Wszystko Ma Swój Początek ~IV~

602 61 13
                                    


- A więc, co chcecie wiedzieć, Panie? - Toris przerwał milczenie.

- Jeśli tak można to wszystko, aczkolwiek świadom jestem, iż to rzecz nie wykonalna. A zatem, co wy tu robicie?

Mężczyzna podziwiał wysokie korony drzew spod których przebijały się promyki słońca. Na pytanie wzruszył jedynie ramionami nie odrywając wzroku od zachwycających widoków. Wyciągnął rękę przed siebie i wskazał palcem ptasie gniazdo skryte w gałęziach.

- Widzicie te ptaki? O tam.

- Widzę, co nie tak z nimi?

- Czasami życie zmusza je do opuszczenia rodzinnego gniazda, w poszukiwaniu jedzenia, spokoju. Muszą walczyć o przeżycie w tym wrogim świecie, w którym nawet dom, który powinien dawać ciepło, tak naprawdę jest koszmarem...

Cicho zaszumiały liście na wietrze. Jeden ptak zatrzepotał małymi skrzydełkami i wzbił się w niebo, pozostawiając drugiego samego. Ten za to otrzepał kolorowe skrzydełka i mocniej się skulił, dając więcej ciepła czemuś co skrywał przed oczami dwóch śmiesznie wyglądających istot.

- Mawiają, że zwierzęta to nic innego jak przedmiot, który używa się do pola i w dalekie wyprawy. A prawda jest taka, że mają one więcej uczuć niż ludzie. Zwierzęta zabijają by zaspokoić głód, ludzie by powiększyć granice królestwa i pokazać swoją potęgę.

Feliks czekał, nie wtrącił swoich kąśliwych uwag, w ogóle się nie odezwał. Uważnie słuchał i obserwował gniazdo.

Ptak, który odleciał, wrócił trzymając w dziobie wijące się stworzonka. Coś zaczęło piszczeć, bardzo głośno piszczeć. Spod puchatego brzuszka wyłoniły się trzy małe, podskakujące główki. Ptak zniżył dziób na taką wysokość by mogły sięgnąć robaków. Nie czekając na nic, chwyciły pokarm i zaczęły go sobie nawzajem wyrywać. Tak właśnie wygląda natura.

Patrzyli jeszcze chwilę, aż mama ptak nie ukryła ponownie swoich skarbów, przed nimi. Feliks odwrócił wzrok na Torisa. Zapytał go tylko o jedną prostą rzecz, a ten zaczyna mu gadać o życiu ptaków. Jeśli on na każde pytanie tak odpowiada woli lepiej już nie pytać wcale. Jednak jego charakter mu na to nie mógł pozwolić.

- Zapytałem was o przyczynę waszego pojawienia się na moich ziemiach. - Niższy o kilka centymetrów, stanął przed nim opierając ręce na biodrach. - A wy zamiast odpowiedzieć, zachwycacie się ptakami!

- Racz mi wybaczyć Panie. Myślałem, że zrozumiecie przekaz mej wypowiedzi.

- Teraz twierdzicie, żem głupi?

- Taka myśl nawet nie przeszłaby mi przez głowę, Panie. Zawitałem w te strony w poszukiwaniu pieniędzy. Kraj mój biedny, a ja zwykły kupiec, znaczyłem tam tyle co robak. Myślałem, że tu zarobię parę groszy.

- To źle myśleliście. U nas bida trzeszczy drzwiami i oknami. Jeśli pieniędzy szukacie to idźcie do stolicy, tam jeśliś szczęście wam dopomoże zarobicie parę groszy. Tu zarobić to możecie tylko siniaki. Wszystko przez wojnę. Na bitewkach ginął żołnierze a i także mieszkańcy wsi takich jak ta. Bo przecież sama przyjemność jest w napadaniu, rabowaniu, paleniu i gwałceniu. Psiakrew.

- Jednak zostanę. W stolicy za duży tłok, i chaos. A tu. To takie urocze miejsce. Zawsze marzyłem by zamieszkać w takim miejscu. A ludzie tu tacy mili.

- Mili ? Znacie tu kogoś?

- A owszem. Pewnego zarozumiałego księcia.

- Przekraczacie moją cierpliwość. - Skrzyżował ręce na piersi lustrując go srogim spojrzeniem - Ale zamieszkać? Mówiliście, żeście grosza przy duszy nie ma cię. Jak zamierzacie zapłacić za pokój w gospodzie?

Róża Uczuć [LietPol]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz