Sok Z Agrestu

173 43 11
                                    

Była dziwna. Nigdy się nie odzywała, jeśli jej się nie spytało. Patrzyła na słońce i kiwała się na nogach.

Zbierała pióra, mówiąc, że znalazła relikwie Ikara, i że tworzy skrzydła.

Oglądała pogodę zawsze o 19:15 czekając aż powiedzą o zbliżającym się trzęsieniu ziemi.

Liczyła sekundy do końca świata. Uważała, że tylko tak będzie gotowa na odejście.

W jej pokoju wisiał kalendarz Majów, który skończył się pare a może paręnaście lat temu. Nie wiem sam.

Zbierała kwiaty na łąkach, mówiąc że to dla Ofeli.

Rysowała na scianach ciernie, bo mówiła że każdy potrzebuje popatrzeć na cierpienie.

Często pisała listy, których nigdy nie wysyłała.

Robiła wianki z ostów, mówiąc o niedocenionych kwiatach.

Śmiała się gdy widziała motyle, powtarzając, że ten, właśnie ten, niesie w swoich małych łapkach Calineczke.

Mówiła o sobie jako Vincent. I tak też ją nazywałem.

Uwielbiała stokrotki, które jej kupowałem. Dawała mi wtedy causa.

Wdychała książki. Narkotyzowała się nimi. Nie wiem kim była. Jak miała na imię. Nie wiedziałem niczego co można byłoby o niej powiedzieć na policji.

Vincent została zamordowana. A ja wiedziałem jedynie, że w piątki o dwudziestej trzeciej siedziała na ławce w parku śmiejąc się i mówiąc do drzew.

Mam zeznawać, jako jej najbliższy, nie wiedząc o niej nic...

///

Ostrzegam, to będzie conajmniej dziwne i krótkie.
Paskuda.

PåskudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz