Zabrałam głęboki wdech zamykając przy tym drzwi. Poprawiłam sukienkę i ruszyłam w kierunku gości. Zajęłam miejsce i zerknęłam na chłopaka, który postanowił zrobić to samo.
- Cieszę się, że dojechałeś Jake.
- Dziękuję za zaproszenie pani Bloom. Cieszę się, że mogę spędzić ten wieczór w tak miłym towarzystwie. – Kobieta uśmiechnęła się a następnie puściła oczko w moim kierunku. Jak tak dalej pójdzie to moja mama znajdzie sobie następnego kandydata na chłopaka dla mnie.
- Wiedziałeś już wcześniej, że to do mnie przyjeżdżasz? – Spytałam jak najciszej by nie przeszkadzać kobietom, które rozpoczęły swoją dyskusję.
- Szczerze?- Przytaknęłam.- Dopiero, gdy dojechałem na miejsce. – Uśmiechnął się i zabrał za jedzenie sałatki. Nagle zapadła cisza.
- Widzę, że już się znacie... to upraszcza nam sprawę.
- Jaką sprawę? – Spytałam kobietę, która zamilkła i zerknęła w stronę mojej mamy.
- Nie dzisiaj Lou... pogadamy o tym jutro. – Westchnęłam zerkając przy tym na chłopaka, który wydawał się również zmieszany całą tą sytuacją. Czuję jakby wszyscy wiedzieli o czymś czego nie mogę wiedzieć, przynajmniej nie teraz.
Minęły jakieś dwie godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i nie wróciliśmy do wcześniejszej sprawy. W pewnym momencie Jake wstał.
- Dziękuję za kolację, miło było panią poznać – Kobieta uśmiechnęła się pokazując przy tym swoje dołeczki. – Może mógłbym na chwilę porwać córkę?
- Jeśli będzie chciała...- Uśmiechnęłam się, wstałam i zasunęłam krzesło. Wyszłam z chłopakiem przed dom, gdzie stał czarny Jeep.
Jedziemy już tak z dobre pół godziny. Rozmawiamy o wielu rzeczach a tak naprawdę nawet nie wiem gdzie mnie zabiera. Co jakiś czas spoglądam na jego skupioną twarz kierowcy. W świetle księżyca jego włosy już nie przypominają miedzianych, są o wiele bardziej ciemniejsze, brunatne.
- Pewnie zastanawiasz się, dokąd zmierzamy?- Przytaknęłam. – Pokaże ci pewne miejsce. – Uśmiechnął się i zmieniając bieg otarł dłonią o moją nogę. Zarumieniłam się nawet, jeżeli wiedziałam, że było to przypadkowe otarcie. – Za chwilę będziemy na miejscu.- Jechaliśmy właśnie leśną ścieżką, na której końcu znajdowało się przepiękne jezioro. Było tak pięknie. Zatrzymaliśmy się. – Jesteśmy na miejscu.
- Jeszcze nigdy nie byłam w tej okolicy a mieszkam tu od... zawsze. – Powiedziałam wychodząc z auta i udając się za chłopakiem.
- Podoba się?
- Tak, bardzo. – Usiedliśmy na piasku.– Mam pytanie... wiesz, o co chodziło wtedy przy kolacji?- Chłopak zmarszczył czoło.
- Nie, ale również zastanawiam się, o co chodziło wtedy mojej matce.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas dopóki Jake nie stwierdził, że ma ochotę się pokąpać. Zdjął bluzę, którą założył zanim wyszliśmy. Położył ją na piasku i zabrał się za zdjęcie butów.
- A księżniczka, co? Chce abym sam pływał? – Uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę. Zdjęłam trampki i wstałam przy jej pomocy. Chłopak szybkim krokiem wszedł do wody i czekał aż ja to zrobię. Powoli zbliżyłam się do brzegu. Jake zaśmiał się i chwilę później stał przede mną. Podniósł mnie i szedł tak jakąś chwilę. – Gotowa? – Złapałam go mocniej i wtedy znaleźliśmy się pod wodą. Czułam jak ręką zdejmuję mi moją gumkę, która odpowiada za stan mojego warkocza. Po wyjściu na powierzchnię zakaszlałam. Chłopak zabrał mnie bliżej brzegu i wtedy mnie postawił. Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się. Pogoda była idealna tak samo jak woda.
- A co jeśli księżniczka pochlapie panicza? – Zaśmiałam się i wtedy zaczęła się wojna. Jake nie dawał za wygraną. Jasne było, że wygra, postanowiłam jednak nie poddawać się tak szybko. W pewnym momencie zanurkowałam, szybko odpłynęłam gdzieś dalej i wyszłam na brzeg.
- Lou! – Słyszałam jak chłopak, co chwilę woła moje imię. Stanęłam tam gdzie wcześniej siedzieliśmy. Po którymś razie nurkowania zorientował się, że stoję. Patrzył na mnie przez kilka chwil i ruszył w moim kierunku. W tym momencie dziękowałam Bogu, że zabrałam czarną sukienkę i teraz nie widać, jakiego koloru jest moja bielizna. – Ty... ja myślałem... nie rób tak już więcej.- Westchnął.
- Przepraszam... pozwolę ci za to myśleć, że wygrałeś ze mną.
- Dziękuję, nie wiem, co powiedzieć- Roześmiałam się. Usiedliśmy na wcześniejszym miejscu i rozmawialiśmy jakiś czas. – Chyba pora już się zbierać.- Wstaliśmy i wtedy okrył mnie swoją bluzą. Zabrałam buty i wsiadłam do auta. Droga powrotna była naprawdę przyjemna. Dawno nie czułam się tak jak dzisiaj. – Cześć Lou.
- Cześć. – Wysiadłam i pokiwałam chłopakowi, który właśnie odjeżdżał.
Weszłam do domu. Ruszyłam w kierunku salonu i zatrzymałam się.
- Myślisz, że tak nagle możesz wszystko zepsuć?!... Przestań!... Nie pozwolę ci na to!- Kobieta rozłączyła się po czy rzuciła telefon na fotel.
- Mamo?- Spojrzała na mnie. – Co się...
- Błagam cię... nie teraz... idź do swojego pokoju.
CZYTASZ
Nadzieja nigdy nie umiera
Подростковая литератураCzasem masz wrażenie, że życie jakie aktualnie posiadasz jest dopasowane do twoich potrzeb. Mimo iż nie jest wszystko idealne wiesz, że to ci odpowiada. Nie potrzebujesz niczego więcej. Nagle gdy myślisz, że życie dało ci coś wspaniałego okazuje się...