Skierowałam wzrok na osobę, którą właśnie zobaczyłam w odbiciu. Włosy spięte w kucyk, który po zaśnięciu przy muzyce całkowicie się rozwalił. Nie sądzę jednak, że to co powstało na mojej głowie można nazwać kucykiem. Niżej też nie było kolorowo. Niestety, zasnelam w ciuchach a mój aktualny stan twarzy mógł jedynie utwierdzic kogoś w twierdzeniu, że właśnie wróciłam z wojny. - Nie jest źle.- Stwierdziłam, próbując w jakimś małym stopniu, podnieść się na duchu.
Jak zwykle dzień rozpoczełam od puszczenia muzyki. Otworzyłam szafę i wyciągnełam z niej jakąś zwykłą, letnią sukienkę w białym kolorze. Zrobiłam koczka i ruszyłam w kierunku łazienki, gdzie czekała na mnie wanna. Po umyciu i założeniu przyszedł czas na ogarnięcie twarzy. Trochę korektora, tuszu i odżywki o zapachu mango nie zaszkodzi. Tak się cieszę, że wreszcie mamy wakacje i nie muszę wcześnie wstawać. Nie należę do rannych ptaszkow, jestem raczej typem leniwca. Więc, gdy zwykle mam wstać włącza mi się tryb leniucha który zawsze mówi:" Jeszcze pięć minut ". Jeśli miałabym wybierać dwie najważniejsze rzeczy w moim życiu byłyby nimi spanie i jedzenie. Jaka kobieta nie kocha jedzenie? No właśnie, skoro mowa o pokarmie to czas na śniadanie.
Moje nogi powędrowały w kierunku kuchni. Wchodząc do niej zauważyłam, że mama siedzi wraz z Bianka i jedzą kanapki.
- Dzień dobry.- Przywitałam otwierając przy tym lodówkę.
- Dzień dobry kochanie.- Uśmiechnęła się mama.
Uważam, że jest to najwspanialsza i najpiękniejsza kobieta jaką znam i podziwiam. Bianka często mi ją przypomina, jej proste włosy w kolorze ciemnegobladu są takie same jak naszej mamy. Obie mają śliczne jasnoniebieskie oczy i delikatne rysy twarzy. Często zazdroszczę mojej siostrze tego, że to ona odziedziczyła taki wygląd. Pomimo tego, że wychowałyśmy się bez ojca, nie czuję żadnej pustki, czy czegokolwiek innego. Nie obchodzi mnie nawet jak mu się teraz żyje. Ben, bo znam jedynie jego imię, jest kimś na kogo w moim sercu nie ma już miejsca. Miejsce takowe było, gdy miałam osiem lat ale po roku, jak zrozumiałam, że on już nie wróci, zamknęłam je i nie pozwoliłam by kiedykolwiek się otworzyło.- Masz już może jakieś plany na wakacje?
- Jak na razie nie. - Przygotowałam sobie potrzebne składniki: ser,szynka,chleb, to wszystko co potrzebuję do tostow.- Może jeszcze z Holly coś wymyślę.
- Macie jeszcze dużo czasu, w końcu dopiero co się zaczęły.- Wyjęłam talerz, na którym położyłam gotowe śniadanie.- dzisiaj wieczorem przychodzi do nas moja nowa koleżanka z pracy. Mam nadzieję, że będziesz.- Usiadłam na przeciw niej.- a no właśnie, masz jakieś plany na dziś?
- Za kilka minut idę spotkać się z Holly a później nie wiem jeszcze.- Powiedziałam zabierając się za jedzenie przepysznych tostow.
- Kochanie pospiesz się z tym śniadaniem, chyba nie chcesz spóźnić się na zajęcia- Wstała, zabrała talerze i włożyła je do zlewu.
Bianka od roku uczy się gry na pianinie. Idzie jej znakomicie. Nieraz gra przed nami swoje małe "koncerty". Często opowiada nam, że jak dorośnie będzie nauczała gry na tym instrumencie.
- Już skończyłam- Dziewczynka wstała i powtórzyła czynności mamy, następnie zabrała się za ubieranie swoich różowych trampek, które idealnie pasowały do jej sukienki w tym samym kolorze.
- To jedziemy, bo do pracy nie zdążę.- Przytuliły mnie poczym wyszły.
Odstawiłam talerz do zlewu i wyjelam komórkę. Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś do mnie dzwonił. Wybieram numer i czekam chwilę. Po czterech sugnalach ktoś odbiera.
- halo? To ty Holly?- słyszę jedynie jakichś ludzi.
- Louisa?- Odezwał się męski głos jakby próbując się przebić przez cały hałas jaki dookoła słychać. Byłam przekonana, że to Holly dzwoni z numeru brata, gdybym wiedział, że to pomyłka nie oddzwaniała bym w ogóle.
- Tak...Ale z kim ja rozmawiam?- Każde następne słowa wypowiedziane z moich ust sprawiały, że się denerwowałam. Pierwszy raz słyszę tego mężczyznę, mężczyznę który zna moje imię.
- To ja.
- Jaki ja?
- Twój ojciec...Ben.- Nie pamiętam czy kiedykolwiek biło mi tak szybko serce, jak właśnie teraz. Czułam jedynie przerażenie. Złość mieszała się ze smutkiem. Rozlaczylam się mając nadzieję, że to jest jedynie sen, który okazał się koszmarem. Marzyłam by jak najszybciej o tym zapomnieć. Czy ja właśnie zaczynam płakać? Nie pamiętam kiedy ostatnio to robiłam. Tak bardzo chce cofnąć się w przeszłość i nie oddzwonić. Co jeśli popełniłam błąd rozlaczajac się? Może dobra byłaby rozmowa z mężczyzną uważającym się za mojego ojca, o którym tak zawsze marzyłam. Tylko jasne jest to, że nie potrafiła bym nic powiedzieć a łzy płynęłyby mi jeszcze bardziej niż teraz. Tyle razy mówiłam, że o nim zapomnę i nagle sam po tylu latach dzwoni i rujnuje to wszystko. Burzy moje postanowienia.
Wzrokiem wracam do, którym wcześniej rzuciłam na kanapę. Wyświetla się jakiś numer.
- Tak?- Odbieram mając nadzieję, że tym razem jest to moja przyjaciółka.
- Cześć Lou, za ile się spotykamy?- Uradowana faktem, że tym razem nie okazał się to żaden mężczyzna, czuję ulgę. Martwi mnie jednak to, że powiedział imię mojego taty.
- Za chwilę będę wychodzić.
- Okej, to może ja już pójdę w twoją stronę?
- Dobra, to do zobaczenia.
-Pa.- Rozlaczyłam się po czym wyszłam i zakluczyłam dom. włączyłam muzykę w słuchawkach i szłam tak przez dwadzieścia minut.
Ujrzalam sylwetkę wysokiej, szczupłej dziewczyny. Uśmiechnełam się widząc, że jest to moja przyjaciółka. Jej kruczoczarne włosy sięgały do ramion a biała koszulka idealnie pasowała do jej niebieskiej spódniczki. Czarne espadryle wyglądały przepięknie na jej stopach. Widząc mnie od razu się rozpromieniła.
- Cześć Holly- Przytulismy się i usiadlysmy na ławce znajdującej się tuż przed nami.
- I jak tam u ciebie?
- Miałam dzisiaj dziwna rozmowę telefoniczną.
- A dokładniej?
- Dzwonił jakiś nieznany numer, oddzwoniłam myśląc że to ty, odebrał jakiś mężczyzna i powiedział że jest moim tatą.- Westchnęłam.
- I co mu powiedziałaś?
- Nic.
- Jak nic?
- Rozłączyłam się od razu. To pewnie był jakiś kawał.
- Nie sądzę...jeżeli będzie jeszcze raz dzwonił to nie rozłańczaj się...- Na samą myśl, że jest możliwość ponownej rozmowy z tym mężczyzna dostałam gęsiej skórki.
- Ale ja nie chcę...co jeśli to naprawdę jest on? Nie chce znowu robić sobie nadziei, że kiedykolwiek będę miała normalną rodzinę...
- Dobra, zrobisz jak uważasz.- Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.- a co z małą?
- Nie jest za dobrze, nie znamy jeszcze wyników ale wiadome jest to, że jest poważnie chora.- Dziewczyna przytuliła mnie z całej siły.- dosyć już smęcenia, co słychać u ciebie?
- Ostatnio poznałam pewnego chłopaka i mam wrażenie, że może coś z tego wyjdzie, myślałam też o tegorocznych wakacjach. Może jakaś paczką pojechali byśmy gdzieś?
W jej oczach pojawiły się iskierki nadziei, których jak na razie nie miałam zamiaru zgaszać.
- Świetny pomysł.
CZYTASZ
Nadzieja nigdy nie umiera
Dla nastolatkówCzasem masz wrażenie, że życie jakie aktualnie posiadasz jest dopasowane do twoich potrzeb. Mimo iż nie jest wszystko idealne wiesz, że to ci odpowiada. Nie potrzebujesz niczego więcej. Nagle gdy myślisz, że życie dało ci coś wspaniałego okazuje się...