7.

535 38 16
                                    

Noc była wietrzna, co sprawiło że na korytarzu było słychać wszelkiego rodzaju świsty. Charlotte szła powoli w stronę pierwszej celi. Spojrzała w głąb pomieszczenia w którego kącie spał łysy, wychudzony mężczyzna. Dziewczyna powoli stawiała kolejne kroki w głąb korytarza. Za kolejnymi kratami zobaczyła odwróconego do niej plecami siedzącego po turecku mężczyznę o poczochranych włosach sięgających mu do ramion. Włosy i liczne tatuaże były swego rodzaju znakami rozpoznawczymi Syriusza odkąd tylko sięgała pamięcią. Patrzyła przez chwile na postać siedzącą w bezruchu. Niespodziewanie mężczyzna odwrócił się gwałtownie.

- Podejdź do światła! Żadnych gwałtownych ruchów- powiedziała mierząc w niego różdżką.

- Lily?- zapytał z niedowierzaniem w głosie mężczyzna wstając z podłogi- Lily, czy to ty? Oszalałem albo umarłem- stwierdził powoli zbliżając się do krat.

- Nie umarłeś, a co do tego pierwszego nie jestem pewna, podejdź do światła- powtórzyła trzęsącym się głosem Charlotte kompletnie ignorując fakt iż Syriusz pomylił ją z jej matką.

W tym momencie wiedziała że to on, lecz nadal chciała się o tym upewnić patrząc na jego twarz w świetle które cały czas emitował jej patronus.

- Lily, pomszczę ciebie i Jamesa, przyrzekam ci, zabije go kiedy tylko uda mi się stąd uciec- zamilkł na chwilę, ponieważ znalazł się w takiej odległości od Charlotte że zdołał przyjrzeć się jej twarzy- Twoje oczy. Takie same jak Jamesa. Nie, nie rozumiem- powiedział widocznie zagubiony.

- Jestem córką Jamesa- powiedziała dziewczyna.

- Charlotte- powiedział cicho- Na mą duszę, myślałem że postradałem zmysły. Co ty tu wyrabiasz dziecko?!

- Przyszłam dowiedzieć się prawdy. Nie wierzę że to zrobiłeś. Ludzie mówią o tobie różne rzeczy, ale teraz wiem że to nie prawda. Twoja aura, jest zielona. Jesteś pełen nadziei, ale na co?

- Na wydostanie się stąd. Powiedz mi, jak się tu dostałaś? Widzisz aury ludzi? - bombardował ją pytaniami.

- Przyleciałam. Widzisz, zaledwie wczoraj zostałam animagiem, i tak, widzę aury.

- Przyjmujesz formę smoka, taką samą jak twój patronus?- przerwał jej mężczyzna

- Tak- odpowiedziała krótko.

- Chwała Paracelsusowi! Czy będę mógł liczyć na twoją pomoc w przetransportowaniu się w bezpieczne miejsce kiedy już uda mi się wydostać z tej zatęchłej celi?- zapytał z nadzieją.

- T-tak, nie ma sprawy. Wytłumacz mi tylko jedną rzecz. Czemu niesłusznie cię osądzono?

Syriusz opowiedział jej całą historię ze szczegółami.

~*~

- A więc jesteś w Hufflepuffie, Charlotte?- zapytał z uśmiechem Syriusz.

- Ah, nie, jestem w Gryffindorze, to szalik mojego przyjaciela.

- Pewnie masz ich tam wielu...

- Czy ja wiem? Przyjaźnię się tylko z bliźniakami Weasley, Fredm i Georgem i Cedrikiem Diggorym, to właśnie on dał mi ten szalik.

- Opowiedz mi coś jeszcze o tym co się z tobą działo przez te lata. Jak tam się miewa mój chrześniak?

Charlotte posmutniała słysząc te słowa.

- Nie wiem wujku, nie mam kontaktu z Harrym. Kiedy nasi rodzice odeszli zamieszkał z siostrą mamy i jej rodziną. Oni, nie pozwolili mi na ani jedno spotkanie z nim przez te dziewięć lat. Ale, już w przyszłym roku Harry pójdzie do Hogwartu. Bardzo się tym stresuję. Wyobrażasz sobie wujku żyć jedenaście lat nie wiedząc o tym że ma się siostrę, a potem poznać ją tak znienacka?

- James mówił mi że ta Pelargonia-

- Petunia- poprawiła go Charlotte.

- Jeremy pies. James mówił mi że okropna z niej osoba, ale nie myślałem że jest aż tak źle. Chwila, w takim razie z kim ty się wychowywałaś?

- Wychował mnie profesor Snape.

- SEVERUS SNAPE?!- wydarł się Syriusz.

W odpowiedzi Charlotte jedynie pokiwała głową.

- Biedne dziecko. A ten popapraniec Lupin nie był łaskaw się tobą zająć? O porozmawiam z nim sobie kiedy już wyjdę na wolność.

- To nie tak wujku, wujek Severus jest na prawdę dobrym człowiekiem, niezrozumiałym, ale dobrym. Jest wspaniałym opiekunem. A co do wujka Remusa, to od dnia śmierci mamy i taty chciał się mną zająć, ale według profesora Dumbledora nie dałby sobie rady.

- Remus nie dałby sobie rady z wychowaniem dziecka?! Przecież on zawsze był taki dojrzały i, um, dorosły- wypowiedział to ostatnie słowo z obrzydzeniem.

- Nie o to chodzi, problem tkwił i praktycznie nadal tkwi w moich mocach. Potrzebowałam kogoś kto nauczyłby mnie je kontrolować i w pełni odkryć.

- Mocach?

Charlotte zdała sobie sprawę że Syriusz o niczym nie wiedział.

- Tamtej nocy w Dolinie Godryka zostałam przeszyta przez silne zaklęcie uśmiercające, i to dwukrotnie. Według Dumbledora, aktywowało to we mnie bardzo duże moce magiczne. Telekizneza, czytanie w myślach, podobno nawet ich kontrolowanie i wiele innych- powiedziała obojętnie.

- Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego ile rzeczy mnie ominęło przez te lata- westchnął- Odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś?- zmienił temat.

- Tak, oczywiście. Może nie jutro, ale wrócę. Może coś ci przynieść wujku? Ubrania, jedzenie?

- Absolutnie nie! Charlotte, nikt nie może wiedzieć że tu byłaś. Wpadłabyś w okropne kłopoty. Zauważą że coś jest nie tak jeśli nagle zmienię ubrania i będe najedzony. Twoja obecność mi wystarczy- powiedział z uśmiechem.

- To prawda- przyznała mu racje niezadowolona- W takim razie już uciekam, zaraz wzejdzie słońce.

- Leć- zaśmiał się Syriusz.

Gdy to powiedział dziewczyna podbiegła do jednych z "drzwi" wychodzących na morze i rzuciła się w przestrzeń.

- Charlotte!- krzyknął mężczyzna.

Jego przerażenie nie trwało jednak długo, gdyż kilka sekund później na niebie pojawił się perłowy smok, który zaryczał głośno na pożegnanie.

~*~

- Nie wiem jak mu to powiem profesorze- powiedziała zatroskana Charlotte głaszcząc delikatnie feniksa śpiącego w gabinecie Dumbledora.

- Radziłbym ci poczekać kilka tygodni z powiedzeniem mu. Przypuszczam że będzie to dla niego duży szok. Harry nie wie nawet o istnieniu naszego świata.

Dziewczyna w odpowiedzi jedynie mruknęła ciche yhym.

- Twój brat wychował się bez rodziny i uwierz mi kiedy tylko się dowie, nic nie będzie w stanie sprawić że się od ciebie odwróci.

- Wiem profesorze, ale to nie zmienia faktu że bardzo się stresuję. Zostało już tylko sześć miesięcy.

- Aż sześć moja droga, AŻ sześć. Przed tobą egzaminy końcowe, z tego co wiem jakiś ważny projekt z zielarstwa, wakacje... Nie ma powodu do zmartwień moja droga.

- Może ma pan rację panie profesorze. Po prostu czekałam na ten moment tak długo i sama myśl o tym że on zaraz nadejdzie...

- Rozumiem Charlotte. Pamiętaj że szkoła pełna jest osob które chcą ci w tym pomóc.

- Cała szkoła wie że jesteśmy rodzeństwem profesorze- zmieniła temat dziewczyna- co jeśli nie dowie się tego ode mnie? Praktycznie kazdy może mu powiedzieć.

- O to bym sie nie martwił wszyscy uczniowie oprócz twoich przyjaciół są przekonani że Harry jest świadomy tego że jeteś jego siostrą, nie powiedzą mu tego, bo wydaje im się to oczywiste.

LIGHTNING UNITYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz