Wrzaski Yuri'ego były na tyle głośne i charakterystyczne, że Otabek je rozpoznał, gdy tylko wszedł na klatkę schodową. Nie potrzebował dzwonić do mieszkania rosyjskiego łyżwiarza, bo drzwi i tak były w stanie dogorywania i każdy mógł nimi wejść do środka. O dziwo, w tej dzielnicy nigdy nie plątał się nikt podejrzany, więc tak rozwalone wejście stanowiło zagadkę nie tylko dla Kazacha, ale i dla wszystkich mieszkańców wieżowca, którzy obstawiali, że rozwalony zamek i zbita szyba to robota Plisetsky'ego. On sam jednak się do tego nie przyznawał.
Altin w spokoju piął się w górę, próbując wyłapać spośród kilku niosących się po schodach głosów ten Yury i wysłyszeć, o co i z kim tym razem się kłócił. Mimo upływu trzech lat blondyn ani trochę nie wydoroślał. Nie licząc tego, że jego szpagat przestał mieć sto osiemdziesiąt stopni, a stał się kątem rozwartym, natomiast jasne włosy sięgały już do połowy pleców, a nastolatek upinał je w kok, albo pozwalał Mili robić z nich dobierańce. Często jednak kończyło się to zdjęciami wymyślnych fryzur, lądującymi na Instagramie, później usuwanymi przez łyżwiarza. Czasem, za namową Otabka, Yuri zostawiał te, które podobały się brunetowi, a potem sam się tak czesał.
Beka dotarł w końcu przed lekko obdarte, białe drzwi z numerem czternaście, odczekał jednak chwilę, nim zapukał i zaczął wsłuchiwać się w podniesione głosy.
-Jak ja mam mu się pokazać!? Ocipiałaś? – to był zdecydowanie Yuri.
-Skoro to twój chłopak, to chyba mu wszystko jedno.
Nawet nie widząc blondyna, Otabek mógł stwierdzić, że chłopak teraz groźnie zgrzytnął zębami i posłał Popovichowi spojrzenie mówiące soczyste „Spierdalaj".
-Georgi, odezwiesz się jeszcze raz, to ci cieniami wymaluję kutasy na powiekach. – warknął chłopak.
-Przynajmniej teraz zasłużenie nazwą cię rosyjską wróżką... – w rozmowę wciął się łagodny, ale rozchichotany głos Mili.
-Dziękuję ci bardzo. – słowa Plisetsky'ego przesycone były sarkazmem. – Ile jeszcze tego szamponu!?
Konwersacja wzbudzała w Otabku rozbawienie, zmieszanie, lekkie zażenowanie i podziw, że ta trójka mogła ze sobą żyć i się nie zadźgać. A miała czym. Łyżwy w rękach Rosjan to śmiertelnie niebezpieczna rzecz. Na szczęście nie mieszkali razem, a z tego co Yuri mu mówił, Popovich i Babichieva organizowali jakąś imprezę w ich kawalerce, ale w ciągu kilku godzin policja odwiedziła ich kilka razy i wlepiła mandat, którego nie chcieli zapłacić. Postanowili więc, że przeczekają odwiedziny w jego domu.
Pomimo kilkukrotnego zapukania do drewnianych drzwi, nikt nie otworzył chłopakowi. Dzwonek również nie pomagał, a natrętne go wykorzystywanie podświadomie zmusiło Otabka do zabawy w rytmy, z wykorzystaniem dźwięku uderzanego drewna i brzęczenia, które świadczyło o tym, że ktoś za drzwiami stoi od kilku minut, słucha rosyjskich wulgaryzmów i prosi o wpuszczenie, bo „Ja tylko chciałem Yurę zabrać".
Nagle jednak klucz się przekręcił, a w progu stanęła rozpromieniona czerwonowłosa dziewczyna.
-Zaraz nam dubstep zaczniesz robić. – zaśmiała się, widząc zaczerwienionego Bekę.
Kochane, muzyczne spaczenie.
-P-przepraszam. Przyjechałem po Yuri'ego. – odpowiedział, przeczesując palcami włosy i wszedł do środka, zamykając od razu drzwi i delikatnie się uśmiechając.
-Jasne. Yuri, twój „bad boy" przyjechał! – wydarła się na prawo, a Otabek niepostrzeżenie zakrył ucho dłonią.
Ruscy musieli być dobrymi heavy metalowcami, bo wszyscy mieli darcie lepsze niż Slipknot. To chyba było genetyczne. Yuri przyleciał niemal natychmiast, czerwony ze złości, z połową ręcznika zwisającą z mokrych włosów, niezmywalnym markerem w dłoni i wrzaskiem na ustach o treści „On nie jest moim bad boyem!".
CZYTASZ
Highway To Hell
FanfictionNiebieskie włosy, podwójna randka, sex-shop, pierożki i jedno wielkie wombo-combo. Dzień Jurija i Otabka w pigułce gwałtu.