Wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku. Dzięki małemu, niebieskookiemu chłopcu, moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nareszcie byłem szczerze szczęśliwy, a większość głosów z mojej głowy po prostu zniknęła, nie pojawiając się znowu. Potrafiłem się z powrotem uśmiechać. Niall i Liam byli pozytywnie zaskoczeni. Przez kilka dni starali się znaleźć przyczynę mojego zachowania, a udało im się wtedy, kiedy czułem się okropnie zirytowany przez ich ciekawość. Zgadza się. Powiedziałem im. Blondyn był raczej zadowolony, ale Liam nie. Stwierdził, że to dziwne, żeby nastolatek tak się zachowywał. Nie obyło się również afery o jego nieznaną mi tożsamość, a jakby inaczej. Oczywiście powiadomiłem go, iż miłość nie potrzebuje danych osobowych. Odpuścił sobie.
Spotykałem się z chłopcem niemal codziennie, mniej czasu poświęcając swoim pozostałym dwóm przyjaciołom. Nie przeszkadzało im to, akurat Niall usiłował zeswatać Liam'a z jakimś Zayn'em, czy jak mu tam. Nie ręczę za siebie, jeśli skrzywdzi jednego z nich, albo co gorsza całą dwójkę. Naprawdę mi na nich zależało, więc prędzej bym zabił, niż dał jakiemuś obcemu kolesiowi doprowadzić ich na skraj wytrzymałości psychicznej. Wracając do szatyna, sprawy miały się świetnie, wręcz idealnie.
RETROSPEKCJA
Usiadłem na trawie, jak zwykle tuż przed niebieskookim. Uśmiechnąłem się do niego, co z wielką chęcią odwzajemnił. Od tamtego incydentu z jego głodnym brzuchem, postanowiłem już zawsze przynosić mu coś do jedzenia. Za każdym razem kończyło się również tak samo, lądowaliśmy na ziemi, przytulając się i śmiejąc, niewiele mówiąc. Naprawdę było mi z tym dobrze. Kochałem to niemal tak bardzo, jak kocham tego chłopca. No dobrze, nie aż tak. Dzisiejszy dzień różnił się wieloma rzeczami. Szatyn co chwilę się rumienił lub przygryzał wargę. Coś go gryzło, a ja nie wiedziałem jak mam się zachować. Postanowiłem milczeć, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego, co jeszcze bardziej pogorszyłoby całą sprawę.
Nastrój chłopca nie popsuł nam jednak całego popołudnia. Bawiliśmy się tak samo dziwnie i dziecinnie, tak jak mieliśmy w zwyczaju. Udało mu się chyba zapomnieć nawet o tej rzeczy, która nad nim latała. Rzucaliśmy w siebie różnymi przedmiotami, nie raz spadając na trawę, na której w pewnym momencie zostaliśmy już na stałe. Szczerzyliśmy się jak głupi do sera, patrząc na niebo, które pokrywało tysiące, możliwe że nawet miliony gwiazd, pięknych jak mało co. To był najprawdopodobniej najpiękniejszy wieczór, jaki kiedykolwiek spędziłem.
- Małpko? - odezwał się, nie odrywając wzroku od sklepienia. Przysunąłem się trochę do niego, tak że nasze ramiona się ze sobą stykały.
- Hm? - odpowiedziałem pytaniem, analizując każdą gwiazdę, po cichu w głowie mówiąc sobie, że nie dorównują one piękności chłopca leżącego tuż obok mnie. Po chwili jednak odłożyłem te myśli na bok, zdając sobie sprawę z tego, że niebieskooki może chcieć zapytać o to, co go dręczyło.
- Gwiazdy to marzenia, wiesz? - popatrzył na mnie, a ja na jego. - Marzenia wszystkich, dzieci i dorosłych. Ale nie są tymi zwykłymi. Są tymi, które trzymamy w sekrecie, myśląc że nigdy się nie spełnią. Prawda jest taka, że nie ma marzeń, których nie da się spełnić. Wystarczy wierzyć. A dzieci są tymi, którzy wierzą najbardziej. Dzieci myślą bardziej logicznie, niż nam się zdaje, o gwiazdach i marzeniach. Chcesz wiedzieć, co jest moją gwiazdką, taką którą bym chciał, żeby spadła z nieba prosto do moich rąk? - uśmiechnął się lekko, a ja przytaknąłem. Chciałem wiedzieć, może udałoby mi się to marzenie spełnić, kto wie? - Taki pewien pan... z pięknymi, szmaragdowymi oczami, które nie dorównują żadnemu klejnotowi. Taki pewien pan, ze ślicznymi loczkami, wpadającymi mu do oczu. Taki pewien pan, z rękami tak dużymi, jakie posiada goryl. Taki pewien pan, który wywołuje u mnie tak wiele emocji. Taki pewien pan, który dodaje mojemu dniu kolorów. Taki pewien pan, który spędza ze mną tak wiele chwil swojego życia. Taki pewien pan, dla którego świecę jak słońce. Taki pewien pan, którego kocham.
CZYTASZ
✔️The boy with long eyelashes || Larry Stylinson PL ||✔️
Fanfiction"- Jak masz na imię? - spytałem, siadając na trawie, na przeciwko niego. On tylko kolejny raz zachichotał. - To nie jest teraz ważne, Harry. - powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zamurowało mnie, dosłownie. Jakim cudem on mógł to wiedzieć?" ...