- Znał pan tę kobietę. Więc proszę nam powiedzieć coś o niej. Niech pan weźmie się w garść. Nie może pan znów zaczynać histeryzować. Proszę się uspokoić. Rozumiem to musiało być traumatyczne. Proszę, jeśli pan nie pomoże nam, my nie zdołamy pomóc panu. Zrobi pan to dla niej.
Ryczałem. Jak małe dziecko, które zdarło sobie kolanka. Co chwilę przechodziły mnie dreszcze i coraz silniejsze spazmy. Nie opanowany krzyk. Bolało mnie. Wszystko stawało mi przed oczyma. Ten widok nad Wisłą. Tam gdzie siadałem obok niej. Zrobiło mi się niedobrze. Całe moje marne śniadanie pochodziło mi do gardła.
- Niech pan nabierze powietrza. Proszę oddychać. Musi pan się opanować. Spokojnie. Spokojnie. Spoko...
- KURWA TY SOBIE TEN SPOKÓJ WSADŹ W DUPE!
poniosło mnie. Wiem. Ale ból był zbyt duży. Kurwa, po tym co zobaczyłem, nie da się być spokojnym. Nie da...
Kiwałem się na krześle w prawo i w lewo, trzymając się za brzuch.
Gdzieś z oddali usłyszałem głos, który mówił, żeby mnie wyprowadzono. Vincent. Dlaczego? Dlaczego. Dlaczego. Dlaczego...
- Dlaczego?...
Wzrok komisarza przeszły mnie na wylot.
- Nie pomaga pan nam. Nie współpracuje. Proszę się zastanowić, jakby się teraz pana przyjaciółka czuła. Czy to jest fer względem niej. A na razie dziękujemy.
Wstałem. Wszystko mnie bolało. Ból... ból! Pamiętam jak mówiła o bólu. Że tak na prawdę to mózg wytwarza złudzenie bólu. Jest tylko ból psychiczny...
- Vincencie... ja wiem nie rozumiałem cię. Ale teraz zaczynam cierpieć przez ciebie, mimo, że cie nie znałem. A jednak zaczynam myśleć jak ty.
Sam nie wiem czy mówiłem na głos czy w duszy. Nie obchodziło mnie to. Szedłem chodnikiem w parku. Byle do domu. Byle się upić. Byle umrzeć.
- Byle tak dalej- szepnąłem. Schyliłem się do trawy, na której rosły dzikie stokrotki. Zerwałem parę i zatknąłem za ucho.- Byle tak dalej...
///
Okej przynudzam. Wiem. Ale co ja poradzę. Nie wiem nie wiem nie wiem... a co wiem? Nie wiem. Za to wiem, że przyjemnie mi się to pisze hah. Dziękuję, za to że czytasz ♥
Paskuda.
CZYTASZ
Påskuda
Kısa HikayeSiedziała w parku. o bardzo późnej porze. płakała. a może się śmiała? któż to wie. podszedłem do niej i spytałam jak ma na imię. - Vincent Długo patrzyłem się na nią. Vincent. Wycierała nos w koszule. miała brudną twarz i zielone oczy kota. skubał...