7

2.6K 231 114
                                    

Serce łomotało mi jak szalone. Czy to naprawdę koniec mojego sielankowego życia? I dlaczego Ezarel tak bardzo pragnął mojego zdemaskowania? Przecież powinien był zrozumieć mnie bardziej niż ktokolwiek inny! To jasne jak słońce, że Nevra źle zinterpretuje tę sytuację, a to równałoby się z otrzymaniem plakietki łatwej dziewczyny, która leci na notorycznie ją nękającego i obrażającego szefa Absyntu. Miałam ochotę załkać w przyjemnie miękkie spodnie. Ograniczyłam się jednak do oparcia czoła o udo elfa, przy czym dzielnie przełknęłam łzy. Usłyszałam jak oburzony Ezarel sapnął. Siedział sztywno, a ja mogłam tylko domyślać się wyrazu jego twarzy.

– Na pewno wszystko gra? – zapytał zaniepokojony Nevra.

Uchyliłam nieśmiało powieki. Przerażony wzrok utkwiłam w uniesionym obrusie oraz na wpół pochylonym brunecie, który w ostatniej chwili musiał dostrzec nietypowe zachowanie przyjaciela i, na szczęście dla mnie, skupił się na Ezarelu. Tkwił przez moment w takiej pozycji, ale szybko stracił zainteresowanie zaginionym sztućcem. Powrócił na miejsce, a potem nachylił się nad stołem. Powiedział coś na tyle cicho, że nie zdołałam tego wychwycić. Przez jakiś czas rozmawiali szeptem, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nie mogli ze sobą flirtować gdzie indziej? Wydawało mi się, iż minęły wieki, zanim Ezarel wydał z siebie nieokreślony dźwięk; ni to prychnął, ni to parsknął.

– Nie rozśmieszaj mnie. Ona jest prawdziwą kulą u nogi... – powrócił do mówienia naturalnym tonem głosu.

W jednej chwili jego ręka znalazła się pod stołem, a o jej obecności zorientowałam się tuż po otrzymaniu niemocnego pacnięcia w tył głowy. Był to jeden z sygnałów ostrzegawczych, których nie należało ignorować. Uderzył mnie lekko, lecz i tak puściłam trzymaną kończynę w razie, gdyby jej właściciel rozważał ponowienie ciosu, tym razem wkładając w to znacznie więcej siły.

Podejrzewałam, że Ezarel nie będzie spokojnie siedział, ale po co zaraz być agresywnym dupkiem? Zdusiłam w sobie chęć do głośnego westchnienia. Dłoń skierowałam ku obolałej potylicy, wydymając wargi w wyrazie oburzenia.

– Na pewno u nogi, a nie innej partii ciała? – Nevra roześmiał się figlarnie.

Słowa bruneta zaalarmowały moją wyobraźnię. Sama myśl, że ja i Ezarel moglibyśmy wylądować w dwuznacznej pozycji, była obrzydliwa. Wykrzywiłam usta w grymasie wstrętu i utkwiłam wzrok w widelcu, zastanawiając się, czy byłabym w stanie ukrócić swoje cierpienia, zabijając się za pomocą owego sztućca.

– Nie, na pewno chodziło o nogę – warknął Ezarel z naciskiem na ostatnie słowo.

– Och, czyżbym słyszał zdenerwowanie w twoim głosie, mój przyjacielu?

– Wydaje ci się, przyjacielu – odparł fałszywie przyjaznym tonem.

– Czyli nie jesteś zawiedziony, że chodzi tylko o nogę? – drążył Nevra.

Co było z nimi nie tak?! Ile można rozprawiać na temat odnóży? Nie mogli skupić się na dłoniach, ustach albo barkach? A najlepiej na szpiczastych uszach, które miałam ochotę brutalnie wyrwać i zrobić z nich dystyngowany naszyjnik. Z taką biżuterią byłabym prawie jak Daryl Dixon z The Walking Dead, tylko o jakieś pięćdziesiąt procent mniej obłędna.

– Bardziej zawiodłem się na jej wątpliwej inteligencji – nadszedł kolejny atak ze strony Ezarela, tym razem słowny.

Rozgniewana zmarszczyłam czoło. Spojrzałam spode łba na kolano Eza, wyobrażając sobie jak zanurzam w nim widelec. Przyzwyczaiłam się do jego zniewag, lecz tym razem zabolało to bardziej niż zwykle, bo nie mogłam się obronić. Obiecałam sobie, że kiedy tylko Nevra sobie pójdzie, rozprawię się z Ezarelem za wszystkie czasy.

Pokłóćmy sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz