Pierwsze niewinne promienie wiosennego słońca powoli, lecz efektownie budziły wszystko i wszystkich do życia. Rolników, którzy zaraz wyjdą na pole i zaczną swą ciężką pracę, kupców przygotowujących swoje stragany na kolejny pracowity dzień, ptaki cicho ćwierkające w koronach drzew, był też taki ktoś kto nie potrzebował słońca by zacząć funkcjonować. W końcu przez cały czas zamiast spać, szwendał się po pokoju, czekając na odpowiednią porę. Serce waliło mu jak oszalałe, pot skapywał z czoła, robiło się coraz duszniej a noc wydawało się jakby trwała wiecznie, jakby czas stanął w miejscu, a on sam został uwieziony między nicością a życiem.
Feliks krążył od kąta do kąta stukając w drewnianą podłogę swoimi bucikami. Nocna suknia w odcieniach szarości powiewała z każdym jego ruchem. W jego głowie panował istny chaos, związany oczywiści z Torisem. Wszystkie myśli schodziły na ten sam tor. Czyżby tajemniczy Litwin rzucił na niego urok? Zawsze tak opanowany, optymistyczny, pełny energii i jakże odważny a wystarczyło jedno spotkanie, kilka słów i stracił nad wszystkim kontrolę. Próbował się jakoś pozbierać, usiąść i odetchnąć. Ale gdzie tam! Ten niebieskooki brunet był wszędzie, a gdy zamykał oczy, było jeszcze gorzej. Tłumaczył sobie, że to się skończy, że jak go spotka to wszystko zniknie, będzie tylko przeszłością. To wszystko wina tego, iż jest jego wrogiem, to przez złość. Właśnie, to złość.
Zmęczony i znudzony krążeniem w kółko rozsiadł się na swym ulubionym fotelu. Przed nim stał drewniany, rzeźbiony okrągły stół. Podniósł z niego kieliszek i wziął ostatni łyk wody która w nim została, następnie ciężko wzdychając odłożył go na to samo miejsce. Obok leżała dość spora kupka książek. Gdy Feliks nie mógł wymknąć się poza mury domu, nie pozostawało mu nic innego jak czytanie przeróżnych książek. A z racji tego, iż sam żadnej nie posiadał, raz na jakiś czas zakrada się do biblioteki ich nadwornego mędrca i pożycza kilka tomików na zapas. Zwykle były to wszelakiego rodzaju romanse, kroniki i poezja, coś o medycynie oraz religii. Jednak zdarzały się też książki zakazane. Feliks miał świadomość, że jeżeli ktoś nieodpowiedni dowiedział by się, że takie księgi znajdują się w ich księgozbiorze, spłonęli by żywcem na stosie. Ale nie mógł się oprzeć tej adrenalinie która towarzyszyła mu za każdym razem gdy je wynosił, a następnie pochłaniał je z prędkością światła. Wiele się z nich nauczył i nie rozumiał dlaczego inni nie mogą wiedzieć tego samego. To zmieniło by ich obecne życie, to zmieniło by wszystko. Ale nie, przez kilku ludzi którzy uważają się za bogów, muszą żyć jak głupie, bezbronne myszki i umierać przez choroby, na które są sposoby. Obiecał sobie, że kiedyś to zmieni, nie pozwoli na to by Polska taka była. Jeszcze tylko troszkę, jeszcze za wcześnie.
Wyjrzał przez okno. Drzewa delikatnie kołysały się na wietrze, a na bezchmurnym nieboskłonie widać było już wiosenne słońce, noc wreszcie dobiegła końca. Wszystko wskazywało na to, że to będzie dobry dzień. Nie czekając ani sekundy dłużej wstał i pobiegł się przebrać. Tą czynność powinna wykonać jego służąca, tak samo jak wiele innych. Nie mógł jej jednak tak wykorzystywać, a poza tym to godziło w jego honor i było strasznie kompromitujące. Będzie bronił ojczyzny własnym ciałem, a nie będzie umiał sam się ubrać? Nie, nie, nie, tak nie może być.
Zawiązał pod szyją swój czarny, znoszony płaszcz i był już gotowy. Po położeniu słońca na niebie, wywnioskował, iż jest jeszcze bardzo wcześnie. Jeżeli szybko przebiegnie może na nikogo nie wpadnie. Nie ma dziś zamiaru tłumaczyć się po co i gdzie wychodzi. Zarzucił na głowę kaptur i wyszedł ze swej komnaty. Jak na złość obok stała drobniutka niewiasta z włosami jasnymi, niczym wczesne promyki słońca. Gdyby nie zatrzymał się w ostatniej sekundzie zderzyli by się głowami.
- Anabel, cóżeś wy tu robicie? Przecie wiecie jak sprawy wyglądają. - wyszeptał do dziewczyny rozglądając się na boki, sprawdzając czy w pobliżu nikogo oprócz nich nie ma.
CZYTASZ
Róża Uczuć [LietPol]
Fanfiction"Może w innym świecie, w innym czasie, to wszystko wyglądało by inaczej, może moglibyśmy być szczęśliwi, może moglibyśmy kochać, ale tu musimy zaakceptować nasz skazany na ból los." - Witajcie podróżnicy! Pewno zmęczeni i spragnieni. Zatem usiądźcie...