Napastnik wyrywa mi torebkę z ręki i rzuca mną o ziemię. Uderzam kolanami o zimny beton i podpieram się na dłoniach, żeby nie upaść na twarz. Syczę, czując ból w kolanach, ale szybko odwracam się na plecy. Zauważam wielkiego i umięśnionego mężczyznę, który szpera w mojej torebce. Wygląda przerażająco, a ja nie wiem co robić. Wycofuję się powoli, starając się nie narobić większego hałasu. Po chwili potrącam ręką szklaną butelkę po piwie, czym zwracam na siebie uwagę.
Mężczyzna podnosi głowę, odrzuca moją torebkę na bok i rusza szybkim krokiem w moją stronę. Cały czas się cofam, dopóki nie uderzam placami o ścianę. Zaczynam krzyczeć, płakać, wołać o pomoc, ale mężczyzna podbiega do mnie i zasłania mi usta.
- Gdzie są pieniądze ? - pyta ostro.
- Nie mam. - odpowiadam, gdy zabiera swoją dłoń z mojej twarzy. - Proszę zostaw mnie. - piszczę.
- Nie masz kasy ?
- Nie. - łkam, dławiąc się swoimi łzami.
- W takim razie załatwimy to w inny sposób. - mówi i zaczyna rozpinać swoje spodnie.
- Nie ! Proszę ! - krzyczę, a on powala mnie na kolana. - NIE ! - płaczę.
W chwili, gdy facet zdejmuje swoje spodnie widzę błysk i słyszę dźwięk tłuczonego szkła. Następne co widzę to napastnik leżący na ziemi. Podnoszę głowę i zauważam Finn'a. Chłopak chwyta mnie za rękę i podnosi na nogi.
- Musimy uciekać, on tak długo nie poleży. - mówi Finn, podając mi z ziemi moją torebkę.
Zaczynam biec razem z Finn'em. Zatrzymujemy się dopiero, gdy znajdujemy się bardzo daleko od tamtej szemranej dzielnicy. Siadamy na ławce i próbujemy złapać oddech. Po chwili spoglądam na Finn'a, a on na mnie.
- Uratowałeś mnie. - szepczę, ponieważ tylko tyle potrafię z siebie wykrzesać.
Zanim Finn zdąża cokolwiek powiedzieć, pochylam się i przytulam go najmocniej, jak potrafię. Chłopak jest na początku zaskoczony, ale sekundę później owija ręce wokół mojej tali i uściska mnie. Finn jest ciepły i tak dobrze pachnie. Potrząsam głową z uśmiechem. Jak to jest, że on tak cudnie pachnie - tak cudownie inaczej ? I dlaczego tak dobrze jest przytulić się do kogoś i czuć na sobie jego ramiona. Odsuwamy się od siebie po kilku sekundach, chociaż wydaje mi się, że siedzieliśmy tak kilkanaście minut.
- Dziękuje. - mówię z uśmiechem na ustach i łzami na policzkach.
Pochylam się i składam pocałunek na jego miękkim policzku. Finn wydaje z siebie westchnienie i dotyka palcami miejsca w którym go pocałowałam.
- To nic takiego. - szepcze, prawie niesłyszalnie. - Każdy by tak postąpił. - mówi ze spuszczoną głową.
- Nie. - rzucam, kładąc dłonie po obu stronach jego twarzy i podnosząc jego głowę do góry. - Naprawdę ci dziękuję. Gdyby nie ty to... to pewnie by mnie tam zgwałcił, albo gorzej. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. - mówię patrząc mu prosto w oczy.
- Daj spokój. Nie musisz mi się odwdzięczać. - mówi, a ja opuszczam ręce.
- Nie ?
- Oczywiście, że nie. - mówi, wstając z ławki.
- Ja ty się w ogóle tam znalazłeś ?
- Wracam z pracy. - tłumaczy.
- Pracujesz w niedzielę ? Przecież tak nie można.
- Można, jeśli chce się mieć pieniądze.
- Oh... Mogłabym do ciebie przyjść ? - pytam nagle, wywołując u niego lekki szok.
- C... co ? Po co ?
- Ten facet ukradł mi telefon i nie mam samochodu, pomyślałam, że mogłabym zadzwonić od ciebie.
- O... okej. Dobrze. - przytakuje, ale widzę w jego oczach cień niepewności.Wreszcie skręcamy w jego ulicę. Taksuję wzrokiem okoliczne domy. Wszystkie są małe, parterowe i z garażami na jeden samochód, każdy z nich zmieściłby się w mojej kuchni i jeszcze zostałoby miejsca na przygotowanie posiłku.
- To tam. - mówi Finn, pokazując jeden z domów, więc idziemy w jego kierunku. To zdecydowanie najładniejsza posesja przy tej ulicy, chociaż tylko dlatego, że niedawno skoszono tu trawnik, a farba na ramach okien nie zaczęła się jeszcze łuszczyć.
Wchodzimy do domu, a ja jestem zaskoczona tym jak ogromne są dysproporcje pomiędzy poziomami naszego życia. Myślałam, że skoro Finn chodzi do najdroższej szkole w mieście, to jego rodzina jest zamężna, ale może to nawet lepiej, że mam znajomego który nie jest rozpieszczonym bachorem.
Dom jest mniejszy niż myślałam. Z holu wchodzi się do kuchni i niewielkiego salonu, a wszystkie inne pomieszczenia są zamknięte.
Nagle słyszymy głośne szczekanie, a następnie zauważamy biegnącego w naszą stronę dużego, białego labradora. Kucam przy psie i głaskam go po głowie.
- Nie wiedziałam, że masz psa. - mówię uśmiechnięta, patrząc na Finn'a i głaszcząc zwierzę. - Jest taki uroczy. Jak się wabi ?
- Tommy.
- Piękne imię dla pięknego pieska. - mówię, a Tommy zaczyna lizać mnie po twarzy.
Śmieję się i ostatni raz drapię psa za uchem, po czym podnoszę się z bolących kolan, sycząc z bólu.
Przechodzimy do kuchni, gdzie siadam na krześle przy stole, a Finn rusza do salonu w poszukiwaniu telefonu. Niespodziewanie we framudze drzwi staje mała dziewczynka. Ma długie blond włosy, trzyma w dłoni maskotkę, a ubrana jest w niebieską piżamę. Dziecko przeciera rączką oczy i spogląda na mnie zdziwiona.
- Kim ty jesteś ? - pyta, patrząc na mnie wielkimi niebieskimi oczami.
- Jestem Carmen - odpowiadam.
- Carmel ! - uśmiecha się dziewczynka.
- Carmen. - poprawiam ją, śmiejąc się i kręcąc głową. - A ty jak się nazywasz ?
- Mam na imię...
- Katie !
Do kuchni wchodzi zaskoczony Finn, trzymający w dłoni komórkę.
- Finuś ! - piszczy dziewczynka i rzuca się na chłopaka, zawieszając ręce na jego karku.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz ? - pyta Finn, owijając rękę wokół tali blondyneczki.
- Tommy mnie obudził. - wzrusza ramionami. - A poza tym nie lubię spać sama.
- Nie ma mamy ? - pyta zaszokowany chłopak.
- Wyszła do pracy. - wzdycha dziewczynka, przytulając policzek do torsu chłopaka.
Finn odkłada Katie na blat i podaje mi telefon. Wpisuję numer Clary i naciskam zieloną słuchawkę. Clara nie odbiera. Próbuję jeszcze raz. Nic.
- Hm... To dziwne. - mówię, odkładając komórkę na blat.
- Carmel ty masz ziaziu ! - krzyczy Katie, zasłaniając usta dłonią i wskazując palcem na moje nogi, po których spływają stróżki krwi.
- O kurde. - wzdycham, podciągając sukienkę do góry i oglądając rany na moich kolanach.
- To nie wygląda dobrze. - mówi Finn, a ja podnoszę głowę i spoglądam na niego.
- Mogę skorzystać z łazienki ? - pytam, zeskakując z krzesła.
- T... tak. Jasne ! - przytakuje. - Tylko zaprowadzę Katie do pokoju.
- Okej. - uśmiecham się.
Finn bierze ziewającą Katie na ręce i niesie ją, przez hol do pokoju o jasnoróżowych drzwiach z kolorowymi naklejkami. Idę za nimi i zaglądam przez szparę do pokoju.
Widzę jak chłopak kładzie delikatnie dziewczynkę na łóżku, po czym przykrywa ją różową kołdrą, pochyla się i składa pocałunek na jej czole.
- Twoja dziewczyna jest ładna. - mówi Katie, układając się wygodnie na poduszkach i ściskając maskotkę w rękach.
- To nie jest moja dziewczyna, Katie. - mruczy cicho Finn.
- Szkoda.
- Ta... szkoda. - mówi, głaszcząc dziewczynkę po włosach. - Śpij dobrze.
Wycofuję się z powrotem do kuchni i czekam na Finn'a, który pojawia się w sekundę. Na twarzy chłopaka zauważam smutek i znużenie.
- Wszystko w porządku ? - pytam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Jest okej. - posyła mi lekki uśmiech. - Zaprowadzę cię do łazienki. - mówi, odwracając się i ruszając w stronę białych drzwi znajdujących się w holu. - Poradzisz sobie ?
- Nie wiem. - wzruszam ramionami, drapiąc się po karku. - Możesz mi pomóc ?
- Um.. dobrze.
Siadam na krawędzi wanny, Finn bierze do ręki apteczkę i klęka przede mną. Finn chrząka cicho, odkłada apteczkę na podłogę, po czym chwyta za rąbek mojej sukienki i podciąga ją. Zauważam na policzkach chłopaka szkarłatne wypieki.
Finn wyciąga z apteczki buteleczkę wody utlenionej i odkręca zakrętkę.
- Może cię zaboleć. - uprzedza, a sekundę później wylewa trochę płynu na moje nogi.
Zaciskam zęby i syczę, czując szczypanie i pieczenie na mojej skórze i pod nią. Finn odkłada buteleczkę, podnosi głowę i spogląda na mnie, a ja zauważam w jego oczach zmartwienie i złość.
- Jak się tam znalazłaś ? - pyta, przyklejając plaster na ranę.
- To długa historia. - wzdycham, uśmiechając się do niego. - Byłam na spotkaniu z Chadem, a potem...
- To znaczy na randce, tak ? - przerywa mi, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- No, można to tak nazwać. Nie ważne. - macham ręką. - Potem zadzwoniła do mnie Valerie i zaprosiła nas na imprezę, więc pojechaliśmy. Popiłam trochę z Brooke, a później musiałam iść. - mówię, wzruszając ramionami.
- Dlaczego musiałaś sama wracać na piechotę ?
- Zgubiłam Chada w tłumie. - kłamię, ponieważ nie chcę, by ktokolwiek wiedział o moim pocałunku z tym człowiekiem.
Finn nakleja ostatni opatrunek na moją skórę, po czym podnosi się z ziemi.
- Gotowe. - mówi, a ja wstaję na nogi.
- Dziękuję.
Wracamy do kuchni, a ja znów próbuję dodzwonić się do Clary, ale nadal nic.
- Nie odbiera. - mówię zdziwiona, odkładając komórkę na stół. - Mogę tutaj poczekać, aż oddzwoni albo coś ?
- Tak. - przytakuje i podchodzi do kuchenki, skąd zabiera czajnik i wlewa do niego wodę. - Chcesz kawę lub herbatę ?
- Poproszę herbatę. - uśmiecham się, a on przytakuje i stawia czajnik na gazie.
- Finn ? - pytam po chwili.
- Hm ? - mruczy, wyciągając dwa kubki z szafki.
- Kiedy dokładnie jest ten konkurs muzyczny ?
- Tydzień przed wycieczką do Washingtonu. Ile cukru ?
- Co ? Um... jedną łyżeczkę. Zdążysz nauczyć mnie śpiewać w tak krótkim czasie ?
- Myślę, że tak. Poza tym wcale nie śpiewasz tak źle. Musisz tylko więcej poćwiczyć.
- Jesteś pewien ? - pytam.
- Tak.
- Nie chcę przez mój brak talentu popsuć twojego występu.
- Po pierwsze, to będzie nasz występ, a po drugie, nieważne jak zaśpiewasz ważne, że tam będziesz. - mówi z przekonaniem, patrząc mi prosto w oczy.
- Umm okej. - mówię, uśmiechając się i patrząc na niego spod rzęs.
Chłopak szybko odwraca się do mnie plecami, ale zdążam zauważyć iż jego policzki się zaróżowiły, a oczy zeszkliły. Słyszymy ciche piszczenie czajnika. Finn wyłącza palnik, zalewa nasze herbaty, po czym stawia je na stole przed moimi dłońmi. Brunet siada naprzeciwko mnie.
- Jakie właściwie są twoje ulubione zespoły ? - zagaduje, po czym biorę łyk gorącego napoju.
- Dużo tego jest. - mówi, unosząc kącik ust.
Przez moment mogę zobaczyć jego dołeczek w policzku, który jest osobliwie uroczy.
- Mamy czas. - uśmiecham się.
- Ale zespoły z tych czasów ?
- Z tych i wcześniejszych.
- Więc Nirvana - zaczyna wyliczać na palcach, wpatrując się sufit. - Queen, The Beatles, Pink Floyd, The Smiths, The Who, Deep Purple, Guns n' Roses, The Doors, Metallica i The Rolling Stones. To chyba tyle z moich ulubionych ponadczasowych zespołów, a z dwudziestego pierwszego wieku lubię Green Day, Clodplay, The xx, Imagine Dragons, The 1975, One Republic, Arctic Monkeys i The Neighbourhood.
- Ojej ja też lubię Arctic Monkeys i The Neighbourhood. - mówię z uśmiechem.
- A wiesz Arctic Monkeys po tym jak wydali singiel "I Bet You Look On The Dancefloor" zostali okrzyknięci nadzieją brytyjskiego indie rocka. Zupełnie, jak Beatlesi 45 lat wcześniej. - mówi podekscytowany.
- Naprawdę ? Nie wiedziałam.
- A co z tobą ? Jaki jest twój ulubiony artysta, lub zespół ?
- Bardzo lubię muzykę Elvisa. - uśmiecham się.
- A z nowości ? Podaj pięciu muzyków którzy ci teraz przychodzą na myśl.
- Umm... - zastanawiam się sekundę. - Justin Timberlake, Lana Del Rey, Sam Smith, The Weeknd i James Arthur.
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka Jamesa ? - pyta nagle.
- Say You Won't Let Go. - odpowiadam.
- To piękna piosenka o miłości. - mówi, po czym bierze łyk herbaty.
- A ty którą lubisz ?
- Em... Can I Be Him.
- To ciekawe. Nie znam jej. - mówię, a Finn podnosi na mnie wzrok.
- Nie ?
- Nie. Mógłbyś mi zaśpiewać kawałek.
- No nie wiem. - mruczy, drapiąc się po karku.
Nachylam się nad stołem, podpierając się na łokciach i teraz moją oraz Finn'a twarz dzieli jedynie kilka milimetrów. Oczy chłopaka się powiększają i lądują na moich ustach.
- Proszę. - mówię miodowym głosem, starając się go przekonać.
- Ale... ale Katie śpi.
- Okej.
Siadam z powrotem na krześle i dopijam swoją herbatę.
- Tym razem ci odpuszczam, ale tylko ze względu na twoją siostrę. - mówię z uśmiechem. - Gdy następnym razem się spotkamy chcę abyś mi to zaśpiewał.
- Możesz sobie włączyć tą piosenkę.
- Nie chcę.
- Dlaczego.
- Ponieważ lubię twój głos.
Na twarzy chłopaka zauważam cień uśmiechu oraz wypieki na policzkach.
Nagle słyszymy dzwonek telefonu domowego Finn'a. Podnoszę komórkę.
- Mogę odebrać ? Może to Clara.
- Jasne. - przytakuje i wypija resztę swojego napoju.
Uśmiecham się i naciskam zieloną słuchawkę.
- Halo ? - słyszę w telefonie głos Clary, za który dziękuję Bogu.
- Cześć Clara. - mówię, mrugając go Finn'a.
- Carmen ? Czemu dzwonisz z czyjegoś telefonu ?
- Zgubiłam telefon. - kłamię, ponieważ nie chcę jej denerwować.
Zauważam, że Finn spogląda na mnie pytająco.
- Gdzie teraz jesteś ?
- W domu Allenów. Mogłabyś proszę po mnie przyjechać ?
- A co z synem Graysonów ?
- Wystawił mnie.
- Co za dupek.
- Ta...
- Oczywiście, że po ciebie przyjadę, tylko podaj adres, skarbie.
- Beaver Street, czwarty dom po lewej.
- Będę za pięć minut. - informuje, po czym rozłącza się.
Odkładam telefon na stół i stukam w niego dwukrotnie paznokciami.
- Przyjedzie ktoś po ciebie ? - pyta Finn, biorąc do ręki puste kubki i wkładając je do zlewu.
- Tak. Clara będzie za pięć minut.
- Rozpadało się na dworze. - mówi chłopak, wyglądając przez okno znajdujące się nad zlewem.
Zrywam się z krzesła i podchodzę do Finn'a. Staję na palcach, a gdy kładę prawą dłoń na plecach bruneta, by utrzymać równowagę, czuję jak jego mięśnie się napinają, a całe jego ciało zostaje sparaliżowane. Wyglądam przez okno i zauważam ulewę oraz wichurę, która sprawia, że drzewa w okolicy się kołyszą.
- Cholera. - Finn nagle przeklina, a ja spoglądam na niego nie wiedząc o co chodzi.
- Co się stało ? - pytam, gdy on odsuwa się o krok ode mnie.
- Nie masz żadnego okrycia. - mówi, patrząc na moje nagie ramiona i nogi.
- Nie szkodzi. - mówię, machając ręką. - Nic mi się nie stanie.
- Przeziębisz się. - mówi, patrząc mi w oczy troskliwym wzrokiem.
- Ja naprawdę...
- Poczekaj tutaj. - przerywa mi i wybiega z kuchni.
Marszczę brwi, chwytam torebkę i wchodzę do holu. Nagle w ciemności zauważam Finn'a, wychodzącego z pomieszczenia obok pokoju jego siostry. Gdy chłopak rusza w moją stronę zauważam, że trzyma w rękach szarą bluzę.
- Chcę żebyś ją założyła. - mówi, podając mi ubranie. - Będzie ci trochę cieplej. - posyła mi uśmiech, któremu od razu ulegam i ubieram bluzę, której rękawy są dłuższe niż moje ręce, co wygląda komicznie.
- Wyglądam śmiesznie. - mówię, spoglądając na swoje ręce i śmiejąc się cicho.
Chłopak uśmiecha się uroczo, podchodzi bliżej, delikatnie chwyta za kaptur i naciąga mi go na głowę.
- Wyglądasz pię...
Przerywa mu pukanie do drzwi, ale dobrze wiem co chciał powiedzieć.
- O Boże... - mruczy cicho, odsuwając się ode mnie i przecierając twarz dłonią. - Nie.
Finn opuszcza głowę, wymija mnie i otwiera drzwi, za którymi stoi Clara, trzymająca nad głową duży parasol.
- Dobry wieczór. - wita się z Finn'em. - Czy jest tutaj...
- Jestem. - mówię z uśmiechem, stając ramię w ramię z chłopakiem, który jest teraz niezwykle spięty.
- Świetnie. - mówi szczęśliwa Clara, wyciągając do mnie rękę, którą od razu chwytam i wchodzę pod jej parasol. - Dziękujemy ci chłopcze.
Ruszamy w stronę samochodu, a ja w połowie drogi puszczam rękę kobiety i biegnę przez deszcz do Finn'a, stojącego na werandzie. Wbiegam po schodkach, podchodzę do niego i owijam ręce wokół jego tali. Finn od razu oddaje uścisk.
- Jeszcze raz ci dziękuję. Dziękuję, że mnie uratowałeś.
Czuję jego dużą dłoń przejeżdżającą delikatnie po mojej głowie, okrytej ciepłym materiałem bluzy. Jego dotyk jest niesamowicie przyjemny. Nigdy nie spotkałam chłopaka który potrafiłby być tak delikatny, jak Finn jest teraz. Chciałabym by ten moment trwał wiecznie, ale Finn w pewnym momencie mnie puszcza i cofa się o krok.
- Do zobaczenia jutro Carmen. - mówi nieco oschle, kładąc dłoń na drzwiach.
- Pa Finn. - uśmiecham się słabo i biegnę do samochodu Clary.
Finn gasi zewnętrzne światło i zamyka drzwi dopiero, gdy wyjeżdżamy z jego ulicy.
- Carmen co to było ? - pyta nagle Clara. - Czy ja o czymś nie wiem ?
- O wszystkim wiesz Clara. - mówię ze śmiechem.
- Czy ty czujesz coś do tego chłopaka ?
- Nie, nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie znam go jeszcze dobrze.
- Rozumiem, a tę bluzę skąd masz ?
- Oh, to. - mruczę, chwytając materiał bluzy w palce. - Ta bluza jest Finn'a dał mi ją, prawdopodobnie dlatego, że nie chce bym zachorowała na konkurs w którym mamy razem śpiewać. Jego pierwsza partnerka już leży w szpitalu, więc pewnie nie chciał żebym zrujnowała jego plany.
- Albo po prostu się o ciebie martwi.
- Może. Sama nie wiem. - wzruszam ramionami, po czym opieram głowę o szybę. - Chyba zasypiam. Obudź mnie, gdy będziemy na miejscu.