28

3.6K 182 111
                                    

Od razu po gwizdku Janusa, gra rozpoczęła się na ostro: szukający wzbili się ponad resztę zawodników, aby łatwiej było im wypatrzeć znicz; ścigający przeciwników (oczywiście razem z bratem kibicujemy drużynie Kruma, czerwono-szarym) przechwycił kafel i ruszył w stronę tarcz, w ostatniej chwili musiał podać go innemu zawodnikowi, bo wprost na niego leciał tłuczek odbity przez wrogiego pałkarza. Potem nastąpił rzut i błyskawiczna obrona.                                           Wszyscy zawodnicy byli niebywale szybcy, sprawni i skupieni. Nie pozwalali sobie na żaden błąd. Obrońcy obu drużyn musieli się dwoić i troić, aby móc obronić każdy rzut, który padał w ich stronę. Znicz nie pojawił się jeszcze, lecz szukający byli niezłomni, wciąż wypatrywali najmniejszego ruchy złotej piłeczki.                     Szanse były bardzo wyrównane, punktacje obu drużyn na zmianę wachały się pomiędzy dziesięcio- i dwudziestopunktową przewagą. Było na prawdę ostro. Wyglądało to jakby Slytherin na sterydach grał przeciwko Ślizgonom na dopingu - wariactwo.

- Auć! To musiało boleć! - skomentowałam gdy kolejny raz jeden z zawodników został brutalnie sfaulowany. Byłam tak zajęta wodzeniem wzrokiem za kaflem, że aż nie zauważyłam tłuczka lecącego z zawrotną prędkością w stronę trybun... Prosto na mnie! Kiedy Mike zaczął krzyczeć, a ja spostrzegłam o co chodzi, było już za późno na jakąkolwiek ratowniczą reakcję - zamknęłam oczy i czekałam na cios... minęło kilka sekund i nadal nic. Nie było uderzenia!

- Co jest do cholery?! - otworzyłam oczy, a centymetr przed moją twarzą znajdowała się masywna ręka kurczowo trzymająca tłuczka. Błyskawicznie spojrzałam z wdzięcznością na mojego wybawce... Wiktora. Co?! Jak?! - Dziękuję. - wysapałam. Chłopak już chciał odpowiedzieć, kiedy zauważyłam za nim drugiego szukającego, który pędził, tak pędził, co oznaczało, że dostrzegł znicz. - Wiktor! Leć! On go zobaczył! - chłopak zrobił zdezorientowaną minę. - Nie patrz tak, tylko się odwróć, już!!!- krzyknęłam tym razem bardziej stanowczo, posłuchał i w ułamku sekundy poszybował w przeciwną stronę.                                                         Na szczęście chłopak był prawdziwie utalentowany i z pomocą najszybszej miotły jaka dotychczas powstała - Błyskawicy (muszę sobie taką sprawić!) w mgnieniu oka doścignął przeciwnika i ramię w ramię podążali za złotą piłeczką. Już nie interesował mnie sam mecz, a wzmagania dwóch szukających, to teraz od nich zależał wynik końcowy. Z tyłu głowy chodziło mi lekkie poczucie winy, że gdyby nie ratował mnie przed uderzeniem, zapewne miałby już znicz "w kieszeni", a nie musiałby się przepychać z żółto-zielonym przeciwnikiem...

- DAWAJ, KRUM!!! - krzyknęliśmy razem z bratem.

Obaj wyciągali już ramię z zamiarem chwycenia zdobyczy, ale ostatecznie to Wiktor wykonał coś w stylu zwodu czym zdekoncentrował drugiego szukającego na zaledwie ułamek sekundy, ale jemu to wystarczyło, tylko tyle potrzebował, aby pochwycić znicz. TAAAAAKKK! Gwizdek!

- Wygrali!!! Wygrali to!!! - wołał przeszczęśliwy Mike. 

- Taaaaak!!! - zawtórowałam. 

***

- Dziękuję Ci za ratowanie mojego tyłka! - krzyknęłam do Wiktora, rzucając się mu na szyje, gdy tylko reszta gratulujących ludzi dała mu chwilę wytchnienia. Ostania osoba jaka składała chłopakowi gratulację, z twarzy wyglądała znajomo... Krum z początku zesztywniał, ale gdy tylko lekko się odsunął, aby zobaczyć kto go tak "zaatakował" i zorientował się, że to moja sprawka, pogłębił uścisk.

- Co mówiłaś? - spytał mnie, wtapiając twarz w moje włosy.

- Zaraz Ci powiem, ale najpierw powiedz mi kto to był.

- Kto? Ten gościu, który właśnie odszedł? A co, podoba Ci się? - zapytał lekko zawiedziony.

- Nie. - zaśmiałam się krótko. - Po prostu kogoś mi przypomina.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz