Rozdział 11

294 12 5
                                    

W poniedziałek rano wskoczyłam do samochodu mojej przyjaciółki wiedząc, że czeka mnie wielki ochrzan.

-Heej. - powiedziałam słodko, uśmiechając się do niej. Może to załatwi sprawę.

Nie odzywała się do mnie. Ruszyła z miejsca. Czuła jakbym jechała w kawałku lodu.

-Nie gniewaj się na mnie.

-Nie, nie gniewam. Wcale się nie gniewam, że przez cały dzień nie odbierałaś telefonu. Wcale się nie gniewam, że przez cały dzień odchodziłam od zmysłów, że faceci z imprezy cię znaleźli i zabili. Wcale się nie gniewam za to, że czegoś mi cały czas nie mówisz. Jeżeli próbujesz mnie ignorować to mi to powiedz. – mówiła zdenerwowana.

-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?

Teraz dopadły mnie wyrzuty sumienia. Czemu nic jej nie mówię? Dlaczego nie powiedziałam jej od razu o tym jak Justin wparował mi do pokoi? Dlaczego nic nie powiedziałam o tym nie doszłym pocałunku i wczorajszym zapomnieniu na torze? Wstydzę się okay? Nie każdą rzecz można tak po prostu powiedzieć komuś. Tym bardziej jeżeli dopiero co ją poznałam. Mam od zawsze problemy z kontaktami, ale skoro zostanę tu na dłużej, a przy niej czuje się bezpiecznie i dobrze, to wydaje mi się, że to odpowiedni czas na przełamanie się.

-W sobotę całowałam się z Justinem.

Poleciałam do przodu o mało co nie uderzając głową w przednią szybę.

-ŻE CO DO CHOLERY?!

Patrzyła się na mnie jakby zaraz miała obrać samochodem kierunek do wariatkowa. Otwierałam buzie by wszystko jej wyjaśnić i opowiedzieć. Wyprzedziła mnie.

-Przecież go nie znosisz! Jak to w ogóle się stało, że się spotkaliście?! Kompletnie oszalałaś?! Boże jestem taką złą przyjaciółką! Zamkną Cię wczoraj w jakieś piwnicy?! NIE! – znów popatrzyła się na mnie tym razem z bardziej otwartymi oczami. – PRZESPAŁAŚ SIĘ Z NIM?!

Też szeroko otworzyłam oczy.

-Co?! Cholera, Amber! Nie przespałam się z nim! Tylko się całowaliśmy! Za kogo ty mnie uważasz?!

Skruszona powiedziała.

-Przepraszam. Rzeczywiście za daleko się posunęłam. Po prostu trudno mi teraz myśleć, gdy nagle oznajmiasz mi takie coś. – powiedziała, patrząc się na mnie przepraszająco.

Westchnęłam, nie będąc na nią zła. Rozumiałam ją. Też bym tak pomyślała, gdyby zrobiła to co ja.

-Nie jestem zła. Rozumiem cię. – puknęłam ją łokciem w brzuch, uśmiechając się do niej.

Wywołało to u niej ulgę i uśmiech.

-To teraz moja droga panno liczę na wyjaśnienia.

-No więc. Pamiętasz, jak musiałam z nim wrócić do domu? Z tej imprezy? I mówiłam ci, że wcale nie spałam?

-Okay, kiedy mówisz w jednym zdaniu o nim, a potem o zarwanej nocy, to wiesz co myślę.

-Nie, to nie tak. - powiedziałam i zaczęłam opowiadać wszystko dokładnie by w końcu mieć czyste sumienie, że nic przed nią nie ukrywam.

-Czyli czekaj. Najpierw cię straszył i prawie waz zabił jadąc taką prędkością, a potem chciałaś go pocałować za to?

-Nie za to...kurczę...nie wiem za co i jak to wyjaśnić...wiedziałam, że nie powinnam, ale coś – nie mam sama bladego pojęcia co – ciągnęło mnie do tego.

Dangerous Freedom |Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz