Wspomnienia Przeszłości ~I~

556 46 9
                                    

Rozdział II

"Wiatr cicho wieje łzy, uśmiech i zło zabierając.
Ślad wspomnień na ich miejsce pozostawiając.
Wszystko przemija lecz one zostają:
Stare wspomnienia stracone marzenia.
Twa koszula mokra od łez."

Zwykła kobieta, ze zwykłymi czarnymi włosami upiętymi w kok, w zwykłej czerwonej sukni, dumnie kroczyła między stoiskami. Jej obcasy rytmicznie stukały o kamienną scieżkę. Nikt, zupełnie nikt nie zwracał na nią uwagi. Ona natomiast każdego lustrowała pełnym powagi spojrzeniem. Umalowane usta w grymasie, zaciśnięta dłoń w pięść. Była zła, bardzo zła. A wszystko przez marnego kmiotka, ubranego w jakieś łachmany. Biegł jak szaleniec, dysząc, sapiąc, wpadł na nią, nawet nie przeprosił, a ten odurzający zapach potu. Czy on nie wiedział z kim ma do czynienia? Zresztą co taki kmiotek może wiedzieć. Jemu w głowie co innego. Ale żeby tak potraktować kobietę? Odepchnął ją jak jakąś chłopkę, tymi swoimi brudnymi lepkimi, dłońmi! Myśli, że kobieta to tylko do chędożenia się nadaje?!

Nie to, nie była zwykła kobieta.

- Jak śmie?! Nadal wyczuwam na sobie ten jego odór. A ja jeszcze rękę wyciągnęłam, pomoc ofiarowałam. Za to otrzymałam upokorzenie! Każdego oczy skierowane były w moją stronę! I szepty, w około tylko szepty! Ludzie! Nie docenią niczego, ino potrafią gadać! Och muszę się uspokoić. Nie po to przejechałam kawał drogi aby przejmować się takimi prostakami. Jestem tu by załatwić swe sprawy. Ależ czuję, że to nie koniec. Dzień taki piękny dobrze skończyć się nie może. Och nie. Tym bardziej w takim miejscu...

Uroczy uśmiech, który potrafi zabijać. Nie, na pewno to nie była zwykła kobieta. Zwykłe kobiety nie poruszają się z taką gracją, zwykłe kobiety nie mają takich pięknych brązowych oczu w które jak spojrzysz widzisz śmierć.

Tupiąc obcasami skręciła w ponurą, opuszczoną przez żywą duszę, uliczkę. Kobieta, która wchodzi do takiego miejsca z uśmiechem na ustach, kim ona jest? Każdy, nawet dziecko wie, że stąd prawdopodobnie się już nie wraca. To tu rozwiązywane są wszystkie spory, oczywiście słów się nie do tego nie używa. Wieśniacy dawno przestali na to reagować, zbyt mało ich słowa kosztowały. Tu chodziło o pieniądze, grube pieniądze. Śmierć zwykłej dziewki co po nocach się szlajała na schadzki, no co ona może znaczyć? Nic. Liczy się ciężar sakiewki, wypełnionej po brzegi, złotymi monetami, troszkę przybrudzonymi krwią, ale co tam, wytrze się.

Kobieta stanęła. Poprawiła czerwoną suknię, a jej uśmiech zrobił się jeszcze większy, jeszcze bardziej pewny siebie.

- Nie chowajcie się. Czuję waszą obecność... i wasz zapach. - Odwróciła się trzepocząc suknią. - Wiecie od czego woda?

Nie myliła się. Za nią stał zgarbiony, wychudzony mężczyzna. Ręce cały czas mu się trzęsły a prawą powiekę miał zamkniętą. To pamiątka po pewnym niemiłym wydarzeniu. Nikt nie wie co tak naprawdę się wtedy wydarzyło i dlaczego, po za jedną osobą. Za to jednego byli pewni i rozpowiadywali to wszędzie, iż straż gdy go złapała, na takie go tortury wzięła, że nerwy uszkodziła, czaszkę rozłupała, kości połamała, ogniem przypalała. Dziwota, że przeżył to wszystko i nadal jest na tyle sprawny i głupi by zajmować się tym samym za co tam trafił.

- Ż-żal wo-o-o-dy P-a-ni – wyjąkał wyciągając z dziurawej kieszeni chustkę a następnie wycierając w nią twarz – Mój fach t-e-go wymaga. W zwyczaju m-a-am przesiadywać...

Róża Uczuć [LietPol]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz