czy domek Hefajstosa je mi tu podłożył specjalnie? Nieee... to nie w ich stylu. Spróbowałam uciec, ale zdołałam opaść tylko na kolana. Pająki zaczęły wspinać się po moich kończynach, boleśnie wbijając w nie swoje ostro zakończone nóżki. Zamknęłam oczy, chcąc się obudzić z tego koszmaru.

Ale zdołałam tylko zasnąć, zatracając się w nim ponownie.


***

Przerażony przyjrzał się temu co zrobił. Nie wierzył, że był tak głupi. Nienawidził tej dziewczyny, ale mógł jej coś zrobić. Już zrobił!

Szybko wyskoczył zza krzaków, kiedy pająki przykryły prawie całe ciało dziewczyny. Wyjął miecz i starał się je odgonić. Widząc, że to nie skutkuje, nachylił się i wyciągnął dziewczynę. Wzdrygnął się, gdy tylko je zobaczył.

Było całe w drobnych, czerwonych kropkach. Krew powoli sączyła się z każdej mniejszej ranki, z każdego miejsca, gdzie tylko stanęły pająki. Odgarnął jej włosy z twarzy i spróbował zobaczyć co z nią. Był pewny, że Will albo inne dziecko Apollina coś kiedyś o tym mówiło, ale ludzie! Jest synem Hermesa, nie zna się na lekarstwach! Głośno dysząc, pobiegł w stronę infirmerii.

I will also steal your heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz