-Wiem, że cię nie przekonam, ale muszę, to i tak powiedzieć. Może jednak zostaniesz dzisiaj w domu?
Przyciskałam telefon ramieniem do ucha zakładając na ucho kolczyk.
-Amber znasz moją odpowiedź. -Chwyciłam telefon z dłoń, gdy umieściłam kolczyk w uchu. Popatrzyłam na siebie w lustrze. Moja czarna sukienka leżała idealnie na każdej mojej krągłości. Do tego dołożyłam złote łańcuszkowe kolczyki, wiszące proso i zwyczajnie. Włosy lekko zafalowałam, a z makijażem postanowiłam zaszaleć. Typowe ciemne smoky eyes, kreski, rozświetlacza, gdzie nie, gdzie i do tego klasyczne czerwono krwiste usta. Wygładziłam wolną dłonią zmarszczkę na sukience, próbując nie wiadomo po co jeszcze bardziej spoić się z sukienką. Denerwowałam się. Nie wiem, dlaczego, ale miałam dziwne poczucie, że coś się wydarzy.
-Nie boisz się? Sama widziałaś co ta wiadomość wywołała u nich. Taylor cały czas mówi mi żebym jakoś cię przekonała abyś nigdzie z nim nie szła.
Westchnęłam. Zastanawiam się jak, to możliwe, że nawet przed telefon potrafi czytać mi w myślach.
-Podziękuj Taylerowi za to, że się martwi, ale chce, to zrobić dla siebie. Odpocząć od tego całego gówna z jego przyjacielem. Jak tak dalej pójdzie, to przez niego wszyscy mężczyźni na świecie mi zbrzydną. Poza tym nie jesteś sama ciekawa co takiego jest między nimi, a Maxem?
-Jestem, ale nie na tyle, żebym tylko dlatego popierała tam pójście z nim. W ogóle, gdzie on cię zabiera?
-Jakby chciał mi coś zrobić, albo co gorsza, zabić, to nie byłby taki miły dla mnie i nie przyznał, że jest w gangu. Kto normalny o złych celach powiedziałby coś takiego? Musiałby być jakimś psychopatą, a nie wygląda nawet w 1% na takiego. Nie wiem, gdzie mnie zabiera.
-Brooklyn...
-Czy żaden miły dla mnie chłopak nie może mnie nigdzie zabrać, bo chce mnie pewnie zabić? – powiedziałam zdenerwowana. Zapadła cisza, a ja zrozumiałam, że nie potrzebnie wybuchłam. Martwiła się o mnie więc nie powinnam za to się na niej wyładowywać. – Przepraszam, że się uniosłam. – westchnęłam. – Popatrz – wiem, że się o mnie martwisz i naprawdę, to doceniam, ale chce w końcu poznać kogoś nowego, kto jest dla mnie miły i uprzejmy. Chce jeszcze kogoś z kim będziesz mogła się martwić o moje życie. – zaśmiałam się i dostałam od niej też śmiech. -Nie przejmuj się mną i zajmij myśli T. Też wychodzicie, prawda?
-Tak i dobrze – spróbuje nie popadać w paranoje. – Już miałam podziękować, ale szybko coś dodała. – ALE! Masz mi wysłać wiadomość, gdzie cię zabrał i w razie potrzeby dzwonić! I pamiętaj o przesądzie! Na pierwszej randce nie całuj, musi cię odwieść o 22 i odprowadzić do drzwi!
Roześmiałam się. Zastanawiam się kto tak jeszcze robi. Gdy zaczęłam spotykać się z chłopcami i mój tata się o tym dowiedział wyglądał jakby przechodził właśnie zawał serca. Wtedy powiedział mi dokładnie, to samo.
-Dobrze, dobrze, mamo.
Usłyszałam głos dzwonka do drzwi na dole.
-Słuchaj muszę już lecieć, bo właśnie przyszedł.
-Pamiętaj o tym co ci mówiłam! - usłyszałam jeszcze jak krzyczy zanim przerwałam połączenie.
Pokręciłam głową. Ta dziewczyna czasami jest nie możliwa, ale za to ją przecież lubię. Mój tata zawsze powtarzał mi cytat z Alicji w krainie czarów - ,,Tylko wariaci są coś warci". Dlatego pewnie do dzisiaj ciągnie mnie do właśnie takich osób.
Chwyciłam torebkę z łóżka i schowałam telefon. Sprawdziłam swój wygląd ostatni raz w lustrze i wyszłam z pokoju.
Z schodów już zauważyłam, jak Max stoi z moim tatą i rozmawiają. Zeszłam z schodów i już przeczuwałam, że coś jest nie tak. Problem nie tkwił z strony Maxa lecz mojego Taty. Pomimo, to próbowałam naprawić chyba tylko dla mnie dziwna atmosferę – uśmiechem. Lepiej chyba będzie jak się w tym momencie ulotnimy.
![](https://img.wattpad.com/cover/99179566-288-k12164.jpg)
CZYTASZ
Dangerous Freedom |Justin Bieber
ФанфикNie wiem w którym momencie mojego życia sam, bezczelnie i niezauważanie tak, jak w z wyczuju miałeś to robić, wziąłeś coś do pisania, zapisując się w nim. Mogłeś wziąć coś co mogłabym łatwo wymazać, lecz do dzisiaj wiem, że nawet jeśli - Nie wymazał...