Wolno otworzył oczy i podniósł głowę mentalnie przygotowując się na ból przeszywający czaszkę, jednak on nie nadszedł. Natsu wstał i rozejrzał się. Ostatnie co pamiętał to krajobraz wojny. Zniszczone, walące się budynki, pożary, a w powietrzu metaliczny zapach krwi i duszący zapach dymu unoszący się w całym mieście. Chwile zajęło mu przypomnienie sobie, że przeszedł przez portal cofając się w czasie. Teraz znajdował się na jakiejś łące, na wzgórzu nieopodal lasu. Za nim mieściło się całkiem okazałej wielkości drzewo o które jeszcze chwile temu się opierał. Cały ten obraz coś mu przypominał, ale za nic nie mógł skojarzyć skąd zna to miejsce. Obejrzał się od stóp do głów z radością stwierdzając, że jego śmiertelne rany zniknęły. Dłużej nie zwlekając postanowił odnaleźć Zerefa, w końcu to powód dla którego się tu znalazł. Musi go znaleźć i pokonać, a potem będzie mógł wrócić do przyjaciół i Lucy
- Lucy...-wyszeptał tęsknie, a przed jego oczami pojawił się obraz blondynki - wrócę do ciebie, czekaj na mnie.Dragneel nie miał zamiaru teraz zawracać sobie głowy tym w jaki sposób wróci. Uznał, że na pewno coś wymyśli, na razie ma jednak inne zadanie do wykonania. Z jakąś godzinę zeszło mu zejście na dół i wejście do miasta. Nie był pewny do jakich czasów trafił, ale musiało to być dosyć dawno, gdyż nie poznawał wielu budynków. Po kilku górach i morzu poznał jednak, że nadal znajduje się w Magnolii. Idąc główną ulicą widział bazary w produktami spożywczymi, domy i bary z których odgłosy pijanych, wydzierających się ludzi były najgłośniejsze. W mieście panował straszny nieporządek. Nie żeby Natsu należał do czyściochów, wystarczy spojrzeć na to jak wygląda jego dom, by obalić tę tezę, ale wszędzie walające się śmieci budziły w nim niesmak. Odwiedził kilka miejsc wyglądających jak motele i pytał o czarnego maga, który w co wciąż nie chciał uwierzyć okazał się być jego bratem. Nie wiedział, który to rok, ale obszedł całe miasto wzdłuż i wrzesz. Nie dość, że nie znalazł Zerefa to jeszcze ani jednej osoby, która cokolwiek by o nim słyszała. Nie było tu także żadnej gildii. Właściwie to kiedy pytał ludzi o magów ci patrzyli na niego jak na jakiegoś wariata. Zapragnął wrócić do siebie. Bał się o wszystkich. Nie znał się za bardzo na podróżach w czasie. Nie wiedział na czym to dokładnie polega. Czy jeśli coś stanie się jego bliskim w teraźniejszości to czy on będzie w stanie to cofnąć? Z drugiej jednak strony był ich jedyną nadzieją. Dlatego też szukał Zerefa przez cały miesiąc. Rzecz jasna nie tylko w Magnolii. Przeszukał wszystkie pobliskie miasta, a także las, który do najmniejszych nie należał. Po 4 tygodniach jednak się poddał. Miał serdecznie dość tego, że nikt w tym dziwnym świecie nawet nie słyszał o magii. Za każdym razem kiedy pytał o coś podobnego kogokolwiek to patrzyli na niego zupełnie jak by się urwał z choinki. Z reguły nie przeszkadzało mu to co myśleli o nim inni, ale łatwo powiedzieć coś takiego kiedy masz przy sobie przyjaciół, którzy akceptują cie takim jakim jesteś. Nie wspominając już o tym, że jego obecni „znajomi" najzwyczajniej w świecie się go bali.
- Pff... wielkie mi halo, no może i faktycznie rozwaliłem im ten bar...no dobra może trzy..ale jak miałem zareagować kiedy wszyscy z uporem maniaka próbują mnie przekonać, że magia nie istnieje, a patrzą na mnie tak jakbym potrzebował terapi?
Wiem, że wszyscy na mnie liczą, ale tym sposobem im nie pomogę. Muszę wrócić, jestem pewny, że razem wymyślimy jak go pokonać, tak jak zawsze. Prawda Happy?
Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, złapał się na tym, że znowu to zrobił. Przez cały pobyt w tym miejscu mówił do przyjaciela, którego z nim nie było. Taki nawyk.Mówił tak także wśród ludzi
- Hmm...może to dlatego wszyscy mają mnie za niespełna rozumu- zastanowił się przez chwile-no bo kto normalny gada do siebie, co? No dobra kto po za Lucy? Ehh..może to jest właśnie tego powodem? W końcu przez wiele lat nie miała przyjaciół, a z kimś musiała rozmawiać. Pewnie właśnie stąd wziął jej się ten nawyk, tak jestem pewny, że ta...
Rozejrzał się po pomieszczeniu i uświadomił sobie, że wszystkie oczy są skierowane na niego..znowu.
- No co nigdy nie widzieliście nikogo kto rozmawia sam ze sobą? A moja dziewczyna tak robi, wiecie? Bo z czasów z których pochodzę to jest normalne! Ale wy i tak tego nie zrozumiecie..wynoszę się stąd!- nerwy mu puściły i w ten oto sposób wydarł się na wszystkich gapiów. Kiedy wychodził usłyszał za sobą różnego rodzaju komentarze typu: debil, co jest nie tak z tym gościem, współczuje mu, biedaczek i po raz kolejny przeklnął swój doskonały słuch. Postanowił wybrać się do rezydencji Heartfilia. Wiedział, że pomimo tego jak bardzo tego pragnie nie spotka tam Lucy, ale ze wsześniejszych rozmów z nią wiedział, że jej ród mieszkał w tym pałacu od wieków. Podejrzewał, że teraz także powinien ktoś tam być. Ktoś kto pomoże mu wrócić do domu.
Dotarcie na miejsce zajęło mu niecały dzień. Nawet się poświęcił i wsiadł do pociągu, albo raczej powinien powiedzieć do czegoś pociągopodobnego. Chciał jednak jak najszybciej się stąd wynieść a choroba lokomocyjna była najmniejszą przeszkodą. Kiedy dotarł na jej ziemie rozejrzał się, ponieważ przez chwile nie był pewny czy to właściwe miejsce. Pałac wyglądał zupełnie inaczej, nie tak jak w wspomnieniach Natsu. Na około nie było pięknego ogrodu, o który mama Lucy tak bardzo lubiła się troszczyć, zamiast niego jakiś zapuszczony teren pełny chwastów. Właściwie po za lasem, który znajdował się za domem, nie było tu żadnej roślinności. Salamander podszedł od razu do wielkich mosiężnych drzwi, gdyż posesja nie była ogrodzona i zapukał za pomocą kołatki. Pukanie rozeszło się echem po całym budynku, a już po kilku minutach w drzwiach ukazała się niska blondynka, o długich do pasa włosach upiętych w wysoki kucyk. Przez chwile stał jak wryty podziwiając podobieństwo owego rodu.
- Kim jesteś?- spytała dziewczyna. Była jednak pierwszą osobą w tym dziwnym świecie, która zwróciła się do niego serdecznie. Nie traktując od razu jak intruza.
- Nazywam się Natsu Dragneel i jak kolwiek idiotycznie to zabrzmi jestem przyjacielem twojej potomkini- Lucy Heartfilii.
- Przyjacielem?- spytała i przyglądała mu się wyraźnie zaciekawiona.
- Tak- odpowiedział, a jego głos brzmiał pewniej niż w rzeczywistości się czuł
- W takim razie proszę wejdź, zrobię nam herbatę i porozmawiamy- gestem zaprosiła go do środka. Tak jak przypuszczał, wystrój domu także bardzo się różnił. Na ścianach nie wisiały portrety rodziny dziewczyny, a obrazy przedstawiające pory roku. Usiadł w całkiem sporej wielkości salonie, a dziewczyna szybko zrobiła herbatę i postawiła na stoliku. Usiadła na przeciwko i powiedziała
- A no przecież jeszcze się nie przedstawiłam. Nazywam się Anna Heartfilia.
- Nie masz służby?- zdziwił się Natsu, przypominając sobie jak wiele osób jest zatrudnionych u Lucy
- Nie, to znaczy owszem miałam ogrodnika, ale niedawno umarł, a jeśli chodzi o takie rzeczy jak robienie herbaty to wole sama się tym zajmować- odpowiedziała z uśmiechem
- Przykro mi z powodu ogrodnika..musisz czuć się samotna w tak wielkim domu nie mając się nawet do kogo odezwać
- Nic nie szkodzi...zdążyłam się już przyzwyczaić. Moja mama umarła ponad rok temu, a tata..cóż zostawił nas zaraz po tym jak się urodziłam. Nie wiem o nim zbyt wiele-powiedziała smutno
- Przepraszam nie chciałem...
- W porządku...w takim razie Natsu powiedz proszę co cie do mnie sprowadza?
- Może zacznę od początku.Pochodzę z 796r. W moich czasach obecnie toczymy wojnę z magiem, który nazywa się Zeref. Moja przyjaciółka- Lucy wysłała mnie w przeszłość abym mógł pokonać Zerefa, żeby do wojny nigdy nie doszło. Powiedziała mi, że aby wrócić będę musiał odnaleźć kogoś z jej rodu, żeby wysłał mnie spowrotem do moich czasów. Cóż..więc dlatego tu jestem
- Aha..rozumiem. Opowiedz mi coś o tej Lucy, jaka ona jest?
- Lucy jest najwspanialszą osobą jaką znam. Jest miła, troskliwa, przyjacielska, pomocna, silna i twardsza niż na to wygląda. Zawsze można na nią liczyć, ceni przyjaciół bardziej niż własne życie i nigdy nikogo nie zostawi w potrzebie. Jest niesamowita i właśnie teraz nawet kiedy walczyliśmy na wojnie, a ja byłem śmiertelnie ranny i na straconej pozycji ona mnie nie zostawiła, rozumiesz? Została ze mną, mało tego chroniła mnie ze wszystkich sił- chłopak postanowił oszczędzić jej opowieści o tym jak zmienił się w demona i sam zranił Lucy. W końcu nie chciał wystraszyć dziewczyny. Gdy skończył swój monolog spojrzał na nią. Nie mógł rozszyfrować sposobu w jaki na niego patrzyła. Czy to było współczucie czy nadzieja, sam nie wiedział
- Ty ją kochasz- powiedziała w końcu i wtedy zrozumiał.
- Co? Ja? Skąd ci to przyszło do głowy?- zaskoczony nabrał koloru bordowego dywaniku na którym ustawiony był stolik i spuścił wzrok na swoje dłonie.Po chwili jednak ich spojrzenia znów się spotkały, a wtedy odpowiedział już pewnie
- Tak, kocham ją i nie masz nawet pojęcia jak bardzo chce znów ją zobaczyć. A do tego właśnie potrzebuje twojej pomocy.
- Cóż do wysłania cie w przyszłość będę potrzebowała wszystkich kluczy zodiaku...
- Oczywiście..zdobędę je wszystkie
- Nie będzie takiej potrzeby, gdyż obecnie wszystkie są w moim posiadaniu. Oczywiście, że ci pomogę- powiedziała z uśmiechem- tylko wiesz jedna rzecz mnie zastanawia. Nigdy wcześniej nie słyszałam o kimś takim jak Zeref
- W sumie to mnie to nie dziwi,pewnie się ukrywa. Jak widać nie jest zbyt popularny- powiedział krzywo się uśmiechając
Anna Heartfilia okazała się być bardzo pomocna. Czy uda jej się wysłać Natsu do domu? Cóż...wszystko zależy od tego jakie miejsce nazwiemy DOMEM.
CZYTASZ
Ochronię Cię za wszelką cenę (NaLu)
FanfictionPodczas, gdy wszyscy członkowie gildii walczą z członkami miasta Alvarez, w tym Lamia Scale, Blue Pegasus, Sabretooth, Crime Sorciere, Fairy Tail i inni. Natsu toczy zaciętą walkę z Zerefem podczas, której poznaje tajemnicę, która zmieni jego życie...