*Rozdział 6*

56 6 12
                                    

*Kira's pov*

...osobą którą spotkałam w zaułku jest...
Marcus.
Tak. Ten sam Marcus, mój przyjaciel który też trafił do poprawczaka, tylko... co on tu robi?

*Rano*

Obudził mnie dźwięk spadającej... jakiejś rzeczy. Zerwałam się z łóżka.
-Co do chole... Marcus nic ci nie jest!?- krzyknęłam gdy zobaczyłam Marcusa leżącego na ziemi, z kartonem na głowie. Po chwili zaczęłam się śmiać, bo to wyglądało naprawdę śmiesznie.
-Bardzo kurwa śmieszne- powiedział oburzony chłopak- lepiej mi pomóż bo to pudło jest w chuj ciężkie.
-Okej, okej- pomogłam mu zdjąć ten karton, i sama wzięłam z szafy ciuchy i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się, i gdy wyszłam zobaczyła ubranego już Marcusa siedzącego na moim łóżku.
-Dobra staruchu, idziemy na dół na śniadanie i wszystko nam wtedy wytłumaczysz.- zeszliśmy na dół gdzie zobaczyliśmy moich rodziców jedzących śniadanie.
-Cześć- powiedziałam
-Dzień dobry- rzekł Marcus
-Witajcie- odparli rodzice w tym samym momencie na ci się zaśmiali.
-Siadajcie dzieciaki, śniadanie gotowe a ty Marcuś(tak moja mama mówi na Marcusa) wytłumaczysz co tu robisz.
-Okej-powiedział chłopak.
-Dobra, to Marcus zaczynaj.
-Jak wiecie byłem w poprawczaku jak Kira, ona z Crisem i Roxi wyszli po trzech latach a ja z Jo...-spojrzał na mnie a ja twierdząco przytaknęłam głową- z Josh'em miałem mieć jeszcze 2 lata. Ale mieliśmy w miarę dobre sprawowanie więc mieli nas wypuścić wcześniej, no ale Josh wdał się w ostrą bójkę z tym palantem spod pokoju nr 3. No i postanowili że on zostanie tam jeszcze te 2 lata a mnie wypuścili. A jestem tutaj ponieważ tutaj mieszka moja ciotka do której się muszę wprowadzić bo moji rodzice mieli wypadek i... Zginęli- łza spłynęła mu po policzku więc go przytuliłam.- więc wczoraj tu przyjechałem i gdy szedłem do domu Clarisy (ciotka Marcusa) zobaczyłem Kirę i tak tu się znalazłem.
-Czyli zostajesz to na stałe?!- krzyknęłam uradowana
-Tak- jak to powiedział do na niego skoczyłam przytulając, w skutku wywracając się.
- Tak wogóle ja już będę szedł, muszę iść do cioci rozpakować sie.
-Dobra to jak coś masz mój numer, później napisz.
-Okej pa-powiedział
-Przypominam ci że dzisiaj idziemy do Devries'ów-rzekła moja rodzicielka
-Okej to ja idę na górę, btw o której wychodzimy?
-O 14 więc idź już na górę bo znając życie zajmie ci ogarnianie się z godzinę.
-Spoczko to ja lece.

*2 godz. później*

Zaraz wychodzimy do sąsiadów. Mam nadzieję że ten ich synalek to nie żaden ciotowaty kujon albo zapatrzony w siebie dupek, a ta ich córcia to rozpieszczona egoistka.
-Kira! chodź już!-krzyknęła rodzicielka
-Już, już.
Poszłyśmy (bo tata miał pilną sprawę w pracy) do domu sąsiadów. Drzwi otworzyła nam młodo wyglądająca brunetka z miłym wyrazem twarzy. Weszłyśmy do środka.
-Ty pewnie jesteś Kira. Wiele o tobie słyszałam ale nie miałam okazji ci poznać. Ja jestem Victoria. Miło mi- uśmiechnęła się i wystawiła rękę. Przyznam bardzo miła z niej kobieta.
-Mi również miło- odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam dłoń kobiety.
-Idzicie już do stołu a ja zawołam moje dzieciaki- rzekła Victoria.- Leondre! Matilda! Schodźcie na dół!
Po chwili na dół zeszła średniego wzrostu brunetka. Była bardzo ładna i podobna do swojej mamy. A zaraz po niej zszedł... O nie, to nie może być prawda...
_______________________________
To chyba mój najdłuższy rozdział, aż 524 słowa!!! Jutro wrzucę rozdział do "I'm Faded". Dedykuję:
ColorffulWritter, mam nadzieję że Maya się ogarnie, a jak nie... to i tak ci znajdę 😉

"Life is crazy" |L.D| /ZAWIESZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz