W pierwszej chwili jego plan miał polegać na tym, iż pójdzie gdzie trzeba, czyli najlepiej do nadwornej straży. Powie co zaszło i gdzie zaszło. Przez myśl mu nawet wtedy nie przeszło, o karze jaką dostanie gdy jego opiekunowie dowiedzą się, że sam na przechadzki się wybiera. Ale to nie miało takiego znaczenia jak to, że podglądacz trafi na stryczek. Jednakże nie uczynił tego co w planach uczynić miał. Tajemniczy Toris miał w sobie coś co omamiło chłopaka. W ten sposób dał mu drugą szansę. A zawsze jak podglądacz nie spełni jego wymagań, trafi na stryczek, tylko troszkę później.
Minęły dwa dni, najdłuższe i najtrudniejsze dwa dni w życiu Feliksa. Przez cały czas tajemniczy Toris nie dawał mu spokoju. Dręczył go w myślach: Te błękitne oczy z których żadnego kłamstwa odczytać nie można, te kasztanowe włosy, które powiewały na wietrze. To wszystko było takie idealne. Próbował wyrzucić go ze swej malutkiej główki, na wszystkie możliwe sposoby. Gdy dzień nastał, spędzał czas na świeżym powietrzu szukając zajęcia. Zwykle wybierał się na rynek. Z każdej strony pełno kolorowych stoisk, handlarzy i kupców, każdy, każdego przekrzykuje. W takim miejscu nie można się skupić na myśleniu, nawet jeśli bardzo by się chciało.
Ta sama postać w czarnym płaszczu z kapturem na głowie, powoli spacerowała pośród ulicznego gwaru. Nikt nawet nie zwracał na nią uwagi. Mijali ją. Niektórzy w pośpiechu niechcący szturchnęli ramieniem, bełkocząc przy tym prawie niesłyszalne "Uważaj jak leziesz". W takich warunkach nikt nie widział w nim jedynego potomka barona, wręcz przeciwnie, widzieli w nim złodziejaszka, żebraka. I oto właśnie chodziło. Jakoś nigdy nie zależało mu na bogactwie i mieszkaniu w pałacach ze ścianami obitymi w złotogłowie. Wolał udawać zwykłego mieszkańca wsi, pić gorzałkę w karczmach do których udają się tylko pijaki i inne podejrzane osoby oraz zachowywać się tak jak na szlachtę nie przystało. Tu również są ciekawsi ludzie niż na dworach.
Jak na przykład kowal Bolemysł. Miecze które wychodzą spod jego kowadła są najlepsze w całym królestwie, bo robi je z pasją, której mogli by pozazdrościć większość kowali. Wojacy z najdalszych rejonów przyjeżdżają by wykuć u niego miecz. A o metalu wie jak mało kto. Całymi dniami i nocami mógłby opowiadać o nim i o mieczach, czasami to już głowa boli jak on się rozgada. Ale Feliks, którego w domu ignorowano, lubił go słuchać, lubił również zadawać wiele pytań, na które Bolemysł uwielbiał odpowiadać.
Praczka Tomira, która wychowała wszystkie dzieciaki we wsi. Z niewiadomych przyczyn sama mieć ich nie może. Żadna zielarka, żadnym ze swoich naparów nie umiała tej dolegliwości wyleczyć. Bolało ją to strasznie, bo marzeniem jej dziecię mieć własne jest. Mimo to zawsze do każdego z uśmiechem, chętna do pomocy, jej serce ze złota musi być. Za czasów gdy jeszcze Feliks małym brzdącem był, na dworze opiekunkę miał, której nie znosił, za każdym razem gdy imię jej słyszał płaczem wybuchał. Bo krzyczała i za nic wielkiego łoiła paskiem po rzyci. To był właśnie jeden z główniejszych powodów dla których zaczął uciekać. Tomira znalazła go kiedyś jak błąkał się przestraszony po wsi. Zaprowadziła do siebie i zajęła się nim. Od tej pory zawsze do niej przychodził. Można rzec, iż matkę mu zastąpiła. Bajki opowiadała, uczyła życia w zgodzie z naturą i szacunkiem do innych, a co najważniejsze obdarzyła go miłością i ciepłem, których w domu nie otrzymał od nikogo.
Poznał mężczyznę o imieniu Odolan co za młodu rycerzem był. Na jednej z wojenek rękę stracił i niepotrzebny już był w oddziale. Trafił jako wyrzutek i śmieć na wieś, na północ od stolicy. Tam zaczął wieść życie jako piekarz, a jaki pyszny chleb wyrabiał. Odkąd tu zajechał nigdy nie narzekał na swój los, wręcz przeciwnie! Ciągle udowadniał, że można żyć i bez lewej ręki. Pewnego dnia opowiedział Feliksowi jak to było gdy na wojnach walczył, jak zabijał wrogów Polski. Historie tak oczarowały małego, że sam zapragnął być rycerzem i walczyć za swoją ojczyznę. Widząc ten duch walki i poświęcenia na rzec swych ziem u tak młodego człowieka, Odolan postanowił dać mu lekcje szermierki i nauczyć wszystkiego co każdy szanujący się rycerz powinien wiedzieć. Wchłaniał wiedzę jak gąbka wodę, a z dnia na dzień co raz lepiej władał mieczem. Miał dobrego nauczyciela, a nauczyciel dobrego ucznia.
CZYTASZ
Róża Uczuć [LietPol]
Fanfiction"Może w innym świecie, w innym czasie, to wszystko wyglądało by inaczej, może moglibyśmy być szczęśliwi, może moglibyśmy kochać, ale tu musimy zaakceptować nasz skazany na ból los." - Witajcie podróżnicy! Pewno zmęczeni i spragnieni. Zatem usiądźcie...