9

1.2K 86 6
                                    

Zeszłam po cichu do salonu.  Na moje szczescie nikogo tam nie było.  Szybko przebiegłam przez owe pomieszczenie i skierowałam się  do kuchni.  Bylam pewna, że  nikogo tam nie spotkam... Myliłam  się.  Zamarłam w bezruchu i wpatrywałam  się  w plecy chłopaka  z biało różowymi włosami.  Jeśli się  nie mylę  to Subaru. 
Widząc, że  wampir na mnie nie zareagował  zaczęłam się powoli wycofywać z kuchni.  Myślałam,  że  wyjdę  niepostrzeżenie...
- Stój! - rozkazał  odwracając się  do mnie
Jego oczy nie były  już tak bardzo czerwone jak za pierwszym razem gdy go widziałam.
- Ja tylko...
- Shu kazał ci zostać  w pokoju! - powiedział wkurzony
- Zgłodniałam - wymamrotałam
- Trzeba było  zejść na kolację...
- Z wami?!  To raczej ja byłabym  waszą  kolacją - powiedziałam a Subaru się  zaśmiał
- Masz rację - przyznał i wymknął mnie- i jeszczę jedno... Jeśli  coś  z tąd  zabierzesz...Reiji cię  zabiję.  Nie dotykaj zastawy... - dodał i znikł
No dobra... To było  dziwne.  Powiedział, że  nie mogę  z tąd  nic zabrać,  ale kto powiedział, że muszę  to wynieść. 
Zajrzałam do szafki.  Zobaczyłam  tam makaron.  Szukałam dalej i znalazłam  sos do makaronu. Zajrzałam  do lodówki i wyciągnęłam z niej jedną marchewkę.
Najpierw przygotowałam marchewkę,  następnie  sos,  a na sam koniec ugotowałam  makaron.  Całość  wyszła  mi pysznie. Trochę  jeszczę  zostało,  ale ja już w siebie nie zmieszczę... Odkładałam  właśnie  talerz  do zlewu gdy nagle poczułam  dłoń  ma moim ramieniu.  Gwałtownie  odwróciłam się  i opuściłam talerz.
Na szczęście  osoba która  do tego doprowadziła w porę  go złapała. 
- Masz szczęście,  że  wzięłaś  najgorszą  zastawę...
- Ja przepraszam Reiji,  ale wystraszyłeś mnie- powiedziałam patrzac mu w oczy.
Chłopak odepchnął  mnie i szybko umył  naczynie i sztućce.
- Nie musiałeś - stwierdziłam
- Inaczej  byś  wszystko pobiła
- Nie prawda.  To była  twoja wina
- Nie pozwalaj sobię.  Jesteś  tu tylko więźniem.  Płacisz za kradziesz. 
- Mój ojciec nie jest złodziejem !
- A jednak zabrał  róże  mimo naszego ostrzeżenia...
- Jakiego ostrzeżenia??
- Ostrzegliśmy go  przed tym co bedzie czekało jego córkę po tym jak zerwie róże...  Rozmyślał,  zerwał  kwiat i uciekł
- To nie prawda!
Reiji spojrzał  ma mnie wrogo.  Przyszpilił mnie do blatu i podduszał.
- Przez... Proszę  przestań...
- Nastepnym razem pomysł zanim coś  powiesz.  Jesteś  nic nie warta...
- Reiji- przerwał  mu głos dochodzący  zza drzwi.
- Shu... - powiedział i przestał mnie dusić
Łapczywie  łykałam powietrze.  Jeszczę trochę i bym umarła...
- Zostaw ją - powiedział  leniwym głosem.
Jakby nic go nie obchodziło.  Kiedy unormowałam oddech,  spojrzałam na niego.  Miał zamknięte oczy i skrzyżowane ręce na klatce piersiowej.  Reiji wymknął  go i bez słowa  wyszedł.
Kiedy byliśmy już sami,  poczułam jeszczę  większy  strach.
- Miałaś  być w pokoju- stwierdził i otworzył oczy- Czeka cię  kara
Powiedział  i powoli szedł w moją  stronę.  Cofałam się  z każdym jego krokiem.  Wiedziałam,  że  za chwilę  będę  czuła  jego kły wbijające się w moje ciało...
Kiedy opierałam  się  o blad Shu położył ręce  przy moich biodrach.  Nie miałam  jak uciec. 
Patrzył na mnie ze smutkiem i złością im dłużej patrzyliśmy na siebie tym mniej się  bałam.
- Jesteś  idiotką... Sprzeciwiasz się  mnie.  Jednym ruchem mógłbym skręcić  ci kark,  ale nie zrobię  tego... Wolę  się  najpierw pobawić - ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha
Shu zbliżył  się  do moich ust,  delikatnie je musnął,  a następnie  w gryzł się  w moją  klatkę  piersiową.
- Aaaa- krzyknęłam  z bólu.  Jego kły są  strasznie ostre... W moich oczach pojawiły  się  łzy.
Shu objął mnie i przyciągnął bliżej.  Chciał wiecej.  Jego łyki były  szybkie i głębokie.  Zupełnie  jak by nie pił od paru dni... Chciałam  aby już  skończył.  Powoli traciłam  siły.  Mie mogłam  już  się  ruszać.  Czułam tylko wysysają przez wampira krew.  Moje powieki robiły  się  ciężkie i powoli opadały.
Nagle Shu przestał.  Dyszał dość głośno...
- Ludzie są  słabi. Ty jesteś  dowodem...
Nie wiem dlaczego, ale te słowa mnie zabolały.  Poczułam jakby coś  rozcieło mi serce. 
- Masz być posłuszna tylko mi! - rozkazał i przerzucił mnie przez ramie jak worek ziemniaków .
- Sama umiem iść... - wymamrotałam
- Ta już  to sobię  wyobrażam... Ty spadająca  po tych schodach- blondyn zaśmiał się.
To dziwne, że  przy braciach taki nie jest...
- Dlaczego się  kryjesz?
- Co? - zapytał
- Przy braciach jesteś  obojętny,  masz wszystko gdzieś,  a teraz żartujesz ze mnie... Śmiejesz się
- To nie twoja sprawa- powiedział i wepchnął  mnie do pokoju.  Zamknął drzwi i odszedł.

Piękna I Bestia  | Diabolik Lovers |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz