T R Z Y N A Ś C I E / じゅうさん

505 96 96
                                    


Zrobiła to. Zrobiła to znowu i wcale nie czuła się z tym źle. Jakie to ironiczne, że wzbraniała się przed tym tak długo w imię wartości, których nawet nie wyznawała. Łamanie wyznaczonych przez społeczeństwo granic było niewyobrażalnie satysfakcjonujące.

– P-po...mocy...

Przekrzywiła głowę, patrząc, jak jej ofiara próbuje się podnieść. Każdy ruch tchnął desperacją, pragnieniem jak najszybszej ucieczki. Połączenie adrenaliny z pragnieniem życia dodawały jej siły i chęci do walki. Wyrażały to również ciemne oczy, w których tliła się nadzieja, że już wkrótce będzie mogła uznać całe to zajście jedynie za koszmar.

Głupie nadzieje głupiego człowieka, uznała po chwili obserwacji.

Dziewczyna wyraźnie traciła kontakt z rzeczywistością; z trudem utrzymywała głowę nad podłogą, zupełnie jakby ta nagle zamieniła się w worek kamieni. Z pewnością gdzieś w zasnutym bólem umyśle krążyła myśl, że nie zdoła uciec, mimo to rozpaczliwie walczyła, nie tyle wiedząc, co czując, że stawka toczy się o jej życie.

Tymczasem napastniczka przez cały czas stała nad nią, zastanawiając się, ile jeszcze będzie musiała czekać.

– Mogłabyś już zdechnąć. – Wymierzyła cios w bok jej głowy, przewracając ją na plecy.

Rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu. Ofiara przestała się ruszać i wreszcie mogła przystąpić do kulminacyjnego momentu.

Po niedługiej chwili już spoglądała z beznamiętnym wyrazem twarzy na ciepłe jeszcze zwłoki. Lina otulała szyję ofiary, przypominając wijącego się i spragnionego krwi węża. Tylko zamiast dwóch śladów po ukąszeniu, miała jedno ledwie widoczne po igle. Odrobinę żałowała, że wszystko skończyło się tak szybko. Brakowało jej błagania o litość i widoku krwi barwiącej podłogę.

Zgasiła jej życie niczym świeczkę. Nie zajęło to dużo czasu, choć kosztowało więcej wysiłku niż przy poprzednich ofiarach.

Myśl o tych wszystkich ladacznicach obudziła w niej doskonale znane uczucie nienawiści. Powinna sprawić, by dłużej cierpiały, krzyczały i przepraszała za bycie skończonymi sukami. Wtedy odczułaby większą ulgę. Wiedziała jednak, że nie miała na takie przedstawienia czasu. Okoliczności nigdy nie były jej na rękę, musiała działać szybko i sprawnie.

Zepchnęła te refleksje do podświadomości, skutecznie wypierając się wszystkiego, co zrobiła, po czym podeszła do umywalki i przejrzała się w lustrze, poprawiając włosy. Przywołała na twarz uśmiech, którego urokiem i ciepłem uraczyła niczego nieświadomych uczniów.



❦   ❦   ❦



Saki nie mogła zmrużyć oka. Przez większość część nocy leżała w łóżku, otoczona przez całkowitą ciemność, próbując za wszelką cenę trzymać powieki zamknięte, jednak jej starania zdawały się na nic. Zdołała tylko się parę razy zdrzemnąć, zanim budzik zaczął dzwonić. Nie miała siły na zrobienie całej porannej rutyny, zrezygnowała więc z makijażu, a włosy związała w koka, by nie musieć się martwić ich wyglądem.

Jak każdego ranka Natsume bardzo się ze wszystkim śpieszyła, chodząc z jednego kąta w drugi, upewniając się, że niczego nie zapomniała. Była tak pochłonięta przygotowaniami do pracy, że dopiero po kilku minutach zauważyła stan córki.

【Oczy, które mówią】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz