[Oto koniec pierwszego aktu, jej, ale fajnie. Wyglądajcie mnie w czerwcu ;) ]
Eridan nie mógł się poruszyć. Był przygwożdżony do ściany, niemalże osaczony i czerwony jak wielki pomidor. Sollux stał krok od niego i nachylał się lekko nad nim. Eridan, mimo, że był czerwony, miał uniesione oczy i dzielnie wbijał je w lekko rozbawione oczy Solluxa. Stali przed wejściem do bloku, w złotym świetle lampy. Po pobliskiej drodze przejechał jakiś samochód. Było niezwykle cicho.
Captor nachylił się jeszcze bardziej. Eridan zupełnie nie wiedział, co powinien zrobić z rękoma. Uniósł je do góry, przez co ugrzęzły pomiędzy nim a Solluxem, gdy Polak delikatnie musnął jego usta własnymi. Szybko odsunął się, również nieco czerwony i krzywo uśmiechnął się do Eridana.
Pocałunek był tak skromny, że Australijczyk przez chwilę jeszcze się nie ruszał. Stał sztywno, wbity w ścianę, z zaciśniętymi oczami i dziwnie naprężonymi wargami, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Sollux parsknął, coraz bardziej zawstydzony.
- Co ty robisz z twarzą?
- J-jak to co? To już koniec? – Eridan rozwarł oczy i zamrugał kilka razy, dopiero teraz opuszczając ręce.
- A co? To za mało jak na twoje standardy?
- Ja… Nie bardzo mam jakiekolwiek standardy – szepnął.
Kiedy te słowa dotarły do Solluxa, chłopak zaczerwienił się nawet bardziej niż Eridan. Wyprężył się jak struna, z mieszaniną przerażenia i zaskoczenia na twarzy.
- Masz na myśli, że to twój pierwszy pocałunek?
Odpowiedziało mu tylko nieśmiałe spojrzenie w bok. Przez chwilę jak sparaliżowany wpatrywał się w Eridana. W końcu odchrząknął i zadziornie się uśmiechnął.
- No to powtórka – mruknął. Zbliżył się do Ampory, nim ten zdążył zareagować.
Eridan drgnął, czując rękę Solluxa na twarzy. Widząc go znów nad sobą, ponownie uniósł ręce do klatki piersiowej. Sollux jednak wolną ręką pokierował je na swoje barki i uśmiechnął się ciepło. Eridan położył jedną dłoń na jego ramieniu, a drugą wsunął we włosy. Były gładkie i jednocześnie zabawnie drażniły jego rękę. Był tak zaaferowany tym, żeby ułożyć ręce tak, jak zawsze robili to kochankowie w filmach, że nie zauważył, gdy Sollux złapał go za biodro.
- Mmm, cały wieczór czekałem, żeby to zrobić – mruknął Polak. Jednocześnie drugą ręką uniósł twarz Ampory.
Eridan spojrzał na Solluxa. Captor był tak blisko, że Australijczyk był w stanie dojrzeć wszystkie refleksy w jego dwukolorowych oczach. Widział wyłącznie Solluxa, jego krzywe, cienkie brwi, czarną grzywkę leżącą na czole, zgrabny, szpiczasty nos i cienkie, różowe usta wygięte w czymś, co Eridan mógłby nazwać zadziornym uśmieszkiem. Pomimo grubych kurtek czuł gorąc ciała drugiego chłopaka, byli tak blisko!
Dłoń Solluxa, spoczywająca na policzku Eridana, zjechała na jego ucho. Odwróciła uwagę Ampory od twarzy Polaka na tyle, że nie zauważył, jak Sollux bardziej się nad nim pochylił. Jednocześnie połaskotał Eridana w ucho długimi palcami. Czując pieszczotę i oddech Solluxa na brodzie Eridan westchnął, jeszcze przed pocałunkiem.
Z początku Sollux jedynie otarł się o wargi Eridana, zmuszając go do nieśmiałego uchylenia ich. Usta wyższego chłopaka były suche, w podniecający sposób drażniły Amporę. Eridan jeszcze trochę rozchylił wargi, czując, że za moment oszaleje z napięcia wiszącego w powietrzu. Był tak zgrzany, że w ogóle już nie czuł mrozu nocy. Kiedy Sollux pogłębił pocałunek zacisnął mocniej oczy i jęknął. Miał wielką nadzieję, że Captor nie usłyszał tego okropnego, żenującego odgłosu. Ale, jak to mówią, nadzieja matką głupich.
Sollux uśmiechnął się, nie przerywając całusa i w odpowiedzi na ten rozkoszny odgłos poruszył biodrem. Starał się być tak łagodny i spokojny jak tylko mógł, prowadząc Eridana przez kolejne etapy pocałunku. Po chwili dopiero wsunął między jego nogi kolano, przyciskając go mocniej do ściany. Z nadzieją na powtórkę z rozrywki wsunął palce głębiej we włosy drugiego chłopaka, gładząc skórę jego głowy. Jednocześnie poruszył udem, ocierając się o niego.
Eridan cichutko… zapiszczał. I musiał przyznać, że nie był z tego dumny. Piekło, które do tej pory szalało na jego twarzy momentalnie rozprzestrzeniło się też na żołądek, a przez krzyż przebiegł go odprężający dreszcz. Wbijał palce w koszulkę Solluxa tak mocno, jakby zawarte były w niej odpowiedzi na wszystkie pytania wszechświata. Ręka Solluxa zjechała jeszcze niżej na pośladki Eridana, nakierowując jego biodra bliżej własnych. Eridan znów jęknął. Był tak zażenowany i podniecony, jak jeszcze nigdy w życiu. Miał wrażenie, że jego serce zmieniło się w wielki bęben. Waliło o piersi z taką mocą, że aż bolało. Nie słyszał nic innego, tylko ten tentem, jakby stado koni przejeżdżało właśnie przez jego głowę. Stwierdził, że skupi się na Solluxie, nie to, że w jakikolwiek sposób był w stanie cokolwiek stwierdzić.
Sollux smakował miętą i grzanym winem. Ten cwany drań musiał ukradkiem zjeść gumę i nie pomyślał nawet o tym, żeby się podzielić. Eridan nagle zaczął się bardziej denerwować. Co jeśli on miał nieświeży oddech?
Nie myślał o tym zbyt długo, ponieważ Sollux nieco śmielej poruszył językiem. Chciał chyba zmienić pozycję, bo znów otarł się o niego kolanem, posyłając w uda Eridana kolejną falę gorąca. Chłopak jęknął, gdy Sollux naparł na niego jeszcze mocniej, dosłownie wgniatając go w ścianę. Czuł jego biodra, brzuch i klatkę piersiową przy swoich własnych, nawet jeśli wciąż byli w kurtkach. Nareszcie odpuścił próbom utrzymania się o własnych siłach na nogach, oparł się całym ciężarem o ścianę. Kolana odmówiły mu posłuszeństwa.
Pocałunek trwał zaledwie minutę, ale dla Eridana przemknęło kolejne milenium.
Odsuwając się od niego Sollux otarł się jeszcze o jego nos własnym i uśmiechnął się.
- Widzę, że ci się podobało? – Przekrzywił lekko głowę.
Eridan przez chwilę milczał, starając się przypomnieć sobie, jak posługiwać się językiem.
- Był nieziemski – odparł w końcu, nie unosząc oczu.
Sollux poczuł potrzebę chwycenia go i trzymania w ramionach do końca świata, ale opanował się. Potarł czerwoną twarz i złapał drugiego chłopaka za rękę.
- Chodź, sypie coraz mocniej.
Weszli na klatkę, trzymając się za ręce. Sollux pierwszy, Eridan zaraz za nim. Ampora zdążył przyzwyczaić się już do wrażenia, że jego serce za moment wyskoczy z piersi, teraz doszedł do tego jeszcze niemal bolesny skręt żołądka. Na schodach było tak cicho, że słychać było tylko ich kroki i przyspieszone, zmęczone wspinaczką na czwarte piętro, oddechy. Eridan myślał gorączkowo o tym, co za moment się wydarzy. Nie bez zaskoczenia doszedł do wniosku, że w sumie niemiałby nic przeciwko. Nawet tego chciał. Teraz, z Solluxem.
Stanęli przed drzwiami do mieszkania. Zanim Sollux je otworzył z rozbawieniem spojrzał na Eridana.
- Masz niesamowicie spoconą rękę – zaśmiał się, przekręcając klucz.
Eridan nie zdążył odpowiedzieć. Został wciągnięty do mieszkania i przyparty do drzwi. Od razu otoczył Solluxa ramionami i przyciągnął go mocno do siebie. Był przerażony, nie mógł powstrzymać trzęsących się kolan, ale starał się nie zwracać na nie uwagi.
Tym razem pocałowali się szybciej, gwałtowniej, niemalże drapieżnie. Sollux rozpiął jego kurtkę i zrzucił szalik. Ułożył na jego szyi gorący, mokry pocałunek. Eridan zadrżał i jęknął dziwnie, prawie płaczliwie. Słysząc to Sollux zawahał się, westchnął i odsunął od Eridana.
Ampora był w całkowitym nieładzie. Jego misternie ułożona kilka godzin temu fryzura była zepsuta, do połowy rozpięta kurtka zwisała z jednego ramienia, a szeroko otwarte oczy, zasłonięte sklejonymi taśmą okularami, wyrażały bezdenne zaskoczenie.
- C-co robisz?
- Jesteśmy za szybcy – mruknął Sollux, cały czerwony. Eridan w odpowiedzi energicznie pokręcił głową, na co Captor tylko parsknął. – Przecież widzę jak się zachowujesz. Nie będę cię do niczego zmuszać, szczególnie, że nigdy tego nie robiłeś.
- Nie zmuszasz mnie! Naprawdę chcę się z tobą kochać!
- Dlaczego?
Zawał – pomyślał Eridan gdy poczuł, jak jego serce nagle stanęło. Po chwili jednak ruszyło, jeszcze szybciej niż wcześniej.
Zaczął gorączkowo myśleć nad odpowiedzią. Nigdy nie czół czegoś podobnego, do nikogo. Bywało nawet, że seks go obrzydzał, ale nie w tym wypadku.
Sollux uśmiechnął się i spróbował poprawić jego fryzurę na tyle, na ile mógł. Założył zakręcone włosy za uszy i poprawił fioletową falę, opadającą teraz na oko.
- Rozbierz się, jest ciepło, cieknie z nas woda – stwierdził po czym sam zaczął zdejmować płaszcz.
Eridan błyskawicznie zrzucił kurtkę i buty i wpadł do pokoju, prawie przewracając stojącego mu na drodze Solluxa. Już w pokoju porzucił na ziemi sweter. Sollux, który w tym samym momencie stracił go z oczu, zmarszczył brwi i czym prędzej ściągnął swoje wysokie botki. Gdy wszedł za drugim chłopakiem do pokoju stanął jak słup soli.
Ampora był w trakcie mocowania się z bardzo ciasno zapiętym paskiem. Jego koszula była już rozpięta i luźno z niego zwisała. Dopiero gdy poradził sobie z paskiem i rozpiął spodnie zauważył Captora. Momentalnie cały zmienił kolor, zasłonił jedną ręką brzuch a drugą potarł szyję z zawstydzeniem.
Sollux nie wytrzymał, wybuchł śmiechem.
- Przestań! Wiem, że wyglądam okropnie! – jęknął Eridan, starając się bardziej zasłonić.
- Nie o to mi chodzi – parsknął Sollux w przerwie na oddech. - Nie chciałem, żebyś cały się rozbierał, tylko zdjął kurtkę! Cholera, byłeś tak podekscytowany, nie wytrzymam!
- Całkowicie zniszczyłeś nastrój.
- Tu nie było żadnego nastroju! – Sollux otarł łzy, powoli się uspokajając. Spojrzał na Eridana z pobłażliwym uśmiechem.
Ampora nie poruszył się, odwrócił tylko twarz w lewo i opuścił oczy. Spodnie trzymały się na jego biodrach chyba tylko na słowo honoru. Koszula zwisała smętnie z jego ramion. Spod niej wystawały fragmenty jego skóry, usianej masą pieprzyków. Na szyi, tam, gdzie włosy jej nie zasłaniały, dojrzał dwie blizny w kształcie zygzaków.
W końcu Sollux westchnął i zrzucił z siebie polo. Eridan uniósł na niego spojrzenie i przypatrywał mu się, gdy zdejmował też spodnie.
- Chyba nie będziemy się znowu kąpać, co?
Eridan odpowiedział skinieniem.
Prawie nagi Sollux przeciągnął się. Spod jego skóry doskonale widoczne były kości, chłopak był zaskakująco chudy, o wiele chudszy niż Eridan by się spodziewał. Teraz, gdy nie miał kaca i był całkiem skupiony, zwrócił uwagę na krótkie, ledwie widoczne blizny na jego ramionach. Captor zauważył jego wzrok, błądzący od ramion po biodra i uśmiechnął się.
- Podoba ci się? – zagadał.
Australijczyk odchrząknął i nieśmiało pokiwał głową. Sollux uśmiechnął się.
- No a ty?
- C-co ja?
Captor wytknął palcem spodnie Ampory. Eridan zaczerwienił się, pokiwał głową i powoli, niemalże kokieteryjnie, zsunął ubranie. Nie uniósł już wzroku na Solluxa. Captor zdusił śmiech, wywołany okropnymi bokserkami Eridana z nadrukowanym na nich brokatowym zygzakiem i wyciągnął do niego rękę.
- Moje łóżko jest wygodniejsze, a też jest dwuosobowe.
Ampora złapał go za dłoń. Czuł, że jego własna znów jest strasznie spocona, ale postanowił nie zwracać na to uwagi. Zgasili w pokoju światło i przeszli do sypialni. Sollux zapalił nocną lampkę, stojącą obok jego łóżka i wlazł pod pościel. Spojrzał na Eridana.
- Na co czekasz?
- Uchh…
- Wiesz, wyglądasz bardzo seksownie w samej koszuli, ale zdejmuj ją i kładź się, jestem padnięty.
- Jak to? Przecież…
- Mówiłem ci, że nie będziemy uprawiać seksu. To pierwsza randka, a ty jesteś roztrzęsiony jak galareta. Miałeś swój pierwszy pocałunek, przystopuj trochę.
Eridan westchnął ze sztucznie niezadowoloną miną i rzucił gdzieś koszulę. Wszedł obok Solluxa pod kołdrę. Captor uśmiechnął się do niego i otoczył go ręką. Eridan zadrżał lekko, czując dotyk obcej skóry, ale szybko się rozluźnił. Wtulił się w Solluxa, ale postarał się przy tym uniknąć zbytniej bliskości. Stanowczo wystarczyło mu, że stykali się kolanami i ramionami.
- Za dwa dni zaczyna się wolne na mojej uczelni – stwierdził Sollux.
- Dlaczego?
- Święta. Będę wracał do domu rodzinnego.
- No, no dobrze, chyba nic mi się nie stanie…
- Zapowiedziałem, że przyjedziesz ze mną – uśmiechnął się Captor. Eridan przez moment trawił tą informację.
- Nie chcę się narzucać.
- Nie ma sprawy. Nie zostawię cię samego na święta. A poza tym moja babcia chce poznać tego biednego chłopca, który zgubił się w Krakowie.
Eridan prychnął, trochę wbrew sobie i pokiwał lekko głową. W sumie cieszył się, że nie będzie siedział sam.
Nagle Sollux dotknął go w szyję. Powstrzymał dreszcz, czując jak drugi chłopak przesuwa palcem po jednej z dwóch blizn.
- ED?
- Mmm?
- Mogę cię o to zapytać?
Dopiero po chwili Ampora pokręcił głową, ukrywając twarz pod brodą Solluxa. Captor odgarnął jego włosy tak, żeby nie wchodziły mu do ust.
- A opowiesz mi o tym kiedyś?
- Kiedyś.
Milczeli jakiś czas.
- Sol?
- O co chodzi?
- A… - Eridan nagle umilkł. Jego ręka przejechała po ramieniu Captora. Sollux zrozumiał aluzję.
- To stare blizny – mruknął. – Byłem zbyt dużym tchórzem, żeby ranić nadgarstki, bałem się, że tata zobaczy albo natnę zbyt głęboko.
- Ale dlaczego to robiłeś?
- Nie wiem. Może z ciekawości? Dawno to było, nie pamiętam już.
Eridan nie mógł dojrzeć zbolałej miny Solluxa. Polak nie czuł dumy z tego, że okłamał Amporę, ale nie chciał o tym rozmawiać tak samo, jak on o jego bliznach.
- Opowiedziałbyś coś o sobie – westchnął, chcąc szybko zmienić temat. – Cały wieczór tylko ja odpowiadam na pytania, opowiedziałem ci nawet o Aradii, ale od ciebie niewiele wyciągnąłem.
- To zapytaj teraz o coś, z pewnością odpowiem.
- Oprócz blizn i matki? – Sollux poczuł delikatne kiwnięcie głowy. – O co chodzi z twoim bratem?
Od razu pożałował pytania, Ampora w jednej chwili się spiął i ścisnął go mocniej. Ale ostatecznie odpowiedział.
- Ojciec wyrzucił go z domu. Okazało się – zaciął się, ale szybko kontynuował. – Okazało się, że jest gejem.
Oouuu – pomyślał Sollux. To wyjaśniało wiele z zachowania Eridana.
- I nie utrzymywaliście żadnego kontaktu?
- N-nie. Najpierw się bałem, że tata się o tym dowie i będzie na mnie wściekły. Potem jak napisałem do niego na fb nie odpisał. Chyba jest na mnie zły i nie dziwię się, powinienem był stanąć w jego obronie.
- E tam – mruknął Sollux, gładząc włosy Ampory. – Pewnie i tak się tego nie spodziewał. Ile miałeś lat?
- Czternaście albo piętnaście.
- Tym bardziej, dzieciak z ciebie był, dlaczego miałeś się wtrącać?
- Nie wiem.
- Chodźmy spać, późno już jest.
Sollux nachylił się nad Eridanem i zgasił lampkę. Zrobiło się ciemno. Eridan poczuł, jak Sollux się rusza, zmienia pozycję i bez ostrzeżenia go całuje. Pocałował go jeszcze w linię szczęki i znów ukrył pod swoją brodą.
Eridan odprężył się i momentalnie zachciało mu się spać. Sollux był taki ciepły. Kiedy pomyślał, jak zimno musi być na zewnątrz, o padającym ściegu i mrozie, było mu jeszcze lepiej.
- Wiesz co? – szepnął Sollux. – Chciałbym móc zawsze cię tak trzymać.
Ale Eridan tego nie usłyszał, już mocno spał.
CZYTASZ
Zima
FanfictionEridan Ampora został okradziony, stracił telefon i zgubił się w obcym kraju. Na domiar złego zaczął padać śnieg. Chłopakowi przyszło tylko zamarznąć na starym przystanku. Erisol, chyba fluff.