[ Bardzo Was przepraszam, że tak późno, wynikły dziś nieoczekiwane komplikacje. Część prawie na czas, żeby przeczytać do snu ;) ]
Umówieni byli na dwudziestą na krakowskim rynku. Sollux kazał Eridanowi ciepło się ubrać i wiele razy pośpieszał go, gdy Ampora zamknął się w łazience. Ostatecznie i tak się spóźnili, ale przyjaciele Solluxa zajęli już wcześniej stolik w jednym z barów.
Była to piątka studentów, którzy na samym początku całkowicie zapomnieli o Solluxie i rzucili się na Eridana. Karkat, o którym Captor wspominał, miał jasną cerę i czarne, farbowane włosy. Zdradził, że jest albinosem, co wyjaśniało jego czerwone oczy. Był niski, niższy nawet od Eridana, ale przy tym bardzo, bardzo głośny. Towarzyszyła mu ślepa dziewczyna, Terezi, która w jakiś sposób od razu odgadła kolor swetra Eridana. Telamo i jego siostrę bliźniaczkę Aradię widywał już na zdjęciach u Feferi. Aradia była całkiem miła, ale z twarzy nie schodził jej makabryczny uśmiech, który odrobinę przerażał Eridana. Telamo uśmiechał się bardzo podobnie, ale w jego twarzy, czy zachowaniu było coś takiego, że bardziej wyglądał jak zachwycony życiem pluszak.
Telamo wyściskał Eridana, kilka razy nazwał go „szwagrem", czego Australijczyk nie mógł zrozumieć, ponieważ Megido krzyczał po polsku, po czym postanowił, że chce wypić z Eridanem szoty i odszedł od stolika.
- Jak to się stało, że tu trafiłeś? – zaskrzeczała Terezi, gdy głos Telamo zaginął w tłumie. Dziewczyna zaczęła macać po stoliku, szukając swojego piwa, Karkat ukradkiem podsunął jej butelkę pod rękę.
- Skradziono mi portfel – westchnął w odpowiedzi Eridan. – A potem zdarzyło się jeszcze parę rzeczy i jestem skazany na mieszkanie u Solluxa.
- Taak, znam twój ból. – Karkat uśmiechnął się zadziornie, zakładając ramiona na piersi. – Musiałem żyć z nim przez... jeden i pół roku.
- Ja mam dość po dwóch tygodniach – zaśmiał się Eridan, Karkat przyłączył się do niego. Sollux mruknął coś o tym, że też tu jest i nie rozumie, o co im chodzi.
- Lepiej nie wspominaj o tym przy Telamo – odezwała się Aradia. – Gdy tylko się o tym dowie, nie da ci spokoju, póki nie zgodzisz się zamieszkać z nami.
Eridan uśmiechnął się niezręcznie do niej, nie wiedząc, co powinien odpowiedzieć, ale Sollux w porę otoczył go ramieniem i pokiwał nim na boki.
- Nie ma opcji, żebym go oddał – uśmiechnął się. – Mam z nim więcej zabawy niż z KK.
- Myślisz, że będę zazdrosny? – prychnął w odpowiedzi albinos.
- Nie udawaj, dobrze widać, że jesteś! – Terezi uderzyła chłopaka w plecy.
Chwilę później wrócił Telamo z naręczem kieliszków, z których połowę postawił przed Eridanem. Usiadł na swoim miejscu, uniósł jeden z kieliszków, wypełniony błękitną mieszanką i zwrócił się do Eridana już po angielsku.
- Jesteś dla Feferi jak brat – powiedział. – Dlatego ja będę traktował cię jak szwagra! – Uniósł kieliszek wyżej.
Eridan złapał za podobnego szota i chciał się stuknąć, ale Telamo owinął własną ręką jego dłoń, nachylając się nad stolikiem. Wypił w tej pozycji, Eridan poszedł w jego ślady. Następnie Telamo chwycił go za twarz i ucałował dwa razy w oba policzki, wciąż nachylając się nad stołem. Gdy usiadł, Eridan spojrzał nieco skołowanym wzrokiem najpierw na niego, następnie na Solluxa.
- To taka tradycja – wyjaśnił Captor.
Okazało się, że im więcej studenci wypili, tym trudniej było im ułożyć poprawne, angielskie zdanie. Mimo to komunikacja między nimi a Eridanem jakby się polepszyła. Wszyscy, łącznie z nim, przekrzykiwali się w tematach do rozmów, przez chwilę wrzeszczeli na cześć Solluxa, na szczęście muzyka nieźle ich zagłuszała. Gdy w końcu zdecydowali się na jeden temat padło na politykę, o którą też było dużo krzyku.
CZYTASZ
Zima
FanfictionEridan Ampora został okradziony, stracił telefon i zgubił się w obcym kraju. Na domiar złego zaczął padać śnieg. Chłopakowi przyszło tylko zamarznąć na starym przystanku. Erisol, chyba fluff.