- Uprawiajmy seks. - Dorian spojrzał na Nathana uśmiechając się szeroko. Siedzieli na końcu klasy wypełnionej znudzonymi uczniami. Przy tablicy nauczyciel usilnie próbował przekazać swoim podopiecznym rozmieszczenie wiatrów na kuli ziemskiej.
- Jest to w tej chwili niemożliwe gdyż trwa lekcja geografii. - Odpowiedział chłopak nie odrywając wzroku od zeszytu w którym notował słowa belfra.
- Czyli nie przeszkadzało by Ci to że obaj jesteśmy facetami? - brunet mrugnął uwodzicielsko w stronę kolegi. Nathan momentalnie przestał zapisywać notatki i spojrzał na swojego rozmówcę.
- Stosunek seksualny jest to zbliżenie dwóch osobników w celu prokreacyjnym lub dla osiągnięcia przyjemności. W przypadku par homoseksualnych niemożliwe jest zapłodnienie ale może zostać spełniony drugi cel. Jest to naturalna potrzeba ludzka a wybór partnera lub partnerki jest dokonywany na podstawie gustów i upodobań...
- Dobra już wystarczy... Wiem co to jest stosunek seksualny. O matko... Awatary są takie nudne. - Dorianowi nie przypadła do gustu odpowiedź. Skrzyżował ręce na biurku i schował w nich swoją twarz. Po chwili jednak zerknął w kierunku okularnika i z niezadowoleniem stwierdził że ten w dalszym ciągu się mu przygląda.
- Jeśli słońce jest w odległości 572km od ziemniaka, jakiego koloru jest skarpetka pilota? - rzucił naburmuszony chłopak. Nathan, usłyszawszy to pytanie, skierował wzrok przed siebie. Jego źrenice nagle się powiększyły a wzrok stał się pusty. Brunet uśmiechnął się pod nosem. Szybkim ruchem ściągnął mu okulary i przymierzył je. Przez szkło spojrzał na twarz czerwonowłosego, która w tym momencie była całkowicie pozbawiona emocji. Dorian przybliżył swoją twarz aby lepiej przyjrzeć się źrenicom Nathana. Nie widać było zbyt dużej różnicy gdyż jego tęczówki i tak były już bardzo ciemne.
- Żadnego. - Nagła odpowiedź towarzysząca gwałtownemu ruchowi głowy tak zaskoczyła skupionego chłopaka, że odskakując w tył, zrzucił z ławki swoje książki. Nagły huk zwrócił uwagę wszystkich w pomieszczeniu.
- Dorian! Co to ma znaczyć? - piskliwy głos geografa przerwał chwilę ciszy podczas, której wszyscy uczniowie przyglądali się ze zdziwieniem brunetowi w okularach. Nim chłopak zdążył odpowiedzieć na pytanie nauczyciela, po całej szkole rozniósł się dźwięk dzwonka. Gdy wszyscy byli zajęci pakowaniem się, Dorian pozbierał swoje książki z ziemi i schował je do plecaka. Już miał wstać z krzesła i skierować się do wyjścia z sali gdy nagły uścisk na ramieniu sprowadził go z powrotem do pozycji siedzącej. Nie kryjąc zdziwienia spojrzał na źródło zmiany swoich planów. Nathan dalej ściskał rękę chłopaka wpatrując się w jego twarz.
- Oh. Czyżbyś zmienił zdanie? W sumie lekcja już się skończyła. - Brunet posłał czerwonowłosemu uwodzicielski uśmiech. Nathan nagle zbliżył swoją twarz do twarzy Doriana.
- Moje okulary. - Tą krótką odpowiedzią szybko rozwiał nadzieje kolegi. Chłopak zmarszczył brwi, jednak po chwili na jego twarz wróciła pewność siebie. Szybkim ruchem przyłożył swoje czoło do czoła zdziwionego Nathana.
- Make me... - szepnął prawie bezgłośnie brunet po czym wstał i skierował się w stronę drzwi. Dorian nie musiał długo czekać aż właściciel okularów, wyłoni się zza framugi. Widząc, że chłopak podąża za nim, szybko skierował się w stronę toalet. Po drodze jeszcze raz upewnił się czy czerwonowłosy dalej za nim idzie i czy w pobliżu nie ma już innych uczniów. Po chwili sprawnie wślizgnął się przez lekko uchylone drzwi do toalety. Gdy Nathan wszedł do pomieszczenia, zobaczył Doriana opierającego się o przeciwległą ścianę. Po prawej stronie ciągnął się rząd umywalek a po lewej znajdowały się kabiny. W powietrzu czuć było ostry zapach chloru. Najwidoczniej woźne też już w dniu dzisiejszym zakończyły pracę.
- I co? Będziesz tak stał? - Nathan nie odpowiedział. - Ehhhhhhhh.... w ogóle nie ma z Tobą zabawy. - w głosie bruneta można było wyczuć rezygnację i rozczarowanie. Założył ręce na klatce piersiowej i uniósł lekko głowę do góry, zamykając jednocześnie oczy. W ten sposób dał znać czerwonowłosemu, że może zabrać swoją własność. Chłopak zaczął powoli podchodzić. Z jego twarzy nie dało się jednoznacznie odczytać uczuć, które w tym momencie nim kierowały. Gdy znalazł się niecały metr, wyciągnął rękę w kierunku twarzy bruneta. Gdy już miał chwycić pożądany przedmiot, Dorian złapał przegub zbliżającej się dłoni i szybkim ruchem wykręcił całe ramię chłopaka, przykładając je do jego własnych pleców. Jednocześnie siłą rozpędu przycisnął Nathana do ściany, tak że teraz stał za nim, napierając na jego plecy.
- Wygląda na to że nie jesteś zaprogramowany do walki. Chyba nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. - do uszu Nathana dobiegł metaliczny dźwięk. Obrócił głowę, w kierunku z którego dobiegał hałas, tyle na ile pozwało mu aktualne ułożenie jego ciała. Tuż przed sowim czołem zobaczył długą lufę pistoletu. Broń była w całości wykonana ze srebrnego metalu, który charakteryzował się błękitnymi refleksami. Była prosta i nie posiadała żadnych zdobień.
- Arrivederci, podróbko. - po korytarzach budynku rozniósł się cichy huk, który można by było z łatwością pomylić ze spadającą książką sporych rozmiarów. Dorian stał nad ciałem kolegi z klasy i przypatrywał mu się z zaciekawieniem.
- No nie mów że będę musiał to sprzątać. - rzekł sam do siebie po dłuższej chwili bezczynności. Jednak w tym samym momencie zwłoki zaczęły się zapadać i stopniowo zmieniać w drobny, krwistoczerwony pył. Brunet spojrzał na ścianę i swoje ubranie, które również nosiły znaki morderstwa. Z nich także krew powoli zsypywała się na podłogę. Gdy po ciele nie został już żaden ślad, pył zawirował. Po chwili uniósł się i długą wstęgą wyleciał przez uchylone okno.
„To musiało zaboleć." Powiedział sam do siebie chłopak.
Nagły rozdzierający ból głowy, wytrącił Nathana z równowagi. Ciężko wylądował na ugiętych kolanach. Wolną ręką chwycił się za czoło, mimo iż wiedział że to raczej nie pomoże. Do rzeczywistości przywrócił go nagły krzyk Arona. Podniósł wzrok i zobaczył pędzącą w jego kierunku, olbrzymią paszczę z szeregiem długich, ostrych kłów. W ostatniej chwili odskoczył, jednocześnie tnąc bok łba potwora prostym, jednoręcznym mieczem. Bestia zawyła z bólu. Posoka tryskająca z rany ochlapała Nathana. Poczuł przytłaczający odór lepkiej cieczy. Ryk sprawił, że jego czaszkę przeszyła kolejna fala rozrywającego bólu. Chłopak poczuł, że ziemia ucieka mu spod nóg a obraz zaczął się rozmazywać. Osunął się na kolana, opierając się jedną ręką o broń. Pulsowanie w skroniach nie pozwalało mu skupić uwagi na zawracającym potworze, który szykował się właśnie do kontrataku. Straszliwa paszcza już miała sięgnąć otumanionego chłopaka gdy nagle potężne uderzenie rozłupało czaszkę stwora. Nathan przez mgłę zobaczył biegnącego w jego kierunku Arona. W ręce trzymał sporych rozmiarów młot, który teraz był pokryty krwią i fragmentami kości.
- Nathan co się stało!? - spytał szatyn. Na jego twarzy malował się strach. Pomógł Nathanowi podnieść się z ziemi i pozwolił mu oprzeć się na jego ramieniu.
-Co się stało? - powtórzył pytanie gdy zobaczył, że świadomość przyjaciela powoli wraca.
- Dorian chyba zniszczył mojego awatara...
SPLCN HNBQA HOROTHRXP ITGPO CXTHXT HBXTGR
CZYTASZ
Infamia
FantasyGdy Stwórca niespodziewanie odszedł, mieszkańcy Delareis nie potrafiąc sobie z tym poradzić, zaczęli szukać nowego Pana. Pozostawieni sami sobie zaczęli dokonywać wyborów... Ale czy słusznych? Czy wolna wola odkryje prawdziwą naturę aniołów? Autorka...