Gdy Charlie Weasley zakończył swoją edukację w Hogwarcie, Gryffindor stracił świetnego szukającego. Chyba każdy Ślizgon cieszył się z tego, zwycięstwo było łatwiejsze niż myśleliśmy.
To był chyba jedyny plus nowego roku szkolnego. Moja wolność została ograniczona, gdyż w szkole pojawił się Draco, przy którym musiałam zachowywać się jak prawdziwa Ślizgonka. Nie mogłam przy nim lub jego gorylach rozmawiać z kimś spoza domu, zwłaszcza z Gryfonami.
Siedzieliśmy w przedziale ja, Draco i jego goryle. Próbowałam skupić się na czytanej przeze mnie książce opisującej mecz Transylwani przeciwko Flandrii w 1473. Nagle Draco i jego kompani wstali.
- Gdzie idziecie? - spytałam. Blondyn dał znać goryle znać, by już wyszli.
- Co cię to interesuje? Nie masz co robić?
-Akurat tylko czekam, by jaśnie pan i spółka opuścili to miejsce, abym ja mogła wymknąć się do osób, z którymi spędzę milej czas niż z wami. - Wstałam i wyminęłam go, a potem bez słowa skierowałam się w głąb pociągu. Miałam nadzieję, że znajdę swoją przyjaciółkę lub kogokolwiek z kim będę mogla pogadać. Nagle poczułam szarpnięcie i wpadłam do jakiegoś przedziału. Wylądowałam na podłodze.Szybko wstałam, otrzepałam się i rozejrzałam się po przedziale. Siedziała w nim drużyna Gryffindoru. Bliźniacy rechotali, zapewne z mojej miny. Głośno westchnęłam.
- Co ja tutaj robię razem z wami imbecyle? - spytałam przy okazji mordując ich wzrokiem. Nie podobało mi się to.
- Twoja przyjaciółka cię szuka. Wyznaczyła za ciebie niezłą nagrodę. - powiedział jeden z bliźniaków.Zamrugałam zdezorientowana. Usiadłam obok Angeliny i znowu spojrzałam na rudzielców.
- Mam rozumieć, że Cecily jest tak zdesperowana, by zapłacić temu, kto mnie znajdzie, nawet takim idiotom? Leniwa, ale sprytna. Gdzie jest? - Fred i George pokręcili głowami, to chyba miało znaczyć,że nic nie powiedzą. Jedyna opcja było wyjście i poszukanie jej, ale gdy tylko wstałam, ci dwaj wyciągnęli różdżki. Sięgnęłam do kieszeni, w której miałam różdżkę, ale jej tam nie było. Nie chciałam być mokra, więc usiadłam. Spojrzałam na resztę osób w przedziale. Gdzie ta damska solidarność? Gdy potrzebna jest pomoc dziewczyny śpią. Zapewne i tak by mi nie pomogły, w końcu jestem Ślizgonką, ale czułabym się trochę lepiej. Nagle drzwi przedziału się otworzyły i wszedł przez nie Wood.
- Cześć Oliver. Widziałeś może Cecily? Podobno mnie szuka. - Chłopak wychylił się przez drzwi i rozejrzał się. Po chwili znów stanął prosto, spojrzał na mnie.- Przed chwilą się widzieliśmy. Wcisnęła mi do ręki sakiewkę dla bliźniaków i odeszła z dziwnym uśmieszkiem. - A to cwana małpa. Wiedziała, że tu jestem i spotkała Wooda. Zapewne chciała, byśmy sobie pogadali, a później ona nawijałaby, że coś pomiędzy nami jest i nie dałaby mi spokoju do końca roku.
- To ja idę jej szukać. Okup zapłacony. Żegnam. - Przed wyjściem powstrzymało mnie cmokanie i śmiechy bliźniaków. Gdy się odwróciłam wskazywali na mnie i Olivera pokazując serduszka. Kapitan zrobił się czerwony, a ja tylko uśmiechnęłam się do nich.
- Po najbliższym meczu jeden z was napewno wyląduje w skrzydle szpitalnym. - Wyszłam z przedziału i nie zdążyłam zrobić kilku kroków, a znów zostałam zatrzymana. Odwróciłam się z zamiarem nawrzeszczenia na osobę zatrzymującą mnie, ale to był Oliver.- Jak wakacje? - spytał nadal trochę czerwony.
- Nie były najgorsze. Większość czasu siedziałam w pokoju czytając, pisząc z Cecily lub latałam na miotle. Jedyną ciekawą rzeczą był mecz, na który zabrał mnie wujek w ramach prezentu urodzinowego. - Uśmiechnęłam się do niego.~*~
Podczas ceremonii przydziału siedziałam przy Cecily. Ta nawijała jak szalona o najnowszych plotkach i wydarzeniach. Razem z Britt i Virginią, kuzynkami o czarnych włosach, które poznałyśmy w poprzednim roku, słuchałam tego co mówiła. Jedną z większych nowości okazał się Harry. Było to do przewidzenia. Mówiła też o kilku zerwaniach i nowych związkach. Gdy zaczęła mówić o Draco, który ze względu na jego nazwisko nie był mało znany, spojrzałam w stronę pierwszorocznych. Znalazłam go w tłumie, ale potem ktoś inny zwrócił moją uwagę. Harry. Wyglądał na przestraszonego, więc gdy spojrzał w moja stronę, od razu do niego pomachałam. Nie widzieliśmy się długi czas, ale chyba mnie rozpoznał, bo uśmiechnął się.
- Vera, widziałaś? - Szturchnęła mnie Cecily. Odwróciłam się do niej, a ona pokręciła rozbawiona głową i wskazała na stołek oraz jakiegoś nowego.
- Nie wiem jak się nazywa, ale jest chyba jakiś pechowy. Idąc do tiary potknął się, a w pociągu zgubił jakieś zwierzątko - powiedziała z uśmiechem Britt.
- W dodatku to była ropucha. Jak można kupić dziecku ropuchę. Przecież to nawet w dotyku jest okropne. Coś okropnego, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Współczuję profesorowi Snapeowi. Do Gryffindoru przydzielono jakąś pannę wszystko wiedzącą. Najgorsze co może być to przymus dawania pozytywnych ocen Gryfonom. - Tym razem Virginia zabrała głos. Miała z nas najlepsze oceny, była jedną z najlepszych uczennic na roku i w szkole, więc odkąd usłyszała o mądrej Gryfonce, znienawidziła ją. Nie dziwiłam jej się.Od zawsze lubiłam zaklęcia. Gdy nie chodziłam do szkoły czytałam o nich równie dużo co o quidditchu. To były moje najmocniejsze strony jeśli chodziło o jakie kolwiek przedmioty. W miarę dobrze szły mi eliksiry, a reszta była przeciętna lub poniżej średniej.
- Patrz Veronica! Ten chłopak będzie czarnym kotem Gryffindoru. - Zapiszczała Britt, gdy tylko zszedł ze stołka z tiarą na głowie. Po chwili chłopak się wrócił i oddał ją kolejnemu pierwszakowi.
Postanowiłam nie odwracać wzroku od stołka. Niedługo powinni na nim usiąść Draco i Harry. Wiedziałam gdzie pójdzie Draco, to było zbyt łatwe do przewidzenia, ale zastanawiało mnie przy, którym stole będzie musiał usiąść Harry.
Po chwili na stołku siedział Draco, ale tiara strasznie szybko wydała swoją opinię. W całej sali słychać było oklaski naszego domu. Usiadł obok mnie, w końcu było tu wolne miejsce. Nawet na niego nie spojrzałam. Patrzyłam tylko jak tiara dłużej leży na głowie Harrego Pottera.
- To ten wiesz, ten co przeżył? Ciekawe, gdzie pójdzie - powiedziała Virginia. Gdy ta spiczasta czapka krzyknęła Gryffindor, odetchnęłam z ulgą. On i Draco to nie byłoby teraz dobre połączenie.~*~
- Vera! - Usłyszałam za sobą krzyk Cecily. Odwróciłam się, by spojrzeć na moją zmęczoną przyjaciółkę. Oparła dłonie o ramiona i spojrzała na mnie.
- Nie uwierzysz! - Znów krzyknęła, czym zwróciła na siebie uwagę innych uczniów.
- Uspokój się i mi powiedz, najlepiej wolno i wyraźnie. - Odeszłam z nią na bok, by nie tamować ruchu.
- Harry Potter, ten chłopak z Gryffindoru, no wiesz mieszkałaś z nim przez jakiś czas, ten w okularach i z blizną... - Nie dokończyła swojego opisu, ze względu na moj wyraz twarzy.
- Dostał się do drużyny. - Tym razem wypowiedziała się krótko. Wzruszyłam rękoma i zaczęłm znowu iść. Cecily nie dawała za wygraną i zrównała swój krok z moim. Spojrzała za mnie i uśmiechnęła się złośliwie.- Vercia, wiesz kto sobie spokojnie kroczy korytarzem za nami? Twój ulubiony kapitan. Może pójdziesz mu pogratulować? - Chyba do niego pomachała i zadowolona z siebie odbiegła. Cicho westchnęłam, potem się obróciłam, bym mogła zobaczyć jak z uśmiechem idzie w moja stronę Wood. Kawałek za nim dreptał Harry, ale niemądra Cecily raczej go nie zauważyła.
- Cześć Wood. - Wiele osób zaczęło patrzeć w naszą stronę, zwłaszcza kilka Ślizgonek z mojego roku, z którymi czasem rozmawiałam.
Uśmiechnęłam się do niego, nawet nie wiem czemu. Może po prostu musiałam?
- Cześć Vera. Mówiąc szczerze, szukałem cię. Tym razem nas nie pokonacie. Nastały nowe lepsze czasy dla Gryfonów. No właśnie, to jest nasz nowy gracz Harry. - Spojrzał na pierwszorocznego, a potem na mnie. Ja, ku zdziwieniu kapitana Gryfonów, podeszłam do młodego Pottera i go przytuliłam.- Nie lataj obok bliźniaków, bo będzie to twój największy życiowy błąd - wyszeptałam do Harrego i się odsunęłam. Wood patrzył na nas zdziwiony, ale nic nie mówił. Na moje szczęście nie musiałam się mu tłumaczyć, bo zauważyłam czającą się niedaleko Cecily.
- Muszę iść na lekcje. Do zobaczenia niedługo chłopcy. - Zbliżały się urodziny mojej przyjaciółki, więc zrobiłam coś czego się nie spodziewała. Cmoknęłm szybko obu chłopaków w policzki i szybko dołączyłam do tej mątwy.
- Wreszcie to zrobiłaś, chociaż to nie był pocałunek, ale i tak odważył się zrobić pierwszy krok. Nie musiałaś cmokać Harrego, choć to... - Dalej nie słuchałam jej szczebiotania. Oszczędzałam kieszonkowe na wyjścia do Hogsmade, więc będzie musiała przyjąć to jako prezent, a ja jako karę. Będzie tak nawijała przez cały czas.