[ Wesołych świąt robaczki! ]
Pierwszy przebudził się Eridan. Obudził go falujący nieznośnie brzuch, ale chłopak postanowił dzielnie z nim walczyć. Zacisnął powieki, starając się ponownie zasnąć, jednak kiedy poczuł, że nie ma na sobie żadnych ubrań, zaniepokoił się. Jeszcze bardziej zaniepokoił się, gdy jego łydki dotknęła trzecia, z pewnością nienależąca do niego noga. Zanim spróbował dowiedzieć się, kto leży obok niego, wyprowadził kopniaka w obcą nogę i odskoczył pod ścianę. Zakrył się pościelą po samą szyję.
Po pokoju poniósł się bolesny, wściekły syk Solluxa. Captor złapał się za nogę i z wyrzutem spojrzał na czerwonego Eridana. Z początku widocznie nie był w stanie załapać, o co chodzi. Marszcząc brwi, zlustrował drugiego chłopaka.
- Cz-czy my...? – zapiszczał Eridan i zasłonił pościelą usta. Sollux odniósł wrażenie, że za moment się rozpłacze.
- A co, nie pamiętasz? – prychnął, starając się zdusić ból łydki. Już mniej więcej pamiętał, co się stało i jak skończyli razem w łóżku.
Eridan cały się zasłonił. Spod pościeli wydobył się tylko jego przytłumiony głos, powtarzający: „nie, nie, nie", bulgotanie przypominające zbyt mocno gotującą się wodę i coś na kształt „blech".
- ED do łazienki! – Sollux poderwał się, złapał Eridana i pociągnął go do ubikacji, wciąż owiniętego kołdrą. Ledwie zdążyli.
Sollux przytrzymał włosy Ampory, które przez noc całkowicie oszalały i pościel. Starał się jednocześnie gładzić go po plecach, mając nadzieję, że choć trochę mu to pomoże.
- Kara na przyszłość, żeby nie mieszać – śmiał się.
Gdy Eridan uspokoił się, Sollux przyniósł mu butelkę wody. Ampora skulił się w pościeli w kącie łazienki, zaraz przy muszli, przepłukał usta, napił się i opuścił wzrok. Sollux usiadł obok, w drzwiach, bo inaczej nie mógłby się zmieścić i uśmiechnął się do Australijczyka.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? – zagadnął.
- Nie, coś pamiętam. Jak... umawialiśmy się pod blokiem? Ale... Nie... - Chłopak znów ukrył twarz. Sollux wplątał palce w jego włosy.
- Tylko nie rycz. Byliśmy pijani, rozebraliśmy się i poszliśmy spać. Nic się nie stało.
- Naprawdę? – Eridan uniósł twarz.
- Tak. A co, wizja przespania się ze mną jest naprawdę tak przerażająca?
- N-nie – Ampora pokręcił lekko głową.
- Napij się jeszcze.
- Mhm.
- Wyglądałeś na przerażonego.
- Ja... - Chłopak odstawił wodę. – Umm, Fef ci nie pisała?
- Co miała mi pisać? A zresztą rozmawiamy teraz, nieważne czy FF pisała mi, czy nie, cokolwiek chcesz mi powiedzieć.
- Dobra, jasne. Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć... Nigdy nie byłem zakochany.
- Co ty, serio? – Sollux nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Było to dla niego niemożliwe, żeby chłopak w jego wieku nigdy nie był zakochany.
- Uh, no, na pewno nie naprawdę. Kiedyś myślałem, że jestem zakochany w Fef. Ale byłem wtedy smarkaczem.
- Haha, wasze dzieci nie byłyby tak doskonałe, jak wy.
- No tak, trzecia ręka nieco oszpeca.
Sollux zaśmiał się i zmienił trochę pozycję na wygodniejszą. Był teraz bliżej Eridana.
CZYTASZ
Zima
FanfictionEridan Ampora został okradziony, stracił telefon i zgubił się w obcym kraju. Na domiar złego zaczął padać śnieg. Chłopakowi przyszło tylko zamarznąć na starym przystanku. Erisol, chyba fluff.