3 🔪

783 51 19
                                    

Wyszłam głośno trzaskając drzwiami. Byłam wkurzona delikatnie mówiąc. Moim problemem jest to, że ciężko u mnie z panowaniem nad emocjami. Ćwiczę to, ale cholera. Gdy taka Clockwork mnie obraża to białej gorączki dostaję. W dodatku brak uczuć i obojętność nie pomaga ponieważ brzydko mówiąc mam w dupie to czy daną osobę zabiję czy nie.

Podeszłam do najbliższego drzewa i mocno uderzyłam w nie pięścią. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy drugą ręką. Przestałam gdy poczułam krew, która spływała z moich dłoni. Miałam całe zakrwawione dłonie, a drzewo nie było w lepszym stanie. Gdzieniegdzie odleciała kora. Powstały też wgniecenia. Oczywiście wszystko zdobi krew. 

Odetchnęłam głośno. Podeszłam pod dom i usiadłam na schodach przed nim. 

Włożyłam dłonie we włosy mocno je zaciskając. Po co się zgodziłam na ten przyjazd? Teraz będę miała na głowę cała gromadkę zabójców oraz Slendermana. Same problemy. 

- Mogłabyś nad sobą panować. Clockwork prawie straciła przytomność - powiedział Slender, który nagle teleportował się przedemną.

- Wiesz, że mam wybuchy agresji i nie panuje nad sobą - powiedziałam chłodno.

- Co ci się stało w dłonie? - zapytał widząc moje krwawiące dłonie. 

- Odreagowałam - powiedziałam.

- Następnym razem spróbuj nad sobą zapanować. Rozmawiałem z Clock o tym ma się poprawić - prychnęłam na to.  Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Tacy ludzie się nie zmieniają.

Wstałam i udałam się do środka zostawiając mężczyznę samego.

Udałam się do kuchni. Czułam coś pysznego. Czyżby to był sernik? 

Ujrzałam Hoody'ego oraz Masky'ego, którzy wyciągnęli świeżo upieczone ciasto.

Stanęłam przed nimi. 

- Mogę kawałek? - zapytałam. Wymienili spojrzenia zaskoczeni.

- Lubisz sernik? - zapytał Masky.

- Wielbię - odparłam oblizując usta.

- To świetnie! My go uwielbiamy - powiedział z entuzjazmem. Pokroił ciasto na kawałki i wręczył mi dwa. 

Nawet się nie fatygowałam talerzykiem. Wzięłam go do dłoni i zjadłam rozkoszując się ciepłymi ciastem. Przymknęłam lekko oczy. Po chwili otwarłam je. Wzięłam jeszcze dwa kawałki i szybko je spałaszowałam.

- C-chyba l-lubisz sernik t-tak j-jak my - odparł Hoody, który do tej pory nic się nie odzywał.

- Taa, pokochałam go od pierwszego kęsa - odparłam, a oni się zaśmiali. Nagle przestali uważnie mi się przyglądając. Raczej moim dłonią.

- Spokojnie to nic - machnęłam ręką.

- Kobieto masz rozerwaną skórę! Co ty robiłaś?! - powiedział zaskoczony Masky.

- Odreagowałam akcje z waszą koleżanką. Drzewo bardziej ucierpiało - powiedziałam biorąc kolejny kęs serniczka.

- Musimy ci to opatrzyć - odezwał się ponownie. 

- Spokojnie mam szybszą regenerację. Jutro tego nie będzie. 

- Opatrzymy ci to bo wykrwawisz nam się. Jutro zdejmiesz opatrunek- powiedział martwiąc się. Wywróciłam oczami.

- O-opatrzę c-cie. Chodź- powiedział Hoody.

Ruszyłam więc za nim do jego pokoju. Ujrzałam tam łóżko kilka szaf oraz wiele pistoletów.

Martwi głosu nie mają / Creepypasta StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz