4.

719 35 5
                                    

Charlotte i Fred złożyli się na cztery opakowania czekoladowych żab, które właśnie zjedli.

- Mogę zabrać sobie McGonnagal? Z tego co mi się wydaje Ron jej jeszcze nie ma. Wysłałbym mu ją.

- Jasne Fred- powiedziała dziewczyna i rzuciła w jego stronę kartę.

Siedzieli teraz sami już przebrani w przedziale. Czekali aż dotrą na miejsce. Nagle pociąg się zatrzymał, a z korytarza na zewnątrz przedziałów było słychać nawoływania starszych uczniów: "Wchodzimy! To już Hogwart! Ruszać te czarne szlafroki!"

Oboje szybko wyszli z wagonu. Poszukiwania Georga w tłumie uczniów nie był wymagającym zadaniem, ponieważ obaj bliźniacy byli bardzo wysocy jak na swój wiek.

- George!- krzyknęła w jego stronę Charlotte co sprawiło że rudzielec odwrócił głowę w ich kierunku.

- Idź do brata Freddie, znajdę sobie parę- powiedziała z uśmiechem i popchnęła chłopaka w kierunku Georga.

Wiedziała że czułby się niezręcznie idąc z nią w parze. Byli jednak w takim wieku że wszelkie kontakty z płcią przeciwną były niemalże zakazane.

Dziewczyna rozejrzała się po tłumie pierwszoroczniaków.

- Charlotte!

Jej uwagę przykuł znajomy głos. Po chwili stanął przed nią Cedrik, ten chłopak którego poznała na pokątnej.

- Ym, wiem że to trochę dziwne, ale mógłbym stanąć z tobą w parze? Nie znam tu nikogo...- powiedział zmieszany.

- Jasne, chodź- odpowiedziała Lottie i poszła z nim na koniec szeregu.

. . . . .

- Stoi z tyłu z Diggorym- powiedział do brata George.

- Yh, wtopa.

- Musisz się kiedyś postawić brachu- mówiąc to szturchnął Freda łokciem w żebro.

- Ona mnie traktuje jak brata, nie ma opcji że jej o tym powiem.

- Więc zgnijesz samotnie- uśmiechnął się do niego George.

- Mam jedenaście lat, nie czterdzieści jeden. Może poznam jakąś fajną dziewczynę.

- Merlinie, w życiu bym nie pomyślał że z ciebie taki romantyk Fred, nie poznaję cię.

- Zamknij się.

~*~

- Wyczytane osoby niech usiądą na tym stołku- powiedziała czarownica wskazując na krzywy, stary taboret.

- Jak tam samopoczucie?- zapytała znienacka Charlotte która cudem przepchała się przez tłum do bliźniaków.

- Ja tam podchodzę do tego na luzie- powiedział George patrząc się na stojącą za ich plecami dziewczynę.

- A ty Freddie? Co jeśli was rozdzielą?

- Nie stresuj mnie Lotka- powiedział z uśmiechem i zakrył dziewczynie twarz dłonią, co wyglądało dość komicznie.

- Od kiedy nazywasz mnie Lotka?- powiedziała przez dłoń chłopaka.

- Od teraz- zabrał jej dłoń z twarzy.

- POTTER, CHARLOTTE!- powiedziała podniesionym głosem McGonnagal.

Widać po niej było że jest podekscytowana przydziałem Lottie.

- Lecę- pisnęła dziewczynka przeciskając się między Fredem a Georgem.

Sala aż wrzała od szeptów uczniów i nauczycieli. Charlotte spojrzała na nauczycieli siedzących przy stole i dostrzegłszy Dumbledora i Snape'a posłała im promienny uśmiech który obaj mężczyźni odwzajemnili. Uśmiech profesora Snape'a jeszcze bardziej wzmocnił szum na sali, było to bowiem zjawisko niespotykane.

LIGHTNING UNITYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz