11

143 16 15
                                    

[Nie dość, że spóźnione to jeszcze takie krótkie. Czuję się okropnie. Pociesza mnie jedynie fakt, że wyszedł nowy sezon gota ;)]

 Święta w domu Captor, jak Eridan zdołał się dowiedzieć, były trochę inne niż tradycyjne święta w Polsce. Przez trzy pokolenia, żyjące obecnie w tym domu, przeszło zbyt wiele religii, by domownicy mogli dłużej przejmować się tradycjami religijnymi. Zamiast tego, wszyscy zgodnie postanowili, że święta to czas dla rodziny. Jedli więc późny obiad, wszyscy razem, przy jednym stole, bardzo duży obiad, po którym Eridan zastanawiał się, czy przypadkiem nie pęknie. Później, gdy wszystko zostało posprzątane, przenosili się do salonu, gdzie stała ślicznie ozdobiona choinka. Mila roznosiła prezenty. Do wieczora spędzali czas oglądając filmy i rozmawiając.

 Kiedy nadeszła wieczorna godzina Mituna i Latula zaczęli zbierać się aby pojechać do rodziców kobiety. Gdy wyszli pani Olga chwyciła za telefon i wykonała krótki telefon. Szybko wyciągnęła opierającego się Shiona z domu, aby udać się jeden dom dalej, do domu Karkata. Vantas mieszkał po sąsiedzku z Solluxem odkąd Captor zamieszkał w Polsce. Z racji tego, że ich dzieci przyjaźniły się Shion i Szymon również szybko zostali przyjaciółmi. A babcia Solluxa świetnie dogadywała się z resztą rodziny.

 Sollux i Eridan zostali sami w domu. Kiedy drzwi wejściowe się zamknęły, Sollux rozsiadł się wygodniej, zakładając rękę na ramię Eridana. Oglądali jakiś film, ale żaden z nich nie skupiał się na nim zbytnio.

 - I co? – zgadał Captor.

 - Co masz na myśli?

 - Podobają ci się święta z moją rodziną?

 - Pewnie! – uśmiechnął się Australijczyk. – Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem tak rodzinne święta.

 - Nie obchodzisz ich?

 - Niespecjalnie. Czasem jak ojciec jest na święta w domu siedzimy razem, ale częściej idę do Fef. Zazwyczaj nocujemy razem.

 - Hmm.

 Eridan podrapał się po kolanie. Zostali sami w domu, nieco podchmieleni, w dobrym humorze. Chłopak odwrócił wzrok, czując, jak się czerwieni i ułożył się bardziej na Solluxie. Polak spojrzał na niego pytająco, a widząc jego czerwoną twarz wyszczerzył się ułożył mu rękę na włosach. Zaczął bawić się lokami drugiego chłopaka.

 - Co byś chciał porobić? – zamruczał i mógłby przysiąc, że Australijczyk poczerwieniał jeszcze bardziej.

 - Uh, n-nie wiem. A co proponujesz?

 Sollux parsknął ale jego ręka zjechała niżej, na ucho drugiego chłopaka. Eridan zadrżał i westchnął, czując chłodne, długie palce na uchu i szyi. Sollux pocałował go we włosy, a wolną rękę ułożył na jego biodrze. Eridan westchnął cichutko po czym powoli się uniósł. Captor zabrał ręce i obserwował, jak drugi chłopak obraca się, okracza go i siada mu na kolanach, przodem do niego. Gdy Eridan usadowił się, Sollux momentalnie sam poczerwieniał, ale postanowił ukryć to szerokim uśmiechem.

 Eridan, z niepewnym uśmiechem, nachylił się nad Captorem i pocałował go. Sollux oddał pocałunek, wracając do głaskania go po uchu. Jego druga ręka nie wylądowała tym razem na biodrze Eridana tylko powoli wyciągnęła koszulę z jego spodni. Sollux wsadził rękę pod ubranie i zaczął krążyć ręką po gorącej skórze Eridana. Czół, jak Ampora reaguje na zimną dłoń i chichotał, całując go po szyi i obojczykach. Eridan objął go wokół szyi i gładził po karku, posyłając w jego biodra przyjemne dreszcze.

 Mimowolnie Sollux poruszył biodrami, ocierając się o Eridana, który jęknął na niespodziewany gest. Sollux zawahał się, czekając na dalszą reakcję. Gdy Ampora odpowiedział nieśmiałym ruchem coś w nim pękło. Chwycił biodra chłopaka i poruszył nimi mocniej, wzdychając w jego ramię. Eridan widocznie zrozumiał, bo chwilę później Sollux nie miał swojej koszuli. Od razu zaczął rozpinać jego koszulę, ale nie zdjął jej z niego. Gdy była zupełnie rozpięta ułożył na jego piersi obie dłonie i spojrzał w górę. Uśmiechnął się na widok przekrzywionych okularów i czerwonych policzków drugiego chłopaka i wyciągnął szyję aby go pocałować. Eridan wpił się w jego usta, przesuwając się jeszcze bliżej jego ciała, tak, że zetknęli się brzuchami. Sollux krążył palcami po jego sutkach, zmuszając Australijczyka do wzdychania bez przerwy w jego usta. Kiedy przerwali pocałunek Eridan zamarł. Spojrzał Solluxowi głęboko w oczy i przez jakiś czas milczał. Sollux również. W tej chwili nie potrzebowali słów. Rozumieli się bez nich.

 - Eridan... - szepnął naglę Sollux, przerywając tę dziwną więź. Ampora drgnął i odwrócił wzrok, jego szyja i ramiona czerwone. Sollux widocznie chciał coś powiedzieć, otworzył usta, kiedy nagle w domu rozbrzmiał dzwonek.

 Obaj chłopcy podskoczyli na swoich miejscach, śpiące w kącie salonu Bee poderwał się i zaczął szczekać. Eridan i Sollux spojrzeli na siebie pytająco, gdy dzwonek znów zabrzmiał, tym razem bardziej niecierpliwie.

 - Wiem kto to – mruknął Captor i sięgnął po swoją koszulę.

 - Nie możesz kazać mu sobie iść?

 - Niestety.

 Nie minęło kilka minut gdy w salonie stanął nie kto inny jak Karkat z tak niezadowoloną mkną z jaką Eridan jeszcze nigdy go nie widział. Obok niego stał wysoki, nieco wyższy od Solluxa, uśmiechnięty przepraszająco chłopak.

 - Serio KK, nie mogłeś trafić na gorszy moment – westchnął Captor, wchodząc do pokoju za nimi.

 - Pieprz się. Babcia wpadła do mojego pokoju jak cholerne tornado, upierając się, że musi w końcu poznać mojego chłopaka. Powiedziała, że jesteście sami, więc postanowiliśmy spłacić dług – sarknął Karkat.

 - Ah, tak, wielkie sorry jeśli w czymś przerwaliśmy – rzucił wysoki chłopak. – Jestem John. – Przedstawił się Eridanowi.

 - Eridan.

 - Tak, wiem, Karkot o tobie opowiadał.

 - Jooohn. – Karakt zawarczał ostrzegająco, wysoki chłopak odpowiedział śmiechem.

 Sollux rzucił Eridanowi porozumiewawcze, przepraszające spojrzenie. Obaj mieli dużo nadziei, że ten wieczór skończy się zupełnie inaczej.

 - Mam nadzieję, że masz coś do picia – powiedział Karkat, sadowiąc się nieopodal wciąż czerwonego Eridana.

 - Oczywiście – westchnął Captor.

 Czasem nienawidził swoich przyjaciół.

ZimaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz