Wsłuchiwałam się w przepiękne utwory i rozmyślałam o tym co robi moja rodzina. Zastanawiałam się nawet czy ktoś z wioski zastanawia się gdzie jestem. Czy Gaston... Mnie szuka... Wiem, że on mnie kocha, ale ja do niego nic nie czuję. Miałam cichą nadzieję, że ktoś przybędzie z odsieczą. Chociaż mogli by utracić życie... Przecież oni są nadnaturalnie silni.
***
Odkąd Gaston dowiedział się o tym, że Shugda jest u jakieś besti, caly czas chodzi smutny i rozkojarzony... Muszę coś z tym zrobić. Ppdeszlem do niego i zaczęłem śpiewać. To mu zawsze poprawiało chumor.
- Kurczę, okropnie się martwie Gaston, żeś tak z dołował się nam.
Każdy tu chciał by być tobą Gaston.
Wezmę twój żal chętnie sam. Tu niema drugiego takiego jak ty. Kochamy cię wszyscy boś gość. Jest w tobie coś, jesteś muzą tej wsi! Każdy wię, a jak nie... To jest łoś.
Zaśpiewałam i weszłem na ławkę. Każdy w gospodzie podziwiał mnie wzrokiem. Gdy śpiewałem odrazu tańczyłem i wygłupiałem się.
- Kto jest... Chłop jak Gaston. Skaczę chop jak Gaston. Czy ta szyja przeżyła gdy skręcił ją cham. To chodzące wcielenie męskości...
- Boski Apollo to on- dołączyły się do mnie trzy babki, które kochają naszego Gastona, ale on ich nie zauwarza.
- Pytaj śmiało każdego z tych gości. Z kim w drurzynie zwycięskiej dziś razem być chcą?.
Podszedłem do pijących przy barze mężczyzn.
- Kto ma...
- Cel jak Gaston! - Zaśpiewali
- Kto do...
- Serc jak Gaston
- Trafia do serc matek, kochanek i żon. - dodałem i wskoczyłem na puste krzesło
- No, to prawda, że w wsi całej im podobam- zaśpiewał siedzący w swoim fotelu Gaston
- Chwała niech tamten Gaston- zaśpiewali wszyscy w gospodzie
- Od razu mi lepiej już dzięki le Fu- zaśpiewał do mnie Gaston
- Tylko ty mój Gastonie masz takie IQ!
Przesada? - zapytałem patrząc na niego
- Taa.. - stwierdził i ruszył w tłum ludzi.
- Kto ma... Wzrok jak Gaston, zgasi knot jak Gaston- śpiewali mieszkańcy wsi, a Gaston na ich slowa się popisywał. Zawsze tak robi...
- Kto w zapasach ugryzie nam zad tak jak on?
- Skradam się kiedy jestem na łowach. Gdy besti wytropie już ślad. To celuje pierw tam gdzie wątroba, a potem prosto w zad- śpiewał brunet
- Co za ból! - krzyknąłem kiedy rzucił mnie widelcem. Który trafił w mój pośladek
- Mam to gdzieś. - stwierdził
- Kto ma... Spust jak Gaston. Kto ma mózg jak Gaston. - Śpiewały kobiety
- Kto ma z ust taki spust śliny tak jak Gaston?
- Na odległość jak nikt umiem splunąć flegmą... - zaśpiewał i wykonał to... Ta jak nic jego flegma poleciała jak nic 5 metrów...
- Brawo Gaston!! - wykrzykneli luzdzie i zaczeli klaskać i gwizdać dla niego
- Gdy miałem 5 lat jadłem co dzień 6 jaj, żeby rosnąć i wielką mieć dłoń... A dzisiaj dzień w dzień na 60 mam chęć. Z tąd mam rozmiar i siłę jak słoń! - Gaston podniósł mnie i jeszczę jedną kobietę.
Teraz orkiestra się rozkręciła. Grali solo. Gaston wszedł na stół i zatańczył prawie, że irlandzki taniec, albo to coś w stylu stepowania... Mniejsza o to. Dołączyłem się do niego tak jak inni. Nastepnie chlopaki zrobili miejsce na pojedynek Gastona i jednego z mężczyzn. Ich szpady stykały się ze sobą... Gaston wygrał. Tlum wiwatował.
- Kto jest! - wykrzyknąłem
- Mistrz- dokończyli za mnie ludzie
- Jak Gaston - wskazałem na niego
- Nasz mistrz! - Krzyknąłem
- Jak Gaston!
- Kto wiszuję na bis jak Gaston! A gdzie mogę tam wszędzie zostawiam rogi... - Zaśpiewał Gaston zmieniając trochę tępo
- Jeszcze go raz!. Kto idolem jest nas? On tu super jest men jak nie on, jak nie ten. I kto fanek ma sto. Kto no kto? Tylko jeden wśród nas to prawdziwy jest on... - śpiewali wszyscy
- I go zwą G A S T chyba jest jeszcze drugie T i właśnie naszło mnie, że liter nie nauczyłem się ich jakoś , oprucz a i O.... - zaspiewalem i rozłożyłem ręce przed naszym myśliwym
- Gaston!!!... - Przedłużyli wszyscy i skłonili się ku niemu.
Zakończyliśmy nasze dzikie densy i zdyszeni wróciliśmy do swoich zajęć. Ja podszedłem do Gastona i oparłem się o oparcie jego fotela przed kominkiem.
- Wiesz le Fu? - zaczął
- Co?
- Muszę mieć Shugde tylko dla siebie... Jej ojciec pokarzę nam drogę i w zamiam za to...
- Rozkarzesz mu, aby dał ci Shugde za żonę? - dopytałem i zrobiłem duże oczy
- Ojcu się nie sprzeciwi... Skoro nie chcę mnie z własnej woli to będzie moja pod przymusem. A potem przekonam ją do siebie. Za bardzo ją kocham, aby była z kimś innym- powiedział i zaczął iść w stronę drzwi. Udałem się za nim.
*Time skip*
Jechaliśmy powozem w stronę lasu. Ja, Gaston i ojciec Shugdy...
- Mówię wam ta bestia jest tam- Staruch wskazał na drogę którą już z 5 razy przejeżdżaliśmy... Eh.. On nie ma o tym pojęcia.
- Maurycy! To na pewno nie jest ta droga. Czy aby napewno to ten las? - zapytałem
- Tak! To nie daleko.
Kiedy kolejny raz zatrzymaliśmy się przy rozwidleniu dróg
- W prawo!
Gaston nie wytrzymał.
- Mam dość. Znajdę ją bez twojej pomocy. A gdy to zrobię oddasz mi jej rękę - warknął i przywiązał go do drzewa
- Co!?
- Gastonie czy to naprawdę dobry pomysł? Tu są wilki. - stwierdziłem
- Zamknij się! Jutro tu wrócimy i zaczniemy poszukiwania.
***
- Shu, Shu... Obudź się
Chłopak otworzył leniwie oczy. Rozejrzał się i znowu spojrzał wprost w moje oczy
- Głodna jestem... - powiedziałam i zwróciłam mu słuchawkę, którą mi wcześniej dał, abym mogła z nim słuchać muzyki klasycznej.
- Tylko po to mnie obudziłaś?
- No tak- odpowiedziałam nieśmiało.
Shu przyglądał się mi przez chwilę... Chwilę, którą przerwało burczenie w moim brzuchu...
- Dobra, chodź - powiedział i wstał z miejsca.
Kiedy doszliśmy do rezydencji, byla właśnie pora obiadowa... Ja to mam wyczucie.
- Już myślałem, że będziesz ją głodować - powiedział chyba Reiji
- Zamknij się - odpowiedział blondyn i usiadł przy stole.
Ja usiadłam między nim a chłopakiem z bialych włosach, których końcówki były różowe. To był Subaru... Ten który rozwala ściany.
Zasiadłam do stołu i poczułam wzrok wszystkich na mojej osobie. Spojrzałam na każdego po kolei, a oni odwracali wzrok. Po posiłku każdy rozszedł się w swoją stronę. Nawet Shu gdzieś zniknął. Zostałam sama.
W jadalni zaczęli pojawiać się ludzie, którzy posprzątali po posiłku. Musi to być ich służba...
- Ty jeszczę tu? - zapytał jeden z braci Shu... Po głosie poznałam Ayato
- Tak...
- To nawet dobrze... Nie najadłem się wogóle - powiedział i zbliżył się do mnie
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i uciekłam przed nim.
Jego oczy wypalaly we mnie dziurę...
- Co tak skaczesz? - zapytał i zaśmiał się
- Nie skaczę tylko... Nie należy odwracać się do wroga tyłem
- Hahaha... Masz racje baka... Ale przez wielkim Ayato nie uciekniesz- powiedział i zmaterializował się za mną.
Chwycił mnie za nadgarstki i zbliżył swoją twarz do mojej szyi. Jesli mnie ugryzie... Shu się wtedy wkurzy.
- Proszę przestań! - błagałam wampira
- Blagaj wiecej. Lubię to! - warknął do mojego ucha. Zadrżałam lekko ze strachu
- Shu się wkurzy....
- Mi nic nie zrobi- czerwonowłosy polizał mi szyję.
- Jest silniejszy... Zabiję cię ,a potem mnie. - powiedziałam wystraszona.
Ayato prychnął i wbił we mnie swoje kły. Poczułam się słabo. Powoli mdlałam w jego objęciach. Miałam juz mroczki przed oczami. Powieki robiły się coraz cięższe... Muszę z tąd uciec. Nie chcę przeżywać tak kolejnych dni. Ja nie dam rady. Oni są okropni. Oni wszyscy... Shu mówił, że jestem jego, że tylko on może to robić... To czemu nie powstrzymał Ayato... Tal jak wcześniej Laito? Przecież wampirzy słuch jest lepszy od ludzkiego i zwierzęcego....
***
kiedy dziewczyna zemdlała, pozwoliłem jej spaść na podłogę. Oblizałem swoje usta i spojrzałem na nią. Byla ładna. Miała dość duże melony, ale i rak będzie moją deską.
Kiedy już się na nią na patrzyłem odeszłem w stronę pokoju gier w którym ja , Kanato i Laito urządziliśmy sobię zawody w bilarda. ***
Mój brat Shu to prawdziwy idiota... Widziałem to jak Ayato pił krew Shugdy... Mi też zachciało się pić, ale się powstrzymałem. Kiedy ten cymbał odszedł podszedłem do dziewczyny. Wziąłem jej drobne ciało na ręce i zaniosłem do jej pokoju.
Gdybym mógł ją wybrać... Inaczej bym z nią postępował.
Każda dziewczyna, ktora byla jego... Zginęła przez utratę krwi. Ten leń pozwalał nam pić z nich, a kiedy to zrobiliśmy nie karał nas tylko je. Z nią będzie tak samo.
CZYTASZ
Piękna I Bestia | Diabolik Lovers |
FanficDo drzwi rezydencji Sakamakich puka starszy człowiek. Jest on zmarźnięty . Potrzebuję schroniena... Jednak nie był on mile widziany. Czuł na sobię czyjś wzrok. Bał się... a uciekając przed bestiami ukrad piękna róże, którą obiecał swojej najs...