CZYM JESTEM DO CHOLERY?!!!

1.3K 67 2
                                    

    Natsu walczył z Zerefem zaciekle, nie dając za wygraną pomimo tego, że jego przeciwnik był bardzo potężny. Salamander z kimś takim nigdy dotąd się nie zmierzył. W trakcie trwania ich ostatniej walki został odciągnięty przez Happy'ego, więc nie miał nawet okazji wykorzystać mocy podarowanej mu przez samego Igneela. Nie miał tego za złe przyjacielowi chodź teraz musiał przyznać, że dodatkowa siła bardzo by mu się przydała. To właśnie od pokonania Zerefa zależało to czy będą w stanie wrócić do gildii, uratować Pierwszą i ocalić miasto. Nie było czasu na błędy. Różowo włosy nie mógł się jednak całkiem skupić na walce wciąż mając z tyłu głowy słowa wypowiedziane przez przeciwnika- Jesteś moim młodszym bratem i nazywasz się Etherious Natsu Dragneel- ciężko było mu uwierzyć w to, że miałby być demonem z księgi Zerefa, a jakby tego było mało to jeszcze najpotężniejszym. Przecież on w niczym ich nie przypominał,prawda? Bo w końcu wyglądał jak człowiek, jedyne co mógłby mieć z demona to tendencja do rozwalania wszystkiego, ale to by było na tyle. W dodatku ciężko mu było uwierzyć, że ma ponad 400 lat! Nie wyglądał i nie czuł się na więcej niż 17, a czasem nawet mniej.
- Kiedy już cie wykończę to zabije także twoich drogich przyjaciół, będzie to powolna i bolesna śmierć- uśmiechnął się okrutnie- może nawet zostawię sobie kogoś przy życiu w formie trofeum np. tą blondynkę z którą wydajesz się być tak związany lub gadającego kota, w sumie zajmie mi mniej miejsca na półce- zastanowił się chłopak
- Uważaj bo ci na to pozwolę!- wrzasnął Natsu, a krew w jego żyłach zaczęła wrzeć na samą myśl o tym co brunet mógłby zrobić jego towarzyszom. Nim się obejrzał jego ciało zaczęło płonąć i to dosłownie, pomimo tego nie odczuwał żadnego bólu z tym związanego, jego całe ciało pokrywały teraz łuski, a zamiast paznokci pojawiły się długie, ostre szpony, poczuł tak wielką wściekłość i zaczął tracić świadomość, ostatnią rzeczą jaką usłyszał było jego imię, ktoś go nawoływał, więc obrócił się i wtedy ją zobaczył. Lucy biegła w jego stronę, niemal potykając się o własne nogi, płakała i wyglądała na zrozpaczoną, a także przerażoną, nie rozumiał jednak dlaczego, nie dotarło to do niego, chciał do niej zawołać żeby się nie zbliżała, bo tu jest zbyt niebezpiecznie, ale nim się zorientował stracił świadomość całkowicie, jedyne o czym był w stanie myśleć, co czuł w głębi siebie to pragnienie rozerwania przeciwnika na strzępy.

Dziewczyna wciąż biegła z całych sił w nogach nawołując przyjaciela, który jednak zdawał się jej już nie słyszeć. Wyglądał...zupełnie jak nie on. Jego całe ciało pokrywały łuski, wyglądające na smocze, twarde jak skała, zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami. Z jego głowy zaczęły wyrastać rogi, przypominające baranie, zaokrąglone, ale znacznie większe, po kilku chwilach zaczął wyłaniać się także ogon. Nie mogła uwierzyć własnych oczom, kiedy jej poprzednia przeciwniczka nazwała go potworem Lucy sądziła,że po prostu się przestraszyła, gdyż Natsu potrafił być przerażający dla swoich wrogów. Dlatego też nie jeden raz już otrzymał ten przydomek. Teraz jednak blondynka wiedziała dokładnie co miała na myśli dziewczyna. Jej przyjaciel w tym momencie przypominał jakieś nieludzkie monstrum i chodź miała wyrzuty sumienia myśleć o nim w ten sposób to jakoś patrząc teraz na niego nie potrafiła znaleźć bardziej odpowiadającego epitetu. Ona jednak mimo wszystko się nie bała, przecież to był jej Natsu, nie miało znaczenia to jak wyglądał, Natsu zawsze pozostanie Natsu, dlatego też wciąż biegła przed siebie nie zważając na nic
- Natsu!- zawołała, a on odwrócił głowę w mgnieniu oka tak szybko, że zatrzymała się momentalnie w pół kroku...jego oczy nie były ani trochę ludzkie. Oczy w których zawsze kryła się troska o przyjaciół wyglądały jak ślepia jakiejś bestii. Były jaskrawo żółte i świecące, bardzo wyróżniały się na już nieludzkiej twarzy pokrytej łuskami. Po chwili wahania postanowiła jednak podejść bliżej. Pomimo tego jak wyglądał ona nie czuła strachu. Dzieliło ich już teraz zaledwie kilka metrów, które pokonała podchodząc do niego powoli i cicho mówiąc
- Natsu to ja Lucy- kreatura mierzyła ją swymi ślepiami na wskroś i warczała cicho, co jednak nie zniechęciło blondynki. Uśmiechnęła się delikatnie jak to miała w zwycaju i powoli i delkatnie położyła mu dłoń na ramieniu, spojrzała mu prosto w oczy i wyszeptała
- To ja Natsu, poznajesz mnie,prawda?- Postać przez chwile przyglądała jej się cicho warcząc, pokazując przy tym ostre niczym sztylety kły, które teraz ściekały śliną. Naprawdę przypominał rozwścieczone zwierze. Nim się jednak obejrzała z jej ust zostało wyssane całe powietrze, a ona sama przeleciała parę metrów i uderzyła w przeciwległą ścianę z taką siłą,że ściana już i tak ledwo trzymającego się budynku została skruszona i posypała się na ziemie. Kamienie z których została stworzona owa konstrukcja posypały się na ziemie, spadając razem z nią przygniatając ją po części. Ból był tak wielki,że omal nie straciła przytomności. Wolno wygrzebała się z pod gruzów i dotknęła głowy jedną dłonią, kiedy ją oderwała i spojrzała na nią była pokryta jakimś ciemnym płynem. Ledwo kontaktując jakoś udało jej się usiąść. Ból głowy był nie do zniesienia a zawroty głowy sprawiły,że nie była w stanie się podnieść pomimo usilnych starań. Oparła się o pozostałości budynku. Zamknęła oczy i z niemal radością przywitała ciemność. Ból zniknął w mgnieniu oka, a ona nie czuła nic po za błogim spokojem. Nie słyszała też żadnych dźwięków. Nie wiedziała ile czasu trwała w tym stanie, ale nagle dotarły do niej odgłosy walki: niszczone i kruszone budynki, ciosy, krzyki oraz warczenie jakiegoś okropnego zwierzęcia, które wwiercało jej się w głowę, niczym młot pneumatyczny. Z trudem otworzyła oczy i podniosła głowę, którą nagle przeszył ból. Przez niego zebrało jej się na mdłości, ale jakoś siłą woli udało jej się je powstrzymać. Oddychała powoli i głęboko wolno uświadamiając sobie,że ból głowy jest jej najmniejszym zmartwieniem. Zrobiła krótkie rozeznanie swoich obrażeń. Jedna ręka,lewa była złamana, na szczęście nie było to złamanie otwarte,jednak podejrzewała, że z przemieszczeniem,gdyż jej kończyna leżała bezwładnie pod nienaturalnym kątem. Kilka żeber było pękniętych, a o licznych siniakach już nawet nie zamierzała myśleć. Po kilku próbach udało jej sie wreszcie usiąść samodzielnie bez podpierania się o ściane. Wtedy poczuła,że coś ścieka jej po twarzy, a gdy spojrzała na podłoże ujrzała bordowe krople kapiące z jej głowy-krew. Podniosła wzrok i zobaczyła w oddali jakieś dwie walczące postaci, które jednak poruszały się tak szybko,że jej wzrok, który jeszcze do końca nie doszedł do siebie z trudem zarejestrował kto to był. Jednak pamięć spowita przez mgłę wróciła w mgnieniu oka a ona przypomniała sobie co zaszło. Pamiętała jak biegła z stronę Natsu wołając go podeszła do niego a on...aż sie wzdrygnęła na samo wspomnienie. On ją odepchnął i to nie tak jak zazwyczaj to robił, gdy usiłował ją chronić i dać do zrozumienia żeby się nie wtrącała. To było coś zupełnie innego, nowego. On ją popchnął tak mocno, że uderzenie rozwaliło ścianę, o którą jeszcze chwile temu się opierała. Jej obrażenia i rany nie pochodziły od stoczonych wcześniej walk, a od jednego uderzenia przez przyjaciela...o ile w tym stanie mogła go nim jeszcze nazwać. Do tej pory Natsu nigdy jej nie zranił, ale teraz jedyne o czym była w stanie myśleć to on, gdy na nią patrzył tym nieludzkim, nie rozpoznającym nikogo i niczego spojrzeniem przyszpilając ją nim do podłoża. Tak bardzo pragnęła teraz zobaczyć jego szeroki uśmiech,który każdego potrafił podnieść na duchu nawet w najcięższej sytuacji. Czarne oczy w których kryło się tak wiele uczuć, których jednak prawie nigdy nie okazywał. Usłyszeć jego śmiech, mieć możliwość nakrzyczenia na niego z powodu włamu na jej mieszkanie, a nawet zorientować się rano,że leży obok niej na łóżku i słuchać tego jak chrapie, przez co trzęsie się cały jej pokój. Tak bardzo tęskniła nawet za jego głupimi dowcipami i docinkami, wiecznymi kłótniami i bijatykami z Greyem. Nie zdążyła mu nawet powiedzieć co tak naprawdę do niego czuje, a teraz może już nie zdążyć tego zrobić. Co jeśli już nie wróci do swojej postaci? Jeśli straciła go już na zawsze? Łzy zaczęły ściekać jej po policzkach na samą myśl, że więcej go nie ujrzy. Nie mogła na to pozwolić, nie dopuści do tego. Z mocnym postanowieniem usiłowała wstać, co prawda chwiała się na nogach i wciąż opierała o gruzy porozrzucane w okół niej, ale mimo wszystko stała już prawie o własnych siłach. Potykając się o podłoże oraz własne nogi zaczęła powoli iść w stronę walczących. W głębi serca miała przekonanie, że jeśli tylko uda jej się podejść do niego na tyle blisko i wyjaśnić kim jest ona i kim on jest na pewno jej się uda. Nie ma możliwości, żeby jej nie rozpoznał. Co prawda obawiała się tego, że kolejne podejście może skończyć się podobnie do poprzedniego, ale nawet jeśli tak się stanie to podniesie się po raz kolejny i znowu dopóki do niego nie dotrze. Nie ważne jak długo to potrwa, a nawet to jakie obrażenia może jej zadać, nie podda się nigdy. Natsu by się nie poddał, gdyby sytuacja była odwrotna. Co prawda ciężko jej było sobie wyobrazić siebie w roli potwora, ale przecież jeszcze wczoraj nigdy by nie uwierzyła gdyby ktoś jej powiedział, że Natsu zmieni się w to..coś. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w tym stanie chłopak może ją nawet zabić,jeśli użyje za dużo siły, lecz to nie zniechęcało jej do stawiania dalszych kroków. W końcu czy można wyobrazić sobie piękniejszą śmierć niż tą w obronie ukochanej osoby? Ona nie potrafiła. Była już coraz bliżej, lecz ściana łez zasłaniała jej widok, więc wydarła oczy wierzchem dłoni i wtedy to zobaczyła. Zmieniony Natsu i Zeref walczyli zaciekle, lecz czarny mag został zepchnięty do defensywy, gdyż Salamander cioł pazurami wszystko co miał w zasięgu wzroku. Brunet podniósł jakąś księgę do góry, której Lucy z początku nie rozpoznała, była już na tyle blisko, że usłyszała co powiedział
- Cóż braciszku muszę przyznać, że w tej postaci chyba nie jestem w stanie pokonać cie normalnie, wierz mi, że nie chce tego robić, ale nie dajesz mi wyboru. Teraz kiedy wybudziłeś w sobie prawdziwą formę END nie masz już szans na powrót do normalnośći. Stałeś się zwykłą nic nie myślącą bestią i serce mnie boli, gdy patrze na ciebie w tym stanie, dlatego dla twojego własnego dobra jestem zmuszony cie zlikwidować. W końcu ty też nie chciałbyś zostać potworem już na zawsze, mam rację?

Ochronię Cię za wszelką cenę (NaLu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz