5 🔪

775 44 19
                                    


Obudziłam się w ramionach Jacka. O dziwo było mi strasznie wygodnie. I ciepło.

Starałam się wyrwać z jego uścisku jednak on coraz bardziej mnie do siebie tulił. Jak jakiegoś pluszaka.

- Jack? Jack! - Krzyknęłam gdy szarpanie się dalej nic nie dało.

Mężczyzna zamruczał pod nosem i otworzył oczy.

- Co się dzieje? - zapytał spoglądając po chwili na mnie.

- To ja się pytam co się dzieje? Chwyciłeś się mnie jak miś koala drzewa - powiedziałam i się zaśmiałam.

- No wiesz... Mi jest bardzo wygodnie - powiedział i się zaśmiał.

- To fantastycznie. Mi też, ale zaraz Slender tu przyjdzie - powiedziałam.

- Dobra - westchnął i mnie puścił.

×××

Siedzieliśmy i oglądaliśmy Piłę. Co prawda jest około godziny dziewiątej, ale obydwoje lubimy ten film.

- Kiedy przyjdzie Slender? Za ten czas moglibyśmy sobie jeszcze leżeć pod twoją ciepłą pierzyną - marudził Jack.

- Nie marudź - powidziałam z lekkim uśmiechem.

Slender pojawił się dopiero po około godzinie​.

×××

Właśnie weszłam do salonu. Slender mnie wezwał podobno miał mi kogoś przedstawić.

- Już jesteś Dolor. Poznaj Jasona. Mieszka on w mieście z Candy Popem i Puppeterem. Prowadzi sklep z lalkami - powidział Slender wskazując ręką na wysokiego mężczyznę z czerwonymi włosami.

Niższy od Jacka

Faktycznie niższy o co najmniej pół głowy, ale mimo to wysoki. Cały czas dziwnie mi się przygląda, a szczególnie skrzydłom, których nie ukryłam.

- Dolor - wystawiłam dłoń wyrywając go z zamyślenia.

- Jestem Jason The Toy Maker laleczko - powidział z uśmiechem i ucałował mą dłoń. Nie powiem zdziwiło mnie to. Teraz prawie nikt tak nie robi.

Chyba, że chce wyrwać do łóżka.

Racja. Ostatni raz widziałam by ktoś tak robił wiele lat temu.

- Jason możemy porozmawiać? - zapytał Slender.

Wyminęłam więc Jasona oraz Slendermana i ruszyłam do kuchni. Usiadłam koło Jacka i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Nudzi mi się - westchnęłam.

- Zjemy cukierki? - zapytał kładąc worek cukierków na stół.

Wzięłam jeden w dłoń i rozpakowałam. Powąchałam dla pewności czy niczego tam niema.

- Są czyste. Kupiłem w sklepie żebyśmy mogli sie najeść i nie wymiotować krwią - powiedział biorąc garść do buzi.

Zaśmiałam się i zaczęłam jeść cukierki, które były pyszne.

- Uwielbiam cukierki - odparłam z pełną buzią.

- Ja kocham! - krzyknął Jack.

Po chwili już nie dałam rady więcej ich zjeść. Zjedliśmy cały worek cukierków.

- Boli mnie brzuch. Chyba przesadziliśmy - powidziałam "leżąc" na krześle.

- Coś ty! Cukeriami się nieda przejść ani przesadzić! Są zbyt pyszne i wielofunkcyjne - powiedział radośnie.

Martwi głosu nie mają / Creepypasta StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz