Zeszłam po cichu do salonu. Na moje szczescie nikogo tam nie było. Szybko przebiegłam przez owe pomieszczenie i skierowałam się do kuchni. Bylam pewna, że nikogo tam nie spotkam... Myliłam się. Zamarłam w bezruchu i wpatrywałam się w plecy chłopaka z biało różowymi włosami. Jeśli się nie mylę to Subaru.
Widząc, że wampir na mnie nie zareagował zaczęłam się powoli wycofywać z kuchni. Myślałam, że wyjdę niepostrzeżenie...
- Stój! - rozkazał odwracając się do mnie
Jego oczy nie były już tak bardzo czerwone jak za pierwszym razem gdy go widziałam.
- Ja tylko...
- Shu kazał ci zostać w pokoju! - powiedział wkurzony
- Zgłodniałam - wymamrotałam
- Trzeba było zejść na kolację...
- Z wami?! To raczej ja byłabym waszą kolacją - powiedziałam a Subaru się zaśmiał
- Masz rację - przyznał i wymknął mnie- i jeszczę jedno... Jeśli coś z tąd zabierzesz...Reiji cię zabiję. Nie dotykaj zastawy... - dodał i znikł
No dobra... To było dziwne. Powiedział, że nie mogę z tąd nic zabrać, ale kto powiedział, że muszę to wynieść.
Zajrzałam do szafki. Zobaczyłam tam makaron. Szukałam dalej i znalazłam sos do makaronu. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej jedną marchewkę.
Najpierw przygotowałam marchewkę, następnie sos, a na sam koniec ugotowałam makaron. Całość wyszła mi pysznie. Trochę jeszczę zostało, ale ja już w siebie nie zmieszczę... Odkładałam właśnie talerz do zlewu gdy nagle poczułam dłoń ma moim ramieniu. Gwałtownie odwróciłam się i opuściłam talerz.
Na szczęście osoba która do tego doprowadziła w porę go złapała.
- Masz szczęście, że wzięłaś najgorszą zastawę...
- Ja przepraszam Reiji, ale wystraszyłeś mnie- powiedziałam patrzac mu w oczy.
Chłopak odepchnął mnie i szybko umył naczynie i sztućce.
- Nie musiałeś - stwierdziłam
- Inaczej byś wszystko pobiła
- Nie prawda. To była twoja wina
- Nie pozwalaj sobię. Jesteś tu tylko więźniem. Płacisz za kradziesz.
- Mój ojciec nie jest złodziejem !
- A jednak zabrał róże mimo naszego ostrzeżenia...
- Jakiego ostrzeżenia??
- Ostrzegliśmy go przed tym co bedzie czekało jego córkę po tym jak zerwie róże... Rozmyślał, zerwał kwiat i uciekł
- To nie prawda!
Reiji spojrzał ma mnie wrogo. Przyszpilił mnie do blatu i podduszał.
- Przez... Proszę przestań...
- Nastepnym razem pomysł zanim coś powiesz. Jesteś nic nie warta...
- Reiji- przerwał mu głos dochodzący zza drzwi.
- Shu... - powiedział i przestał mnie dusić
Łapczywie łykałam powietrze. Jeszczę trochę i bym umarła...
- Zostaw ją - powiedział leniwym głosem.
Jakby nic go nie obchodziło. Kiedy unormowałam oddech, spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy i skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Reiji wymknął go i bez słowa wyszedł.
Kiedy byliśmy już sami, poczułam jeszczę większy strach.
- Miałaś być w pokoju- stwierdził i otworzył oczy- Czeka cię kara
Powiedział i powoli szedł w moją stronę. Cofałam się z każdym jego krokiem. Wiedziałam, że za chwilę będę czuła jego kły wbijające się w moje ciało...
Kiedy opierałam się o blad Shu położył ręce przy moich biodrach. Nie miałam jak uciec.
Patrzył na mnie ze smutkiem i złością im dłużej patrzyliśmy na siebie tym mniej się bałam.
- Jesteś idiotką... Sprzeciwiasz się mnie. Jednym ruchem mógłbym skręcić ci kark, ale nie zrobię tego... Wolę się najpierw pobawić - ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha
Shu zbliżył się do moich ust, delikatnie je musnął, a następnie w gryzł się w moją klatkę piersiową.
- Aaaa- krzyknęłam z bólu. Jego kły są strasznie ostre... W moich oczach pojawiły się łzy.
Shu objął mnie i przyciągnął bliżej. Chciał wiecej. Jego łyki były szybkie i głębokie. Zupełnie jak by nie pił od paru dni... Chciałam aby już skończył. Powoli traciłam siły. Mie mogłam już się ruszać. Czułam tylko wysysają przez wampira krew. Moje powieki robiły się ciężkie i powoli opadały.
Nagle Shu przestał. Dyszał dość głośno...
- Ludzie są słabi. Ty jesteś dowodem...
Nie wiem dlaczego, ale te słowa mnie zabolały. Poczułam jakby coś rozcieło mi serce.
- Masz być posłuszna tylko mi! - rozkazał i przerzucił mnie przez ramie jak worek ziemniaków .
- Sama umiem iść... - wymamrotałam
- Ta już to sobię wyobrażam... Ty spadająca po tych schodach- blondyn zaśmiał się.
To dziwne, że przy braciach taki nie jest...
- Dlaczego się kryjesz?
- Co? - zapytał
- Przy braciach jesteś obojętny, masz wszystko gdzieś, a teraz żartujesz ze mnie... Śmiejesz się
- To nie twoja sprawa- powiedział i wepchnął mnie do pokoju. Zamknął drzwi i odszedł.
CZYTASZ
Piękna I Bestia | Diabolik Lovers |
أدب الهواةDo drzwi rezydencji Sakamakich puka starszy człowiek. Jest on zmarźnięty . Potrzebuję schroniena... Jednak nie był on mile widziany. Czuł na sobię czyjś wzrok. Bał się... a uciekając przed bestiami ukrad piękna róże, którą obiecał swojej najs...